czwartek, 6 grudnia 2012

I żyli długo i .... ( Część 2 )


Cześć ! Wiem, że bardzo długo mnie nie było, ale tak jak kiedyś już pisałam, raczej nie zostawiam za sobą nie dokończonych prac. Tak więc, dodaję drugą część imagina. Nie zdziwię się jeśli wszyscy już zapomnieli o tym blogu, no ale może chociaż jedna osoba się znajdzie.  Z góry przepraszam za tak niski standard i błędy, wychodzę z wprawy. Proszę was o KOMENTARZE ! I zapraszam do głosowania w ankiecie !

 
-Boże, (T.I) co ci się stało !? – krzykną, nadal nie mogąc otrząsnąć się z szoku.
Pokręciłaś tylko głową posyłając mu błagalne spojrzenie. Nie miałaś siły. Nie chciałaś mu się tłumaczyć. No bo co mu niby masz powiedzieć ? - A nic takiego, chłopak mnie pobił ?
-Louis nie mam siły – powiedziałaś słabym tonem, po czym szybkim krokiem zaczęłaś pokonywać schody na górę.
Jednak on ci na to nie pozwolił, w mgnieniu oka złapał cię za nadgarstek, odwracając w swoją stronę.
- Nie tak szybko- powiedział poważnym tonem i  zmartwieniem w oczach, które nie miało zniknąć przez długi czas. Wpatrywał się z troską, w twoją obolałą twarz.
Do tej pory wstrzymywałaś płacz. Powtarzałaś sobie jeszcze chwilę graj, zaraz pójdziesz do pokoju i tam dasz upływu swoim emocjom. Zakryjesz twarz poduszką i będziesz płakać tak długo, aż się z tego wyleczysz. Ale nie mogłaś tam pójść. Chłopak trzymał cię za nadgarstek w żelaznym uścisku, nie dając ci odejść. Czułaś, że zaraz wybuchniesz, i nikt nigdy nie będzie wstanie cię poskładać. Tak jak pomyślałaś, tak zrobiłaś.  Nie żeby z własnej woli, czy zachcianki. Nie dałaś rady utrzymać w sobie to co chciało tak desperacko wyjść na jaw.  Rozpłakałaś się, a on tak jak by tego oczekiwał przytulił cię do siebie, pozwalając ci na to. Nawet nie zauważyłaś, kiedy ani jak przeszliście do salonu przysiadając na skurzanej sofie. Twój szloch wydawał się nie mieć końca. Louis obejmował cię, cierpliwe czekając aż to minie. Nie wtrącił ani słowa, nie próbował cię zatrzymać. Nie opuścił cię, swoim uściskiem, wspierał cię dodając otuchy.Gdy tylko trochę się uspokoiłaś, co zajęło wieki, zaczęłaś zauważać pojedyncze rzeczy. Na przykład  to, że  koszulka Louisa jest cała mokra i brudna od twojego tuszu do rzęs.  A on sam nie spuszcza z ciebie wzroku . Sama, spojrzałaś na niego przepraszająco.
- Przepraszam, zniszczyłam ci koszulkę – szepnęłaś, panicznie obcierając oczy.
- Nic się nie stało – odpowiedział zamyślonym tonem.
- Co się stało ? –Zapytał wypatrując twojej najmniejszej reakcji.            
Ponownie zakryłaś twarz dłońmi, tak jak byś chciała zetrzeć  tym swój wstyd i bezmyślność, które ostatnio nie odstępy wały cię na krok.
- Liam miał rację, nie powinnam tam iść. Ale ja oczywiście musiałam postawić na swoim.
- Liam miał rację – Powtórzyłaś tym razem cichszym tonem, lecz bardziej dobitnym i mającym coś naprawdę znaczyć.
-(T.I) musisz mi powiedzieć co się stało – Znów nalegał.
Pokręciłaś tylko przecząco głową ,nadal zakrywając twarz dłońmi.
- Przebojowa (T.I) przecież nie mogła przegrać, gdyby nawet tam nie chciała iść to i tak by tam poszła, by pokazać ,  że jej się nie mówi  nie – Powiedziałaś z kpiną i smutkiem w głosie, nadal omijając jego pytające spojrzenie. Wstyd który w tej chwili czułaś był zbyt wielki. A przegrana jak zwykle bolała za bardzo.
Chłopak nabrał głęboko powietrza, nie wiedząc co robić dalej.
-W takim razie co takiego (T.I) nabroiła ?
W twoich oczach na nowo pojawiły się łzy.  W wszystkie wspomnienia  z ostatnich dwóch lat wróciły. Wszystkie rzeczy które robiłaś, by tylko się do nich dopasować, by być taka jak oni … Zaczynając od fajek i alkoholu a kończąc na narkotykach. Co ma być następne ? seks za pieniądze ? Ale co zrobisz bez nich ? Przecież nie możesz pozwolić by przykra przeszłość wróciła, która z perspektywy wydaje się jeszcze gorsza od tego co wyprawiasz teraz.
-Ja zrobiłam coś co nie powinnam – wyjąkałaś.
-Co takiego ?
-Louis, to trudne … To ciągnie się już od bardzo dawna.
-Pomogę ci, wystarczy, że mi powiesz – Chłopak nie ustępował.
Pokręciłaś głową, ocierając twarz.
- Mi się nie da pomóc, za głęboko w to wpadłam.
I wtedy nastąpiła długa chwila kompletnej ciszy. Ty zbyt spanikowana i zmęczona by mówić, i wymyślać kolejne kłamstwa, by tylko nie wygadać  za dużo. A on najzwyczajniej w świecie, nie umiał i nie wiedział jak do ciebie dotrzeć.
- Do cholery (T.I) mów ! To ja jestem za to odpowiedzialny ! To ja dałem ci wyjść z domu ! Muszę wiedzieć co ci się do cholery stało ! – Chłopak wybuchną, nie mogąc znieść twojego milczenia.
Zatrzęsłaś się ze strachu, szeroko otwierając oczy. Patrzyłaś tak na niego przez parę długich sekund. Jednak on nadal cię nie opuszczał. Strach przebił się przez twoje ciało aż do szpiku kości. W głowie od razu odtworzyło ci się wspomnienie Mikea, krzyczącego i bijącego cię. Twoim pierwszym odruchem była ucieczka. Wiedziałaś, że Louis cię nie skrzywdzi, ale dzisiejsze wydarzenie, wcale nie wpłynęło dobrze na twoją psychikę. Do chłopaka dopiero po chwili doszło to co właśnie zrobił, a właściwie wykrzyczał. Sam zrobił duże oczy, niemal wystraszone. Otworzył usta by coś powiedzieć, ale nie zdążył. Ty już byłaś na noga jak najszybciej zmierzając do schodów i wbiegając po nich. Czułaś się niemal tak samo gdy uciekałaś przed nim. Chłopakiem który cię skrzywdził, a mimo tego nadal darzysz go uczuciem. Szatyn ruszył za tobą, w celu zatrzymania cię.
- ( T.I) – przepraszam cię, nie chciałem żeby to tak zabrzmiało ! - Krzykną ze skruchą. – Proszę się, zatrzymaj się,  być może musisz jechać do szpitala !
Jednak ty go nie posłuchałaś. Biegłaś dalej, łapiąc łapczywie powietrze. Jeszcze tylko kawałek ( T.I) no dawaj ! Powtarzałaś sobie w myślach. Mało brakowało, a prawie by cię złapał, jednak chłopak się potkną, co go spowolniło. Z ulgą stanęłaś za progiem własnego pokoju, zamykając drzwi na klucz.
-(T.I) proszę cię otwórz.
Nie minęło długo, aż chłopak zaczął walić w twoje drzwi.
- Nie chciałem cię przestraszyć, wybacz mi.
-Louis jest ok, odjedz, bo obudzisz chłopaków – powiedziałaś na tyle silnym głosem, na jaki było cię tylko stać.
- (T.I) być może coś ci jest, potrzebujesz lekarza – próbował cię namówić.
- Louis nic mi nie będzie, poradzę sobie. Muszę sobie tylko wszystko poukładać – Powiedziałaś trzęsącym się od kolejnych łez głosem.
- Porozmawiamy jutro – dodałaś słysząc, że chłopak jeszcze nie odszedł.
-Obiecujesz ?
-Obiecuję – szepnęłaś, po czym nie mogąc dużej ustać osunęłaś się na drzwiach.
Usłyszałaś głośne westchnięcie chłopaka, który musiał dać za wygraną. Odszedł niepewnym krokiem, zamykając się we własnym pokoju. Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, ty znów się rozpłakałaś. Nadszedł moment na który długo czekałaś. Jednak gdy minęło 10 minut, 20, czy godzinę nie sprawiało to żadnej ulgi. Czułaś się tak samo beznadziejnie mała i nie potrzebna.  To miała być długa noc, pełna nieprzyjemnych wspomnień i przeżyć.

***************
Obudziło cię płukanie do drzwi. Otworzyłaś niechętnie oczy, czując zmęczenie.  Ale jak to możliwe ? Przecież właśnie się budzisz. Powinnaś otworzyć szeroko oczy, uśmiechając się, gdyż do twojego pokoju zawitał nowy dzień. Z radością zeskoczyć z łóżka, rozciągnąć się i spojrzeć na piękny krajobraz za oknem. Przynajmniej tak było na filmach. Ty tymczasem znów ponaglona następującym pukaniem, otarłaś sklejone od łez i makijażu oczy. Twój pokoju oświetlały promienie słońca, które wpadały przez nie zasłonięte okno. Zmrużyłaś oczy, by dojrzeć która godzina. Było już grubo po południu.
- Czego ?! – Rzuciłaś zachrypniętym głosem.
- To ja Louis, nic ci nie jest ? -Zapytał trochę spiętym głosem.
-Żyję- Odpowiedziałaś, na nowo okrywając się kołdrą.
-Mówiłaś, że pogadamy.
-Jezuuu Louis, daj mi jeszcze godzinkę, muszę się jakoś ogarnąć.
-Ta, ciekawe co takiego pomoże ci zetrzeć z buzi wczorajszy wieczór – zakpił, nie zadowolony.
Nie doceniasz mnie- odkrzyknęłaś próbując udać wesoły ton, jednak nie dało się ukryć, że nawaliłaś z ty pomysłem.
Pierwsze co zrobiłaś, był zimny ożezwiący prysznic, który podobno pomaga na  zdrowe myślenie, którego miałaś poważne braki.    Ubrana w świeże ciuchy, zaczęłaś naprawę twarzy. W pierwszym momencie wzdrygnęłaś się widząc swoje odbicie. Wyglądało dużo gorzej niż się tego spodziewałaś. Sinieć pod okiem przybrał barwę wyrazistego fioletu. Z każdą sekundą traciłaś nadzieję za sensowne wywinięcie się z tej sytuacji. Co niby powiesz Liamowi ? Nie jest głupi, nie nabierze się na nieszczęśliwy upadek. Puder i podkłady na mało się zdały. Nawet pod tysięczną warstwą, siniak by nie znikną.
- Lepiej już nie będzie – szepnęłaś do siebie.
Efekt nie był wymarzony. Szczególnie opuchlizna dawała w kość. Teraz zostało najtrudniejsze zadanie. Wyjaśnienie wszystkim co się stało, i rozmowa z Louisem, który nie miał zamiaru odpuścić, dopóki nie dowie się o każdym detalu.
Niechętnie opuściłaś pokój zmierzając ku dole. Z salonu już dało się usłyszeć głośny śmiech chłopaków i sprzeczki. Przystanęłaś na chwilę w progu. Zayn z Niallem, wyrywali sobie z rąk ostatnią paczkę chipsów, a Liam i Harry im kibicowali. Jedynie Louis siedział przybity, bez zainteresowania gapiąc się w ekran telewizora. Hałasy ustały, gdy tylko wkroczyłaś do salonu. Nagle paczka z chipsami nie była już tak ważna, a to ty ukradłam jej całą uwagę. Wszyscy gapili się na ciebie ze zdziwieniem, jednak nikt nie odezwał się ani słowem. Louis jak jedyny, wrócił do ponownego gapienia się w telewizor, tak jak by twój widok sprawiał mu ból.
- Co ci się do cholery stało !? – Jako pierwszy odezwał się Liam.
-Nic co dotyczy ciebie – odpowiedziałaś ironicznym tonem, jak zwykle przybierając formę denerwującej, młodej siostry.
-Gadaj, jak nie to dzwonie po rodziców ! –Powiedział podniesionym tonem.
-Trzęsę się ze strachu – Odpowiedziałaś, udając, że jego groźba w ogóle na ciebie nie działa, co w rzeczywistości nie było prawdą.
Gdyby tylko rodzice dowiedzieli się prawdy, dali by ci szlaban na całe życie, ale najpierw odesłali by do jakiejś kujońskiej szkoły z akademikiem w Londynie, gdzie uczono jak przystaje się zachowywać młodym damom. W dodatku odcięli by cię od wszelkich kontaktów z ‘ przyjaciółmi ‘.
-Myślałem, że trochę zmądrzałaś, ale ty nadal zachowujesz się jak rozpuszczony bachor. – Stwierdził, ze złością w głosie.
- A ty nadal jesteś upierdliwy, i przykro mi że twoje życie jest tak nudne,  że musisz interesować się moim ! – wrzasnęłaś, na tyle głośny, by sąsiedzi zadzwonili na policję zgłosić przemoc domową.
Bez żadnych ceregieli, opuściłaś salon, prując niczym rakieta do swojego pokoju. Smutek, czy rozpacz poszły w niepamięć. Jedyne co teraz tobą kierowało była czysta złość, która nie prędko miała się wypalić.
- Ja z nią pogadam – rzucił bez żadnych emocji w głosie Louis.
Liam nadal zszokowany, twoimi słowami, kiwną tylko głową po czym usiadł na sofie.
-Będzie dobrze stary – rzucił  pocieszająco Zayn, klepiąc przyjaciela.
-Wątpię, coś złego się z nią dzieje. Zawsze, lubiła się sprzeczać i stawiać na swoim, ale teraz to jest zupełnie co innego. Jak by była inną osobą.
W tym samym czasie ty niczym burza przemierzałaś przez swój pokój, otwierając wszystkie szuflady i szafy na roścież. Z pod łóżka niemal wydarłaś wielką walizkę, która w błyskawicznym tempie zaczęła się zapełniać. Zaczęłaś wrzucać w nią niemal wszystko. Stare, czy nowe, potrzebne czy nie. Nie miałaś czasu by to segregować. Z frustracją zaczęłaś po niej skakać by tylko się zasunęła. Nie pamiętasz kiedy ostatnio byłaś w stanie tak wysokiej furii. W tym samym czasie, do twoje pokoju wszedł Louis. Normalnie roześmiał by się na taki widok, ale tym razem jego twarz była kamienna. Obserwował twoje wzmagania w milczeniu, a gdy miałaś już wychodzić, zupełnie go ignorując, złapał cię mocno za nadgarstek.
- Gdzie idziesz ?
- Nie twoja sprawa – odrzuciłaś, wyrywając mu się.
- Mam dość waszej dwójki ! Co wam się niby wydaje ?! Że zmienicie świat, a w tym mnie ?! Bardzo mi przykro, że psuję wam ten genialny plan ! – Znów krzyknęłaś, miałaś nadzieję, że na tyle głośno, że wszyscy cię usłyszą, a w szczególności Liam.
- Najpierw się uspokój, a potem pogadamy – Odpowiedział spokojnie, zupełni ignorując twoją złość i frustrację.
-Uspokój się ?! Czy ty w ogóle siebie słyszysz ?! To wy się uspokójcie ! Przez dwa lata twój koleżka nawet się mną nie interesował, jak i całą rodziną ! Jak dzwonił, to tylko po to żeby powiedzieć cześć i się rozłączyć ! Był zbyt zajęty  sobą i robieniem kariery z wami ! Radziłam sobie bez niego dwa lata, i przeżyje kolejne ! Nie chce, i nie potrzebuj go ! Krzyczałaś, ledwo łapiąc oddech.
-Skończyłaś ? – Zapytał nie wzruszony.
Popatrzyłaś na niego wielkimi oczami, ale na nim nie zrobiło to wrażenia. Gdyby tylko nie ściskał cię za nadgarstki, już przywaliła byś mu w tą piękną buźkę.
- Ty nic nie rozumiesz, puszczaj mnie ! -Wrzasnęłaś, odpychając go od siebie.
Złapałaś, za walizkę, po czym niezdarnie zwlekłaś ją po długich schodach.
W korytarzu czekał na ciebie Liam, a za nim chłopaki. Oczywiście torowali ci drogę przed ucieczką.
Spływaj Liam, nie mam ochoty na ciebie patrzeć – Powiedziałaś, niemal gorzkim tonem.
- (T.I) ja nie wiedziałem, że to tak wygląda … - Zaczął, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów.
-Nie wiedziałem, że masz problemy, czemu nie zadzwoniłaś ? Nie powiedziałaś ? … - Zapytał ze skruchą.
-Nic by to nie zmieniło Liam … - Powiedziałaś cicho, zwalniając ze swojego głośnego nabuzowanego złością tonu.
-Pomógł bym ci.
- Muszę już iść – powiedziałaś, spuszczając wzrok.
-Przecież wiesz, że cię nie puszczę – powiedział łagodnie.
-Kiedyś musisz.
-(T.I) pozwól mi wszystko naprawić … pozwól sobie pomóc .
-Liam, nie mam do ciebie żalu. Stało się tak jak stało… Nie czuj się za mnie odpowiedzialny. To twoje życie, miałeś prawo wyjechać i być szczęśliwy. To ja przepraszam cię za to co powiedziałam na górze… Mój błąd, nie miałam racji.
- Miałaś. Żałuję, że tak się stało.
-Daj już spokój. Zostawmy przeszłość za sobą, i paczmy w przyszłość – Próbowałaś się do niego uśmiechnąć, ale byłaś w zbyt słabym humorze by ci to wyszło.
Widząc smutek w jego ciepłych, brązowych oczach, niemal o takim samym odcieniu jak twoje, cały lód w twoim sercu roztopił się jak za pstryknięciem palców. On żałował, naprawdę żałował, że nie było go przy tobie, gdy go potrzebowałaś. Cała złość i bunt, równie szybko opuściły twoje ciało. Nie mogłaś stać tak dłużej. Podeszłaś do chłopaka, tuląc się do niego. Zupełnie jak za dawnych czasów.
-Będzie dobrze – Szepną ci na ucho.
-Oczywiście – skłamałaś po dłuższej chwili.
Dobrze wiedziałaś, że tak nie będzie. Ale jaki był sens w martwieniu Liama ? Żaden. To było twoje życie i twoje problemy. Nie mogłaś nikogo w to wciągać.
- (T.I ) pogadamy ? Usłyszałaś pytanie.
To Louis, stał w połowie schodów, przyglądając wam się z lekkim uśmiechem.
Nie zdążyłaś odpowiedzieć, gdyż ktoś zaczął desperacko głośno, bez zastopowania pukać w drzwi. Popatrzyłaś zdziwiona za chłopaków, skąd dochodził hałas.  To Zayn który stał  najbliżej otworzył.
- Jest (T.I) ? - doszedł cię głos, od którego nogi o mało się pod tobą nie ugięły.
-A ty kim jesteś ? – Zapytał brunet.
-Mike, jej chłopak – odpowiedział grzecznym tonem, co w ogóle nie było do niego podobne.
I wtedy stało się coś najmniej spodziewanego. Działo się to zbyt szybko by zarejestrował, lub jak kol wiek zareagować. Louis niczym ninja rzucił się ze schodów, przeskakując co trzeci schodek. Wydawało się, że nie widzi niczego poza drzwiami i osobą w nich stojącą.
Louis nie ! – wrzasnęłaś na całe gardło.
W ostatniej chwili złapałaś go za skrawek koszuli, jednak to w niczym nie pomogło. Materiał niemal od razu wyślizgną się z twojej dłoni.  Odepchną wszystkich z drogi, jedyne co się liczyło, to, to by dotrzeć do drzwi.

4 komentarze:

  1. Świetny, ja nie zapomniałam. Czytam twój blog od początku i liczę. na to ze nastepna czesc ukaze sie szybciutko . :D pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. cudownie <3 .Nie mogę się doczekać kolejnego wpisu .Mam nadzieję że pojawi się lada chwila .Pozdrawiam ; hihelloby.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy kolejna część??????Już się nie moge doczekać ta jest cudowna.

    OdpowiedzUsuń