sobota, 20 października 2012

I żyli długo i ... ( Część 1)


Hej wszystkim :) Dziękuję bardzo za komentarze do poprzedniego imagina. Jesteście kochani. Chciała bym żeby tylko więcej z was komentowało :)  Ten imagin już chciałam napisać dawno, ale jakoś nie umiałam się za niego zabrać. Ta część wyszła mi dosyć długa, może wytrwacie do końca. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Proszę komentujcie i głosujcie w ankiecie :D  Miłego czytania !

 
Na ogół jesteś dobrą dziewczynką. Zresztą pochodzisz zbyt dobrej rodziny by ktokolwiek się czegoś domyślał, lub odważył się zasugerować. Przecież jesteś siostrą sławnego Liama Payna. Nie mogła byś zbezcześcić imienia swojej rodziny. Od razu sprowadziła byś na głowę sobie i swoim bliskim fotoreporterów i dziennikarzy. Jednak pozory czasem mylą. Nawet tak idealna dziewczyna jak ty, która w pewny sensie jest zmuszona być idealną, ma swoje ciemne strony. Może nawet ciemniejsze niż niektórzy z nas. Wczoraj przyjechał twój brat z całym zespołem którego nie widziałaś już od kilku miesięcy. Bardzo się ucieszyła z jego przyjazdu, od dzieciństwa byliście dosyć zżyci. Chociaż Liam już od tak długo śpiewa z zespołem, nigdy nie miałaś okazji ich poznać. Gdy tylko przyjechali między wami niemal od razu utworzyła się niesamowita nić przyjazni. Bardzo dobrze dogadywałaś się z chłopakami. Było tyle śmiechu co nie miara. Już dawno tak dobrze się nie bawiłaś. Louis potrafił przejść samego siebie. O mało nie wyplułaś płuc, podczas wybuchania, co chwila śmiechem. Już po niemal dniu mogłaś nazwać ich przyjaciółmi. Przy nich możesz na chwilę odpocząć. Czujesz, że zwalniasz i zauważasz więcej rzeczy. Po raz pierwszy jesteś szczęśliwa, nie przejmując się tym co zawsze. Potrafisz się bawić w zdrowym towarzystwie. Jednak wiesz, że to nie potrwa długo. Chłopaki przyjechali do was tylko na trzy tygodnie, a później razem  Liamem wyjeżdżają z kraju dawać kolejne koncerty. A ty znów wrócisz do rzeczywistości, która jest dosyć drastyczna. Dzisiejszego ranka wasi rodzice musieli wyjechać, w pilnych sprawach służbowych. Długo rozmyślali czy mogą zostawić was samych na kilka dni, jednak wspólnymi siłami udało wam się uzyskać wolną chatę. Od razu przybiliście piątki, przekomarzając się komu należą się podziękowania, za te efekty. Nie ma to jak cały dom dla siebie, bez żadnego czepiania się, czy wzbraniania. Dzisiejszego wieczora miałaś wyjść tam gdzie zawsze. Dziś miało być łatwiej, rodziców nie ma, musisz tylko dać radę sobie z Liamem. Ubrałaś na siebie czarne rurki, swoją ulubioną błękitną bluzę z kapturem który automatycznie zarzuciłaś na głowę. Ubrałaś szybko buty, już chwytając za klamkę gdy nagle, ktoś złapał się za nadgarstek z pytającym wzrokiem. Westchnęłaś ciężko, podejrzewając, że coś takiego może się zdarzyć. Jednak jako osoba zapobiegliwa, już miałaś wykute na pamięć, jak prawidłowo przeprowadzić tą rozmowę.
-Liam, braciszku, dziś jakoś się mijamy – uśmiechnęłaś się do niego, rozpoczynając grę w słodką idiotkę.
-Rzeczywiście siostrzyczko – Przytakną, wciąż nie spuszczając z ciebie wzroku.
-Gdzie się wybierasz ? – Spytał, bez zbędnych ogródek.
-No wiesz, tu i tam, gdzie mnie wiatr poniesie –  wyszczerzyłaś się w głupkowatym uśmieszku.
-No słucham, nawija dalej – Nadal nie dawał za wygraną.
Znów westchnęłaś, przewracając oczami.
- Umówiłam się z chłopakiem, zadowolony ?
- (T.I) Ma chłopaka ? – Dobiegły was krzyki z salonu.
Chłopaki najwidoczniej  podsłuchiwali.
Liam popatrzył na ciebie pytająco.
-No Mike, nie pamiętasz ? – Zapytałaś lekko zirytowana.
Liam znieruchomiał, a jego oczy automatycznie powiększyły się do granic możliwości.
- No co ? – Burknęłaś niezadowolona.
- Przecież to narkoman, jeszcze rok temu miał wytoczoną sprawę w sądzie za sprzedawanie trawy nieletnim – oburzył się nagle, w dalszym ciągu blokując ci drzwi wyjściowe.
- Po pierwsze to było już dawno, po drugie sprawa została umorzona, bo nie mieli na niego wystarczająco dowodów, po trzecie jeśli nawet to zrobił, to nie dziwie mu się. Jego rodzina jest totalnie posrana, a on jest sam, nie ma nikogo. Nie radzi sobie.
-I to go niby tłumaczy ?!  – Niemal krzykną wzburzony.
-Przestań, nic mu nie udowodniono ! A teraz z łaski swojej suń się, bo chcę wyjść ! – Powiedziałaś podniesionym głosem.
-O nie, nie, nie ! Zostajesz w domu ! Masz 16 lat i nie będziesz szlajać się z narkomanem po nocy !
-A co ci do tego ?! To że jesteś starszy 3 lata nie daje ci prawa decydowaniu o moim życiu ! – Wrzasnęłaś, tracąc cierpliwość.
-No przepraszam cie bardzo, ale to ja jestem za ciebie odpowiedzialny pod nieobecność rodziców ! Jestem pełnoletni, a ty nie, więc dziś ani w żaden inny dzień z nim nie wyjdziesz ! –Liam najwidoczniej też był wytrącony z równowagi, co prawie w ogóle mu się nie zdarzało.
-Hej ludzie, nie krzyczcie tak. Problemy najlepiej rozwiązuje się przez rozmowę – Po raz pierwszy do rozmowy wtrącił się Harry.
-Z nim / nią nie da się normalnie porozmawiać ! – Oboje wykrzyczeliście, w tym samym czasie. Normalnie wszyscy by się roześmiali, ale nikt nie miał na tyle dobrego humoru. Ty z Liamem skakaliście sobie do gardeł a pozostali One Direction stali bezradnie przysłuchując się kłótni.
-Nie obchodzi mnie twoje zdanie, wychodzę ! -Krzyknęłaś po raz kolejny próbują wyminą brata, jednak to nie dawało wymarzonych skutków. Baaa to nie dawało żadnych skutków.
- Ciekawe co by rodzice powiedzieli – Udał głęboko zamyślonego.
- Pozwolili by mi wyjść ! Zawsze wieczorem wychodzę !
-Taaa pozwalają, bo wciskasz im kit !
-Nie prawda ! Dobrze wiedzą, że wychodzę z Mike'em !
-Tak ? Czyli jak do nich zadzwonię i spytam, to potwierdzą twoją wersje ? – Liam uśmiechną się podstępnie już wyciągając telefon z kieszeni spodni.
- Nie - wrzasnęła rzucając się na niego w próbie odebrania mu komórki.
Jednak on nic z tego sobie nie robił, śmiał się tylko z tego jak idiotycznie wyglądasz podskakując i nie udolnie wyrywając mu telefon.
-Jak dzieci – westchną Harry.
-No to chyba już wszystko jest wiadome – Powiedział poważnym tonem Liam odkładając telefon do poprzedniego miejsca.
Popatrzyłaś na niego z nienawiścią i poddaniem się. Mierzyliście się tak przez parę chwil, aż w końcu ktoś wam przerwał.
-Oboje zwolnijcie. ( T.I) Przecież z nami też możesz się zabawić – powiedział trochę niepewnie Louis.
Twój wzrok padł teraz na na niego.
-Dzięki Louis, ale dzisiaj odpuszczę sobie – uśmiechnęłaś się do niego słabo, a pózniej twój na nowo nienawistny wzrok padł na Liama.
Nie umiesz się bawić ! Jak zwykle wszystko psujesz – Powiedziałś dobitnym tonem po czym szybkim krokiem ruszyłaś na górę do swojego pokoju. Już po chwili dostałaś sms od  z niecierpliwionego Mikea gdzie jesteś.

                                                                            ****************
Dochodziła już północ. Minęły trzy godziny od twojego nieudanego wyjścia, które oczywiście musiał zepsuć ci Liam. Jednak ty nie miałaś zamiaru poddać się tak łatwo. Oczywiście dobrze wiedziałaś, że cała piątka chłopaków siedzi na dole w salonie i że masz małe szanse na ucieczkę, ale nie mogłaś poddać się bez walki. Niemal tak cicho jak myszka wyszłaś z pokoju i zaczęłaś stawiać wolne i delikatne kroki na starych schodach, które chcąc nie chcąc poskrzypywały pod twoim ciężarem. Nie byłaś zbyt wysoką osobą, byłaś bardzo szczupła co znacznie ułatwiało ci sprawę.  Jeszcze tylko dwa stopnie zostały do pokonania gdy nagle rozległ się głośny okrzyk radości dochodzący z salonu. O mało nie dostałaś zawału ze strachu, w ostatniej chwili złapałaś się barierki by nie spaść. Po chwili uspokojenia się, zacisnęłaś powieki pokonując dwa ostatnie schodki. Od drzwi dzielił cię jeszcze spory kawałek. Stanęłaś delikatnie na palcach pokonując cztery kroki. Stąd było widać salon i siedzących w nim chłopaków. Na twoje nieszczęście Louis cię zauważył. Serce nachwalę przestało ci bić by po chwili zaczęło na nowo walić w dzikim tępie. Chłopak już otwierał usta by coś powiedzieć, jednak ty szybko pomachałaś mu ręką by tego nie robił. Zmieszany popatrzył na ciebie nie wiedząc jak ma postąpić. Złożyłaś ręce jak do modlitwy i popatrzyłaś na niego błagalnym wzrokiem. Widziałaś jak chłopak się waha, co chwila otwierając usta by na nowo je zamknąć. Po najdłuższych sekundach twojego życia chłopak uśmiechną się do ciebie delikatnie i kiwną  lekko głową, by nikt nie zwracał na niego uwagi. Uśmiechnęłaś się do niego szeroko wymawiając nieme dziękuję. Potem znów na palcach ruszyłaś do drzwi gdzie do pokonania zostało ci parnaście metrów. Złapałaś delikatnie za klamkę, uważając by nie wydać przy tym za wiele dźwięków. Z wymalowanym uśmiechem na twarzy wyszłaś z domu czując się wolna. Potem tylko ruszyłaś w miejsce waszych spotkań. Nie znajdowało się ono daleko. Byłaś już tam po 15 minutach szybkiego marszu. Czułaś, że nie powinnaś tego robić. Wszystko krzyczało w tobie – Nie idź, wydarzy się coś złego. Jednak ty postanowiłaś to ignorować. Nie umiałaś trzymać się od tego daleka. To była jakaś stara zapuszczona uliczka. Niekiedy stały tam domy. Teraz pozostały tylko ruiny, kawałek przy kawałku wygrafitowane właśnie przez was. Zanim jeszcze weszłaś w uliczkę, już dało się usłyszeć przytłumione dźwięki rapu. Zarzuciłaś szybkim ruchem kaptur na głowę, po czym ruszyłaś pewnym krokiem przed siebie. Nie minęło długo, a już czułaś unoszący się w powietrzu zapach dymu. Zdecydowanie to nie były tylko papierosy.
- Hej Payne, mamusia cię puściła ?! Przywitał cię złośliwy okrzyk Grega, który uważał się najlepszego kumpla twojego chłopaka.
Ale ty chyba jako jedyna wiesz, że Mike’a mało kto obchodzi. Od zawsze jedyną osobą którą się przejmuje jest on sam, jest zapatrzony w siebie. Czasami wydaje ci się, że nawet na tobie mu nie zależy. Coraz częściej zastanawiasz się, czy w ogóle cię kocha. Ale czy takiego kogoś jak Mike stać na uczucia ? Najłatwiejszym wyjściem było by gdybyś go zostawiła,  zapominając o tym co was łączyło i co razem przeżyliście. Jednak ty nie mogłaś. Za bardzo uzależniłaś się. Nie tyle od niego co od całej waszej grupy. Nie dała byś rady wrócić do przeszłości, która była, jest i zawsze będzie szara. To co razem robicie jest nie obliczalne, nieprzewidywalne. Nigdy nie wiadomo jakie będzie zakończenie waszych szalonych wybryków. Dzięki tym ludziom czujesz, że żyjesz. Skoki adrenaliny sprawiają, że zapominasz o realnym świecie, czujesz, że możesz zrobić wszystko. To oni wyciągnęli cię z monotonii w którą popadłaś. Wymazali chwile, które były przepełnione płaczem. Czas w którym byłaś wyśmiewana, Czas kiedy wychodziłaś tylko do szkoły, poszedł w niepamięć. Już go nie ma. Teraz jest inaczej. Ludzie cię szanują. W niektórych nawet wzbudzasz strach, nie bez powodu. Przecież należysz do ‘ Nich’ grupy która wywołuje strach i respekt w mieście. Odkąd cię w to wciągnęli, świat jest zupełnie inny. W pewnym sensie lepszy. Robisz rzeczy o których nawet nie śniłaś. Ryzykujesz. Policja już nie raz deptała wam po piętach, jednak za każdym razem udało wam się uciec. Ile jeszcze razy uda ci się ich uniknąć ? Co jeśli w końcu cię złapią ? Wiesz, że to złe, ale nie możesz przestać. Boisz się, że przeszłość wróci. Słysząc śmiechy, otrząsnęłaś się z zamyślenia w które chwilowo popadłaś. Popatrzyłaś na ‘ osiłka’ ze sztucznym uśmiechem.
- Zamknij się Greg, nie mam ochoty na twoje debilizmy.
- Ooo, nasza gwiazdka się rozkręca, braciszek kazał ci tak mówić ?
-Uuu, rozległ się przytłumiony odgłos gapiów, którzy tylko czekali na dalszy obrót sprawy.
Zacisnęłaś pięści tak mocno, że aż krew ci od nich opłynęła. Nienawidziłaś gdy tak cię nazywano. Nienawidziłaś być traktowana inaczej tylko dlatego, bo twój brat był sławny. Rozpoznawalność czy sława, ty tego nie chciałaś. Skrzywiłaś się ze złości po czym sztywnym krokiem ruszyłaś w kierunku Grega, któremu ironiczny uśmieszek nie schodził z twarzy. Miałaś zamiar go porządnie walnąć, oczywiście furia w której się znajdowałaś nie dawała ci myśleć trzeźwo.
- Hej, oboje przestańcie się wygłupiać – Usłyszałaś znudzony głos swojego chłopaka, z którym się jeszcze nie widziałaś.
Jednak ty go nie posłuchałaś, szłaś dalej w zaparte.
-( T.I) Daj spokój, co niby zrobisz ? – Mike złapał cię za rękaw, nie pozwalając dalej iść.
-Wytrę uśmieszek z buzi, temu głupkowi – Powiedziałaś podsinionym tonem, tak by Greg cię usłyszał.
Jego jedyną reakcją na te słowa był głośny śmiech. Mike też ledwo się od tego powstrzymywał.
- Daj spokój, lepiej napij się piwa – rzucił poprawiając na swoich czarnych włosach, swoją równie czarną skate czapkę.
- No miło wiedzieć Mike, że się stęskniłeś – rzuciłaś ironicznie.
- Jak by to nie było oczywiste – Chłopak udał oburzonego, po czym pocałował cię.
- Ejjjj ludzie przestańcie, zrzygam się – Dobiegł was czyjś okrzyk.

Wolnym krokiem ruszyłaś w stronę wysokiego muru, na którym jeszcze nikt nie siedział. Wszystkich było was około dziesięciu. Niektórzy zaczęli tańczyć w rytmie rapu dochodzącego z czyjejś komórki, część całowała się, lub obmacywała w najciemniejszych kontach. Inni znów popijali coś z butelek, co zdecydowanie nie było sokiem, a jedna osoba z fascynacją i oddaniem zaciągała się                                  ‘ papierosem’ Westchnęłaś tylko nie wiedząc na czym zawiesić oko. Sama czasami zastanawiasz się po co tu przychodzisz. Jednak odpowiedz jest prosta. Strach przed przeszłością, która powróci, jeśli zostawisz tych ludzi. Znasz się dobrze ze wszystkimi tutaj. Oni jako jedynie chociaż trochę cię rozumieją. Nie można nazwać ich prawdziwymi przyjaciółmi, ale przynajmniej się nie czepiają .Kiedyś próbowałaś się zaprzyjaźnić z dzieciakami z dobrego domu, które nie muszą się niczym przejmować i mają wszystko, jednak szybko odkryłaś że to zwyczajni snobi. Chociaż tobie też nic nie brakuje, najlepiej czujesz się w towarzystwie tych o to ludzi.
-Hej ludzie, pora na skosztowanie tego cudeńka ! – Krzykną twój chłopak, pokazując wszystkim małe zawiniątko.
- Co to ? Zdziwiłaś się.
-Nasze wybawienie – Odpowiedział z dalszą dumą w głosie, uśmiechając się do ciebie.
Wszyscy jak na zawołanie zaczęli gwizdać i klaskać.
-Koleś jesteś najlepszy – Odezwał się z aprobatą Greg.
Ty tylko przewróciłaś oczami. Nienawidziłaś tego gościa. Był najwredniejszym chłopakiem z waszej grupy. On też za tobą nie przepadał. Ciągle powtarza, ze tu nie pasujesz i że twoje miejsce jest willi, w której mogła byś się lansować sławą swojego brata.
-Narkotyki  ? – Zapytałaś nie będąc zbyt zaskoczona faktem, że Mike znów coś przyniósł.
Chłopak podszedł do ciebie obejmując cię ramieniem.
-Jedziesz pierwsza ? - Zapytał z zachęcającym uśmiechem.
-Dziś nie mogę, moi starzy wyjechali i zostawili mi na głowie braciszka. W domu jest jeszcze gorszy rygor.
Oczywiście nie obeszło się bez chichotów, Greg jak najbardziej tego nie ukrywał, śmiał się ile fabryka dała.
-Następnym razem – Obiecałaś, nie bardzo zastanawiając się nad tymi słowami.
Byłaś w stanie powiedzieć wszystko byle tylko Greg się przymkną. Nie byłaś osobą która jest uzależniona od narkotyków. Zawsze próbowałaś ich unikać najbardziej jak tylko się dało, ale czasami nie wypadało odmówić. Zresztą nie zawsze ćpaliście. Zazwyczaj wystarczyła do zabawy  dobra flaszka wódki i głośna muzyka. A jak nie to, to robiliście cie inne rzeczy, które doładowywały cię adrenaliną. Nie minęło długo, a już prawie wszyscy zaciągnęli się białym proszkiem. Na początku było miarę znośnie, ale pózniej większość z braku sił leżała na ziemi, inni wydzierali się na cały głos, śpiewając jakieś wulgarne piosenki, a pozostali robili Bóg wie co, schowani za krzakami ze swoimi dziewczynami. Twój chłopak też nie był lepszy. Co chwila podchodził do jakieś nawalonej laski i zaczął do nich zarywać. Czułaś jak by ktoś łamał ci serce, zaczęłaś się nawet zastanawiać czy gdyby ciebie tam nie było, to czy nie przespał by się z jedną z nich. Kochasz go przecież tak bardzo, nawet jeśli on nie kocha ciebie z taką samą mocą. Nie przeżyła byś tego gdyby cię zostawił. Zaczęła dochodzić już trzecia godzina. Szczerze mówiąc nudziłaś się, kiedy pozostali mieli świetną zabawę pod wpływem magicznych proszków. Raz nawet pożałować, że sama tego nie wciągnęłaś. W końcu zaskoczyłaś z murku podchodząc do ledwo trzeźwego Mikea.
- Zmywam się do domu – powiedziałaś, potrząsając jego ramieniem.
Chłopak spojrzał na ciebie zamroczonym wzrokiem. Zaczęłaś się zastanawiać czy w ogóle wie kim jesteś. Niespodziewanie złapał cię za ramiona przygniatając do ściany. Zaczął rozsuwać twoją bluzę, z takim zawzięciem, że aż się wystraszyłaś. Próbowałaś go od siebie odepchnąć, Tm samym rozpoczynając szamotaninę.
-Nie, Mike Nie ! – Wrzasnęłaś wciąż wyrywając mu się.
-Daj spokój będzie fajnie – Chłopak zaśmiał nadal kontynuując ściąganie twojej bluzy.
Po chwili poczułaś jego dłonie, które wsadził pod bluzkę, na swoich biodrach. Od razu cię zmroziło, przez jakiś czas nie mogłaś się poruszać. Bałaś się. Najzwyczajniej w świecie trzęsłaś się ze strachu. W okuł nie było nikogo, kto mógł by ci pomóc. Krzyk ? Po co ? I tak każdy jest zbyt naćpany żeby zauważyć, że coś jest nie tak. Z jeszcze większą siłą odepchnęłaś go od siebie, co w końcu dało efekt. Jednak jemu się to nie spodobało. Od razu zauważyłaś złość i irytację na twarzy chłopaka.
- Dziwka, pewnie wolisz robi to z kimś innym ! – Krzykną nie panując nad emocjami.
Pokręciłaś z przerażeniem głową.
- Pewnie z jednym z tych pedałów, z którymi śpiewa twój braciszek.
W mgnieniu oka był już przy tobie dając ci w twarz. Z nosa i ust poleciała ci strużka krwi a policzek zaczął piec z bólu. Od razu pojawiły ci się łzy w oczach. Nie czkając aż będzie za późno uciekłaś stamtąd, z donośnym płaczem. Biegłaś ile sił w nogach. Bałaś się, że zacznie cie gonić i znów zrobi ci krzywdę. Kilka razy podczas biegu upadłaś rozdzierając przy tym spodnie. Na szczęście nie poniosłaś większych szkód. Światła, latarni pomagały ci dotrzeć do domu. Z ulgą stanęłaś na ganku, chwytając za klamkę. Jednak drzwi były zakmnięte. Jeszcze kilka razy próbowałaś dostać się do środka, lecz wszystko było na marne. Cała w łzach rozpłakałaś się jeszcze bardziej. Super teraz będziesz musiała dzwonić dzwonkiem do domu, znając życie otworzy Liam i wścieknie się jak zobaczy cię w taki stanie. Jednak już po chwili usłyszałaś specyficzny dźwięk odblokowywanych drzwi. Skuliłaś się w sobie, oczekując kolejny atak, tym razem słowny. Jednak nic takiego się nie stało. W progu stał Louis. Chłopak momentalnie zrobił oczy wielkości spodków i rozdziawił usta ze zdziwienia. Nawet przy nim nie mogłaś opanować płaczu.  Momentalnie spuściłaś głowę i weszłaś do domu, spazmatycznie łapiąc powietrze. W domu było nadzwyczaj cicho. Domyślałaś się że wszyscy już śpią w swoich pokojach. Miałaś już pobiec na górę, gdy przypomniałaś sobie o zszokowanym chłopaku. Odwróciłaś się do niego, patrząc prosto w wystraszone oczy.
-Nie możesz im powiedzieć – szepnęłaś błagalnie, ocierając twarz z krwi.

czwartek, 4 października 2012

Imagin 10


Obudził was jak zwykle ten sam dźwięk budzika. Żadne z was nie chciało go wyłączyć, dopóki ty się poddałaś, nie mogąc  wytrzymać nie znośnego jazgotu tak nie wielkiej rzeczy, wyłączyłaś go nie zgrabnym ruchem.
-Znów przegrałaś – zaśmiał się zaspanym głosem Liam.
-Chciałbyś - prychnęłaś żartobliwie po czym wstałaś lekko się chwiejąc.
Jednak już po chwili znów leżałaś w jego objęciach, gdyż on nie dał ci tak szybko odejść.
-Nigdzie cię nie puszczę- zaśmiał się zakrywając was kołdrą.
Ty również zachichotałaś, czując przyjemne pocałunki na swojej szyi, które schodziły ku dole.
-Kocham cię - szepną.
Od tych słów łzy stanęły ci w oczach. Tak bardzo będzie ci tego brakować. Tych wszystkich ciepłych słów, pocałunków, poczucia bezpieczeństwa i tego w jaki sposób on na ciebie wpływa. Przy nim jesteś zupełnie inną osobą. Jego pozytywna energia tak dobrze na ciebie działa, a za niedługo ma już tego nie być. Na nowo masz stać się zagubioną dziewczynką, której każdy chce układać życie, a ona nie umie nawet zawalczyć o swoje marzenia. To wasz ostatni poranek spędzony razem. Liam dziś wyjeżdża w trasę na całe pół roku. Nie wyobrażałaś sobie jak tyle bez niego wytrwasz. Masz złe przeczucia co do tego wyjazdu. Przecież związki na odległość mają małe szanse na przetrwanie. Zamrugałaś oczami, by odgonić łzy. Nie czas teraz na płacz pózniej popłaczesz, pomyślałaś. Nie chciałaś by Liam widział jak bardzo cierpisz przez jego wyjazd. Jeszcze jakiś głupi pomysł szczelił by mu do głowy. Odwróciłaś się w jego stronę tak,  że wasze twarze dzieliły zaledwie milimetry.
-Ja ciebie też - odpowiedziałaś, po czym złożyłaś pocałunek na jego ustach.
-Nie wiem jak wytrwam tyle miesięcy bez ciebie -pożaliłaś się, nie mogąc wytrzymać. Czułaś że musisz dać upust choć trochu swoich emocji.
-Wytrwamy to, obiecuję.
-Wierzysz mi prawda ? -Zapytał po chwili, lekko trzęsącym się głosem, gdyż ty nie odpowiedziałaś.
Podniosłaś wzrok tak że patrzyłaś mu prosto w te cudowne, ciepło, brązowe oczy. Okazało się, że on nie spuścił z ciebie wzroku nawet na sekundę. Wypatrywał twojej każdej emocji, reakcji tak jak by z samego patrzenia na ciebie chciał wyczytać co teraz myślisz i czujesz. Wiedziałaś że musisz bardziej się postarać i być lepszą aktorką.
-Oczywiście że tak- odpowiedziałaś nie zbyt przekonująco, gdyż  głos ci zadrżał.
-Nie powinienem się zgadzać na tak długa trasę- szepną, gwałtownie podnosząc się z łóżka.
No i tego właśnie się obawiałaś. To wszystko twoja wina ! Krzyczał ci w głowie złośliwy głosik. Liam dostał wątpliwości, jeszcze chwile i w ogóle odwoła cała trasę.
-Przestań, to nie tak - od razu do niego podeszłaś i spojrzałaś prosto w twarz. On jednak unikał twojego spojrzenia.
-Popacz na mnie- zażądałaś.
Powoli podniósł głowę na nowo patrząc ci w oczy.
-Kocham cię, więc nie będę cie okłamywać -zaczęłaś nie pewnie.
-Wyjeżdżasz z czego nikt się nie cieszy, będzie trudno, ale przecież to tylko pół roku, przetrwamy ! Przecież sam tak powiedziałeś – mówiłaś  wkładając w każde słowo tyle entuzjazmu  na ile było cię stać.
-Jesteś pewna ? -Zapytał niepewnie chłopak.
-Oczywiście, że tak ! Nie możesz zmarnować takiej szansy !
-Ale to ty jesteś najważniejsza, nie mogę cię stracić przez taką głupotę.
-Nie stracisz, obiecuję- szepnęłaś po czym jak by na potwierdzenie tych słów pocałowałaś go namiętnie, nie mając świadomości że to ostatni raz.
-A teraz czas by się przygotować - powiedziałaś z szerokim uśmiechem co nie było łatwe, bo tak naprawdę miałaś ochotę dać upustu swoim słonym łzom.

                                                                          *******************
Od tąd możecie sb włączyć to -  http://www.youtube.com/watch?v=m15Xnqw1V6w&NR=1&feature=endscreen

Po dwóch godzinach byliście już gotowi. Pomogłaś spakować się Liamowi, spędzając z nim ostatnie chwilę przed długą rozłąką. Byliście już na lotnisku lecz do wylotu było jeszcze sporo czasu. Na lotnisku byli już pozostali chłopacy z menagerem. Nigdy nie lubiłaś tego gościa. Wydawał się dziwnie oschły i nie dostępny.  Było widać że trzyma dystans. Zawsze odnosiłaś wrażenie, że cię nie lubi. Zdziwiłaś się gdyż jego wzrok od razu powędrował na ciebie i wydawało ci się że przewierca cię na wylot.
-Cześć (T.I) -Przywitali się z tobą jak zwykle roześmiani i pogodni chłopacy.
-Hej- odpowiedziałaś im z uśmiechem.
-Idziemy oddać walizki teraz ? - Zapytał Zayn.
-W sumie po co mamy je targać za sobą -Odpowiedział Harry, po czym zaczęli iść w kierunku taśmy.
-Zaraz wracam- powiedział twój chłopak, obdarowując cię ciepłym uśmiechem.
Super pomyślałaś, teraz zostałaś sama z tym dziwnym typem, zwanym menagerem. Oczywiście nastała chwila niezręcznej ciszy, puściłaś mężczyźnie sztuczny uśmiech po czym unikałaś jego spojrzenia, wpatrując cię w ludzi którzy cały czas przewalali się po zatłoczonym lotnisku.
-Musimy porozmawiać – odchrząkną po niedługiej chwili.
Zdziwiona przeniosłaś wzrok na niego
-O czym ? -zapytałaś wymuszono- miłym tonem.
-Tobie i Liamie –odpowiedział po czym odszedł kilka kroków, dając ci znak byś postąpiła tak samo.
Zdziwiona, sama nie wiedziałaś  czemu, ale chciałaś wiedzieć co miał ci do powiedzenia, poszłaś za nim, z uwagą słuchając.
-Widzę jak bardzo mu na tobie zależy i jak cię kocha, ty zapewne jego też - Zaczął trochę nie pewnie.
Popatrzyłaś na niego ze zdziwioną miną, nie wiedząc czemu chce rozmawiać o tym co jest pomiędzy tobą a Liamem. Przecież to była wasza prywatna sprawa.
 -Ale to ma zupełnie inne skutki na jego karierze. – Kontynuował, coraz pewniej.
- Liam musi byś skupiony na pracy i na tym co robi. A ty jesteś obiektem który odwraca od tego, jego uwagę o 180 stopni. Przyciągasz go zupełnie jak magnes, co pewnego dnia może go zniszczyć. – Mężczyzna trochę speszony tą rozmową, odwrócił wzrok, udając że widzi w tłumie coś godnego jego uwagi.
-Co pan sugeruje ? - Zapytałaś słabym głosem.
Domyślałaś się do czego dąży i co będzie chciał byś zrobiła. Jednak musiałaś mieć pewność.
-Ta trasa to jedna z jego najważniejszych. Musi być w pełni skoncentrowany i dać z siebie wszystko. Jeżeli będzie myślał o tobie to odniesie zupełnie odwrotny skutek –  Meżczyzna  dalej grał na okrętkę, nie mówiąc ci nic w prost. Chciał byś sama się domyśliła.
-Chce pan żebym z nim zerwała ?- Zapytałaś z niedowierzeniem w głosie, choć w głębi siebie spodziewałaś się czegoś takiego.
Oczy piekły cię od napełniających się w nich łzach, a ciało owiło nieprzyjemny chłód, który miał ci towarzyszyć do końca życia bez Liama.
-Chyba ty też chcesz dla Liama jak najlepiej ?  Nie chcesz żeby zniszczył sobie życie z twojego powodu? -Mówiła jak by to było jego wytłumaczeniem, przed tym co sugeruje byś zrobiła.
Popatrzyłaś na niego przez łzy. Wyglądał jak by ci współczuł, w co nie mogłaś uwierzyć.
-Uwierz mi to nic osobistego- dodał po czym oddalił się na krok by znów się zatrzymać.
-On cię naprawdę kocha co niszczy was o boję. Ty będziesz cierpieć przez niego, a on będzie tracił szansę na przyszłość przez ciebie- Wypowiedział ostatnie słowa po czym odszedł zostawiając cię na środku lotniska, już prawie zapłakaną.
Od razu pokierowałaś się do łazienki z szumem myśli w głowie. Te wszystkie słowa cięły niczym nóż sprawiając ból. Wszystkie nadzieje i plany związane na przyszłość zostały rozwiane niczym piach przez wiatr. Przecież miało być tak pięknie. Jedyne przez co musieliście przejść to przez ten cholerny wyjazd, a teraz … nie masz już nic.  Zamknęłaś się w kabinie, zanosząc w miarę cichym płaczem. Wiedziałaś że ich menager ma rację. Jesteś tylko kulą u nogi Liama. Tylko go zatrzymujesz przed spełnieniem marzeń.  Musisz to zakończyć pomyślałaś popadając w panikę. Co mu niby powiesz ? Hej zrywam z tobą… bo co ? Tak bardzo go kochasz. Nie umiesz go zostawić, lecz wiesz, że musisz. Musisz dać mu odejść dla jego dobra. W miłość chodzi właśnie o poświęcenie, nie możesz trzymać go przy sobie na siłę, gdy jego to  niszczy. Wzięłaś kilka głębokich oddechów w celu uspokojenia się po czym wyszłaś z kabiny, nie zważając na zdziwione spojrzenia skierowane w twoim kierunku. Poszłaś prosto  dolusterka, wycierając twarz od łez. Wpatrywałaś się w czarne strugi, którymi były słone łzy wymieszane z czarnym tuszem do rzęs. Nie zważając na swoje ruchy wyciągnęłaś z torebki paczkę chustek. Ciężkimi ruchami zaczęłaś ścierać cały makijaż, którego nie było wiele, ale nie chciałaś rozmawiać z Liamem w takim stanie. Gdy wreszcie skończyłaś, nie miałaś już siły by bawić się w nakładanie makijażu odnowa. Przemyłaś twarz jeszcze raz zimną wodą, intęsywnie myśląc co masz mu powiedzieć. Już nawet nie czułaś starchu czy zmartwienia. Wydawało się tak jak byś odłączyła się od świata. Jak by ktoś wyłączył ci uczucia. Jednak nie trwało to długo. Gdy tylko wyszłaś z toalety i ujrzałaś chłopaków a znimi jego, odnowa poczułaś ten ból i tęsknotę, którą tak naprawdę miałaś dopiero doświadczyć.
-Gdzie tyle byłaś ?- Liam od razu cię przytulił.
-Hej wszystko w porządku ? - Spojrzał an ciebie z lekkim niepokojem.
-Oczywiście-odpowiedziałaś wymuszając sztuczny, szeroki uśmiech.
Czułaś na sobie przez cały czas wzrok menagera. Obserwował twój każdy ruch, chciał się dowiedzieć jakiej decyzji dokonałaś. Czy posłuchałaś jego rad i czy dasz mu odejść.
-Musimy pogadać - popatrzyłaś na chłopaka, po czym pociągnęłaś w innym kierunku.           
Na lotnisku oczywiście panował tłum jednak czasami przez mijających ludzi widziałaś jak chłopaki i menager z zaciekawieniem wam się przyglądają.
-Najpierw cię przytulę- szepnęłaś po chwili ciszy, zawieszając mu się na szyi i chytrze go ściskając.
Zdziwiony twoim zachowanie, przytulił cię do siebie mocno. Nie wiesz nawet ile tak staliście. Ale ty pragnęłaś by ta chwila trwała wiecznie. To ostatni raz kiedy jesteś tak blisko niego. Być może to także ostatni raz kiedy go widzisz. Chociaż jeszcze nie powiedziałaś ostatnich słów i możesz wszystko zmienić, czujesz, że jednak nie możesz. Było by to nie fair w stosunku do Liama. Łzy oczywiście zaczęły płynąć, odkleiłaś się od niego nawet nie zwracając na nie uwagi. Czułaś smutek i nie opanowaną tęsknotę, chociaż jeszcze jest przy tobie.
-Hej co jest- zaniepokoił się szatyn ścierając je za ciebie.
-Liam, to koniec – szepnęłaś, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy.
Chłopak popatrzył na ciebie nie wiedząc co się dzieje.
-Wybacz za te wszystkie obietnice złożone tego ranka- jęknęłaś a łez jak na złość poleciało jeszcze więcej.
-O czym ty mówisz ?- Liam albo nie chciał dopuścić do siebie prawdy, albo naprawdę nie rozumiał.
-Liam, przepraszam, że nie byłam idealną dziewczyną i nigdy nią nie będę, więc nie tracisz wiele- szepnęłaś tak jak by te słowa miały być pocieszeniem.
-Co ty mówisz ? ja cie kocham ! -Niemal krzykną.      
-Wybacz ale ja nie mogę !-  Przez cały czas patrzyłaś wprost jego pełne nie dowierzenia i strachu oczy, nie mogąc sobie wyobrazić że nie będziesz mogła już w nie patrzeć, kiedy tego zapragniesz.
- Bo ja tak naprawdę nigdy cię nie kochałam. To było bardziej jak iluzja. Próbowałam sobie to wmówić. Przepraszam że uświadomiłam sobie to tak pózno- powiedziałaś ledwo zrozumiale, dławiąc się łzami.
Z  oczu i jemu pociekła pojedyncza łza.
-Wybacz, wkrótce zapomnisz o mnie i znajdziesz tą idealną, czego życzę ci z całego serca –szepnęłaś.
-Zrywasz ze mną- stwierdził gorzkim tonem.
-Głupi myślałem że mnie kochasz- następne pełne żalu i smutku słowa z jego ust cięły cie niczym noże.
Nie mogłaś tego znieść, nie mogłaś na to patrzyć. zapłakana wybiegłaś z lotniska, ostatni raz widząc osobę która sprawiała, że żyjesz i jesteś szczęśliwa.
-Zawsze będę cie kochać głuptasie- szepnęłaś, roztrzęsionym głosem, jak by miało to coś zmienić.
Wyszłaś stamtąd  z wiedzą, że to nigdy nie da ci spokoju. Tyleo kłamstw w jeden dzień, to było nie wybaczalne.  Zostawiłaś przeszłość za sobą, ze strachem przed przyszłością, w której jego miało nie być.

                                                                            ***************

5 lat pózniej

Dziś twoje 22 urodziny. Jednak nie świętujesz ich w jaki kol wiek sposób, jak zwykle ten wieczór spędzisz przed telewizorem, okryta puszystym kocem i z kubkiem gorącej herbaty. Od tego wydarzenia minęło już dużo czasu. Dostałaś się na wymarzone studia i zamieszkałaś sama. Wymarzone życie każdej młodej osoby. Ale tobie czegoś brakuje, a raczej kogoś. Odkąd widziałaś go ostatni raz minęły lata. Może to głupie ale dla ciebie nic to nie zmieniło. Pamiętasz go, pamiętasz jego ciepłe brązowe oczy, uśmiech który sprawiał że i ty się uśmiechałaś, i ta jedyna nie spotykana osobowość która sprawiała, że świat był piękniejszy. Ale co najważniejsze nigdy nie przestałaś go kochać. Nie umiała byś przestać, to on był tym jedynym i na zawsze nim zostanie.  Uśmiechając się do pięknych wspomnień, zrobiłaś sobie właśnie gorącą herbatę po czym wygodnie usiadłaś przed telewizorem, szukając odpowiedniego kanału. Dziś miał lecieć koncert 1D na żywo. Nie ominęłaś ani jednego. Za każdym razem podziwiałaś ich z zapartym tchem i podziwem do ich niebywałego talentu. Jednak już zawsze tylko z za ekranu telewizora.  Koncert rozpoczął się ich najnowszą piosenką. Było po prostu magicznie. Właśnie chwile takie jak te dawały ci do myślenia, o tym jak postąpiłaś 5 lat temu. Że zrobiłaś słusznie. Przecież właśnie o to chodziło. Żeby Liam nie zniszczył sobie przez ciebie życia. Teraz był szczęśliwy i piął się po szczeblach kariery. Miał szansę by spełniać marzenia, nikt nie stał mu na drodze. Piosenka się skończyła cały tłum fanów, a raczej fanek, zaczął bić brawo, piszczeć i gwizdać. Kiedyś to ty stałaś z samego przodu, a Liam śpiewał tylko dla ciebie. Czułaś się wtedy wyjątkowa. Jak by nic oprócz was się nie liczyło, jak by świat był stworzony dla was, a nie na odwrót. Z rozpamiętywania jak że pięknych chwil wyrwał cię głos Liama. Twój  zaciekawiony wzrok od razu wlepił się w ekran plazmy.
-Jak wiecie dziś mamy walentynki ! -Powiedział donośnym głosem, a tłum rozpalonych dziewczyn zaczął od razu piszczeć.
-Ale to także specjalny dzień z innej okazji - jego głos zniżył się o poziom.
-Dziś pewna osoba, ma urodziny. Dziewczyna która odmieniała całe moje życie, a przede wszystkim mnie.
Serce zaczęło ci walić jak chyba jeszcze nigdy. Z zaskoczenia o mało nie wylałaś herbaty, na już i tak poplamioną piżamę.
-Jednak jej już nie ma przy mnie, pewien palant staną nam na drodze.
-Zawsze cię kochałem i będę kochał (T.I) - powiedział niemal nie słyszalnie, jak by coś stanęło mu w gardle.
-Przepraszam, że pozwoliłem na to -dodał równie cicho.
-Jeżeli  to oglądasz i czujesz podobnie…  spotkaj się ze mną o północy w naszym miejscu.
-Zawsze będę na ciebie czekał – Dodał ze smutkiem, spuszczając głowę.
-Wszystkiego najlepszego, to dla ciebie (T.I) – Powiedział głośno, gdy po chwili zebrał się w sobie.
Od razu rozległy się dźwięki twojej już od lat ulubionej piosenki Moments. Jedynie Liam wiedział jak bardzo ubóstwiasz ten kawałek. Nie mogłaś uwierzyć, w to co właśnie usłyszałaś. Liam wiedział. Liam wiedział o wszystkim ! Wiedział, że to wszystko przez menagera. Nie zapomniał o tobie, przez cały czas równie cię kochał. -Zawsze będę czekał, dziś o północy tam gdzie było nasze miejsce – W głowie na okrągło słyszałaś te same słowa. Siedziałaś sparaliżowana, nie wiedząc jak postąpić. Nie mogłaś się nawet skupić na piosence którą zadedykował ci Liam. W głowie roiło ci się od różnych myśli. Jednak która była prawidłowa ? Jak masz postąpić ? Co jeżeli to naprawdę wasza ostatnia szansa ? Czy będziesz żałować jeśli tam nie pójdziesz ? A co jeśli menager miał rację i znów go zaczniesz niszczyć ? Jak otumaniona złapała się za głowę. W oczach poczułaś piekące łzy bezradności.

                                                             ******************

Kremowe rurki, ulubione półbuty z kokardą i idealnie ułożona, granatowa marynarka. Stoisz już chyba godzinę przed lustrem, nie wiedząc co jeszcze, zmienić, dodać lub poprawić. Myśl o spojrzeniu mu prosto w ciepło, brązowe oczy, ujrzenia jego uśmiechu i dotknięcia go, wygrała ponad wszystko. Wiedziałaś, ze musisz tam być. Jeśli to nawet będzie ostatni raz w twoim życiu kiedy go widzisz, niech tak będzie. Będzie to chwila najlepsza w twoim życiu i nigdy nie zapomniana. Chwila spędzona z nim.

                                                            ******************

Z perspektywy Liama

Koncert wreszcie się skończył.  Zawsze uwielbiam śpiewać i dawać z siebie wszystko, ale nie tym razem. Ten występ był dla mnie niemal jak tortura. Nie mogłem się na niczym skupić. W mojej głowie były tylko ona, i burza myśli tylko o niej. Czy przyjedzie ? Czy ogląda w ogóle koncert ? A może nienawidzi mnie tak bardzo, że nawet nie chce na mnie patrzeć ? A może mieszka na drugim krańcu świata  i choćby nawet chciała to i tak nie przyjdzie ? Szanse ze w ogóle się zjawi były znikome. Ale ja nie mogłem tracić nadziei, nie chciałem … Jeżeli bym nie spróbował żałował bym do końca życia.  Chciał bym cofnąć czas. Jednak nie wiem czy to coś by dało. Wtedy na lotnisku jak (T.I) mnie zostawiła byłem pewien że kogoś ma, więc dałem jej odejść. Nigdy bym się nie spodziewał tego o czym dowiedziałem się wczoraj, dopiero po pięciu latach. Nie mogłem już się doczekać aż to ‘’ przedstawienie ‘’ się skończy i w podskokach pobiegnę tam, do niej … Obiecałem sobie, że jak tylko się zjawi zrobię wszystko by została. Nie mógł bym jej stracić po raz drugi. Do tego dochodzi ten fagas menager. Jak ja mam ochotę dać mu w tą zawsze pewną siebie paszczę. Ale jeszcze nie czas na to. Najważniejsza jest (T.I)
-Walcz o nią stary – Powiedział Louis, klepiąc mnie po ramieniu.
-I tak już wszystko stracone – odpowiedziałem, jak bym już przegrał.
- Szklanka jest zawsze do połowy pełna a nie na odwrót – odpowiedział zagadkowo Zayn, jak to on tylko potrafił po czym puścił mi oko.
Po chwili zamyśleniu wziąłem się w garść. Nadszedł czas by przygotować się, do spotkania, którego tak naprawdę może nie być.

                                                                    ***************

Gdy w końcu dotarłem na miejsce którym był nie duży las na obrzeżach Londynu, wysiadłem trochę wcześniej chcąc chwilę pospacerować i przemyśleć kilka spraw. Oczywiście nie mogłem, w mojej głowie była tylko ona i to co dla mnie zrobiła. Nie mogłem uwierzyć, że naprawdę zostawiła mnie dla mojego dobra, nie mogłem też uwierzyć, jak podstępny jest mój menager, facet któremu w pełni ufałem odkąd zacząłem swoją karierę. Byłem pewny, że ( T.I) się nie zjawi, choć pragnąłem tego najbardziej na świecie. Odkąd się rozstaliśmy przychodziłem tu każdego tygodnia.  Wielka łąka porośnięta w zieleni i wszelkich kwiatach.  Zawsze siadywaliśmy na samym brzegu, wpatrując się w dół gdzie płynęła rzeka. A teraz znów tam byłem, dokładnie w tym samym miejscu. Wyglądało dokładnie tak samo jak wtedy.
- Zawsze mówiłam, że odważ się tam skoczyć, ale nigdy tego nie zrobiłam – Usłyszałem za sobą cichy głos, który nie zmienił się ani trochę.
Nadal taki sam delikatny i słodki. Wszędzie bym go rozpoznał. Od razu znieruchomiałem, a serce zaczęło mi walić. Z niedowierzeniem odwróciłem się powoli, spoglądając na postać stojącą kilka metrów ode mnie. To była ona.

                                                                              *****************

Nie wiedząc czemu, nie czułaś się wcale skrępowana jego zdziwionym i wręcz natrętnym spojrzeniem. Wręcz przeciwnie byłaś pewna siebie. Te całe 5 lat nauczyły cie że w życiu trzeba być twardym, odpornym na ból i rozczarowania. Chłopak nadal nie mógł oderwać od ciebie wzroku. Stał jak by go sparaliżowało, co jakiś czas otwierał usta by ponownie je zamknąć, chciał coś powiedzieć ale nie mógł. Sama tak naprawdę byłaś nie lepsza, jednak miałaś kontrolę nad swoim ciałem, jedynie nie wiedziałaś jak się zachować. Na chwilę spuściłaś głowę, wpatrując się w swoje buty. Jednak nie zbyt zręczna cisza nie pozwoliła ci dłużej trwać w tej samej pozycji. Niepewnie podeszłaś do niego podając mu rękę na przywitanie.
- Sześć – powiedziałaś nie zbyt głośno.
-(T.I) – Szepną chłopak przyciągając cię do siebie i tuląc w długim uścisku.
Jak za pstryknięciem palców, wszystko wróciło. Wspomnienia wszystkich wspólnie spędzone chwile. To co do niego czujesz wzrosło o drugie tyle, jeśli to w ogóle jeszcze możliwe. Chciałaś żeby ta chwila trwała wiecznie. Dosłownie rozpływałaś się w jego ramionach.
- Tak bardzo tęskniłem – szepną ledwie słyszalnie, nadal cię nie puszczając.
W twoich oczach od razu pojawiły się łzy. Łzy tęsknoty przemieszane z łzami radości. Tak długo musiałaś czekać na tą chwilę. Już zaczęłaś zapominać jak to jest być tak blisko niego, czuć jego zapach i dotyk.
-Ja też - tylko tyle byłaś wstanie wypowiedzieć.
-Myślałam, że już nigdy cię nie spotkam – szepnęłaś co spowodowało że jeszcze bardziej się rozkleiłaś.
Chłoapk wypuścił cię z objęć, by móc spojrzeć ci prosto w oczy.
-Nigdy nie przestałem cię kochać ( T.I)
Już dalej tak nie mogę …. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie – wydukałaś nie składnie.
-Już nie musisz, jestem tuż obok – powiedział z szczerością w głosie.
Wasze usta zbliżyły się, w namiętnym pocałunku.
-Obiecaj, że już nigdy mnie nie zostawisz- szepną z nadzieją.
-Obiecuję – odpowiedziałaś, po raz pierwszy od pięciu lat naprawdę szczęśliwa.
____________________________________________________

Przepraszam was za tak naiwne i badziewne zakończenie ! W ogóle cały imagin uważam za jeden z tych nie udanych. Jeśli wytrwaliście do końca, to gratulację, jesteście wielcy ;) Dziękuję za komentarze do poprzedniego imagina, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy ! Była bym wdzięczna jeśli ten też skomentujecie. Zapraszam do głosowania co sądzicie o imaginach, chciała bym poznać waszą opinię i czy w ogóle jest dalej sens dodawać tu cokolwiek :D