sobota, 20 października 2012

I żyli długo i ... ( Część 1)


Hej wszystkim :) Dziękuję bardzo za komentarze do poprzedniego imagina. Jesteście kochani. Chciała bym żeby tylko więcej z was komentowało :)  Ten imagin już chciałam napisać dawno, ale jakoś nie umiałam się za niego zabrać. Ta część wyszła mi dosyć długa, może wytrwacie do końca. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Proszę komentujcie i głosujcie w ankiecie :D  Miłego czytania !

 
Na ogół jesteś dobrą dziewczynką. Zresztą pochodzisz zbyt dobrej rodziny by ktokolwiek się czegoś domyślał, lub odważył się zasugerować. Przecież jesteś siostrą sławnego Liama Payna. Nie mogła byś zbezcześcić imienia swojej rodziny. Od razu sprowadziła byś na głowę sobie i swoim bliskim fotoreporterów i dziennikarzy. Jednak pozory czasem mylą. Nawet tak idealna dziewczyna jak ty, która w pewny sensie jest zmuszona być idealną, ma swoje ciemne strony. Może nawet ciemniejsze niż niektórzy z nas. Wczoraj przyjechał twój brat z całym zespołem którego nie widziałaś już od kilku miesięcy. Bardzo się ucieszyła z jego przyjazdu, od dzieciństwa byliście dosyć zżyci. Chociaż Liam już od tak długo śpiewa z zespołem, nigdy nie miałaś okazji ich poznać. Gdy tylko przyjechali między wami niemal od razu utworzyła się niesamowita nić przyjazni. Bardzo dobrze dogadywałaś się z chłopakami. Było tyle śmiechu co nie miara. Już dawno tak dobrze się nie bawiłaś. Louis potrafił przejść samego siebie. O mało nie wyplułaś płuc, podczas wybuchania, co chwila śmiechem. Już po niemal dniu mogłaś nazwać ich przyjaciółmi. Przy nich możesz na chwilę odpocząć. Czujesz, że zwalniasz i zauważasz więcej rzeczy. Po raz pierwszy jesteś szczęśliwa, nie przejmując się tym co zawsze. Potrafisz się bawić w zdrowym towarzystwie. Jednak wiesz, że to nie potrwa długo. Chłopaki przyjechali do was tylko na trzy tygodnie, a później razem  Liamem wyjeżdżają z kraju dawać kolejne koncerty. A ty znów wrócisz do rzeczywistości, która jest dosyć drastyczna. Dzisiejszego ranka wasi rodzice musieli wyjechać, w pilnych sprawach służbowych. Długo rozmyślali czy mogą zostawić was samych na kilka dni, jednak wspólnymi siłami udało wam się uzyskać wolną chatę. Od razu przybiliście piątki, przekomarzając się komu należą się podziękowania, za te efekty. Nie ma to jak cały dom dla siebie, bez żadnego czepiania się, czy wzbraniania. Dzisiejszego wieczora miałaś wyjść tam gdzie zawsze. Dziś miało być łatwiej, rodziców nie ma, musisz tylko dać radę sobie z Liamem. Ubrałaś na siebie czarne rurki, swoją ulubioną błękitną bluzę z kapturem który automatycznie zarzuciłaś na głowę. Ubrałaś szybko buty, już chwytając za klamkę gdy nagle, ktoś złapał się za nadgarstek z pytającym wzrokiem. Westchnęłaś ciężko, podejrzewając, że coś takiego może się zdarzyć. Jednak jako osoba zapobiegliwa, już miałaś wykute na pamięć, jak prawidłowo przeprowadzić tą rozmowę.
-Liam, braciszku, dziś jakoś się mijamy – uśmiechnęłaś się do niego, rozpoczynając grę w słodką idiotkę.
-Rzeczywiście siostrzyczko – Przytakną, wciąż nie spuszczając z ciebie wzroku.
-Gdzie się wybierasz ? – Spytał, bez zbędnych ogródek.
-No wiesz, tu i tam, gdzie mnie wiatr poniesie –  wyszczerzyłaś się w głupkowatym uśmieszku.
-No słucham, nawija dalej – Nadal nie dawał za wygraną.
Znów westchnęłaś, przewracając oczami.
- Umówiłam się z chłopakiem, zadowolony ?
- (T.I) Ma chłopaka ? – Dobiegły was krzyki z salonu.
Chłopaki najwidoczniej  podsłuchiwali.
Liam popatrzył na ciebie pytająco.
-No Mike, nie pamiętasz ? – Zapytałaś lekko zirytowana.
Liam znieruchomiał, a jego oczy automatycznie powiększyły się do granic możliwości.
- No co ? – Burknęłaś niezadowolona.
- Przecież to narkoman, jeszcze rok temu miał wytoczoną sprawę w sądzie za sprzedawanie trawy nieletnim – oburzył się nagle, w dalszym ciągu blokując ci drzwi wyjściowe.
- Po pierwsze to było już dawno, po drugie sprawa została umorzona, bo nie mieli na niego wystarczająco dowodów, po trzecie jeśli nawet to zrobił, to nie dziwie mu się. Jego rodzina jest totalnie posrana, a on jest sam, nie ma nikogo. Nie radzi sobie.
-I to go niby tłumaczy ?!  – Niemal krzykną wzburzony.
-Przestań, nic mu nie udowodniono ! A teraz z łaski swojej suń się, bo chcę wyjść ! – Powiedziałaś podniesionym głosem.
-O nie, nie, nie ! Zostajesz w domu ! Masz 16 lat i nie będziesz szlajać się z narkomanem po nocy !
-A co ci do tego ?! To że jesteś starszy 3 lata nie daje ci prawa decydowaniu o moim życiu ! – Wrzasnęłaś, tracąc cierpliwość.
-No przepraszam cie bardzo, ale to ja jestem za ciebie odpowiedzialny pod nieobecność rodziców ! Jestem pełnoletni, a ty nie, więc dziś ani w żaden inny dzień z nim nie wyjdziesz ! –Liam najwidoczniej też był wytrącony z równowagi, co prawie w ogóle mu się nie zdarzało.
-Hej ludzie, nie krzyczcie tak. Problemy najlepiej rozwiązuje się przez rozmowę – Po raz pierwszy do rozmowy wtrącił się Harry.
-Z nim / nią nie da się normalnie porozmawiać ! – Oboje wykrzyczeliście, w tym samym czasie. Normalnie wszyscy by się roześmiali, ale nikt nie miał na tyle dobrego humoru. Ty z Liamem skakaliście sobie do gardeł a pozostali One Direction stali bezradnie przysłuchując się kłótni.
-Nie obchodzi mnie twoje zdanie, wychodzę ! -Krzyknęłaś po raz kolejny próbują wyminą brata, jednak to nie dawało wymarzonych skutków. Baaa to nie dawało żadnych skutków.
- Ciekawe co by rodzice powiedzieli – Udał głęboko zamyślonego.
- Pozwolili by mi wyjść ! Zawsze wieczorem wychodzę !
-Taaa pozwalają, bo wciskasz im kit !
-Nie prawda ! Dobrze wiedzą, że wychodzę z Mike'em !
-Tak ? Czyli jak do nich zadzwonię i spytam, to potwierdzą twoją wersje ? – Liam uśmiechną się podstępnie już wyciągając telefon z kieszeni spodni.
- Nie - wrzasnęła rzucając się na niego w próbie odebrania mu komórki.
Jednak on nic z tego sobie nie robił, śmiał się tylko z tego jak idiotycznie wyglądasz podskakując i nie udolnie wyrywając mu telefon.
-Jak dzieci – westchną Harry.
-No to chyba już wszystko jest wiadome – Powiedział poważnym tonem Liam odkładając telefon do poprzedniego miejsca.
Popatrzyłaś na niego z nienawiścią i poddaniem się. Mierzyliście się tak przez parę chwil, aż w końcu ktoś wam przerwał.
-Oboje zwolnijcie. ( T.I) Przecież z nami też możesz się zabawić – powiedział trochę niepewnie Louis.
Twój wzrok padł teraz na na niego.
-Dzięki Louis, ale dzisiaj odpuszczę sobie – uśmiechnęłaś się do niego słabo, a pózniej twój na nowo nienawistny wzrok padł na Liama.
Nie umiesz się bawić ! Jak zwykle wszystko psujesz – Powiedziałś dobitnym tonem po czym szybkim krokiem ruszyłaś na górę do swojego pokoju. Już po chwili dostałaś sms od  z niecierpliwionego Mikea gdzie jesteś.

                                                                            ****************
Dochodziła już północ. Minęły trzy godziny od twojego nieudanego wyjścia, które oczywiście musiał zepsuć ci Liam. Jednak ty nie miałaś zamiaru poddać się tak łatwo. Oczywiście dobrze wiedziałaś, że cała piątka chłopaków siedzi na dole w salonie i że masz małe szanse na ucieczkę, ale nie mogłaś poddać się bez walki. Niemal tak cicho jak myszka wyszłaś z pokoju i zaczęłaś stawiać wolne i delikatne kroki na starych schodach, które chcąc nie chcąc poskrzypywały pod twoim ciężarem. Nie byłaś zbyt wysoką osobą, byłaś bardzo szczupła co znacznie ułatwiało ci sprawę.  Jeszcze tylko dwa stopnie zostały do pokonania gdy nagle rozległ się głośny okrzyk radości dochodzący z salonu. O mało nie dostałaś zawału ze strachu, w ostatniej chwili złapałaś się barierki by nie spaść. Po chwili uspokojenia się, zacisnęłaś powieki pokonując dwa ostatnie schodki. Od drzwi dzielił cię jeszcze spory kawałek. Stanęłaś delikatnie na palcach pokonując cztery kroki. Stąd było widać salon i siedzących w nim chłopaków. Na twoje nieszczęście Louis cię zauważył. Serce nachwalę przestało ci bić by po chwili zaczęło na nowo walić w dzikim tępie. Chłopak już otwierał usta by coś powiedzieć, jednak ty szybko pomachałaś mu ręką by tego nie robił. Zmieszany popatrzył na ciebie nie wiedząc jak ma postąpić. Złożyłaś ręce jak do modlitwy i popatrzyłaś na niego błagalnym wzrokiem. Widziałaś jak chłopak się waha, co chwila otwierając usta by na nowo je zamknąć. Po najdłuższych sekundach twojego życia chłopak uśmiechną się do ciebie delikatnie i kiwną  lekko głową, by nikt nie zwracał na niego uwagi. Uśmiechnęłaś się do niego szeroko wymawiając nieme dziękuję. Potem znów na palcach ruszyłaś do drzwi gdzie do pokonania zostało ci parnaście metrów. Złapałaś delikatnie za klamkę, uważając by nie wydać przy tym za wiele dźwięków. Z wymalowanym uśmiechem na twarzy wyszłaś z domu czując się wolna. Potem tylko ruszyłaś w miejsce waszych spotkań. Nie znajdowało się ono daleko. Byłaś już tam po 15 minutach szybkiego marszu. Czułaś, że nie powinnaś tego robić. Wszystko krzyczało w tobie – Nie idź, wydarzy się coś złego. Jednak ty postanowiłaś to ignorować. Nie umiałaś trzymać się od tego daleka. To była jakaś stara zapuszczona uliczka. Niekiedy stały tam domy. Teraz pozostały tylko ruiny, kawałek przy kawałku wygrafitowane właśnie przez was. Zanim jeszcze weszłaś w uliczkę, już dało się usłyszeć przytłumione dźwięki rapu. Zarzuciłaś szybkim ruchem kaptur na głowę, po czym ruszyłaś pewnym krokiem przed siebie. Nie minęło długo, a już czułaś unoszący się w powietrzu zapach dymu. Zdecydowanie to nie były tylko papierosy.
- Hej Payne, mamusia cię puściła ?! Przywitał cię złośliwy okrzyk Grega, który uważał się najlepszego kumpla twojego chłopaka.
Ale ty chyba jako jedyna wiesz, że Mike’a mało kto obchodzi. Od zawsze jedyną osobą którą się przejmuje jest on sam, jest zapatrzony w siebie. Czasami wydaje ci się, że nawet na tobie mu nie zależy. Coraz częściej zastanawiasz się, czy w ogóle cię kocha. Ale czy takiego kogoś jak Mike stać na uczucia ? Najłatwiejszym wyjściem było by gdybyś go zostawiła,  zapominając o tym co was łączyło i co razem przeżyliście. Jednak ty nie mogłaś. Za bardzo uzależniłaś się. Nie tyle od niego co od całej waszej grupy. Nie dała byś rady wrócić do przeszłości, która była, jest i zawsze będzie szara. To co razem robicie jest nie obliczalne, nieprzewidywalne. Nigdy nie wiadomo jakie będzie zakończenie waszych szalonych wybryków. Dzięki tym ludziom czujesz, że żyjesz. Skoki adrenaliny sprawiają, że zapominasz o realnym świecie, czujesz, że możesz zrobić wszystko. To oni wyciągnęli cię z monotonii w którą popadłaś. Wymazali chwile, które były przepełnione płaczem. Czas w którym byłaś wyśmiewana, Czas kiedy wychodziłaś tylko do szkoły, poszedł w niepamięć. Już go nie ma. Teraz jest inaczej. Ludzie cię szanują. W niektórych nawet wzbudzasz strach, nie bez powodu. Przecież należysz do ‘ Nich’ grupy która wywołuje strach i respekt w mieście. Odkąd cię w to wciągnęli, świat jest zupełnie inny. W pewnym sensie lepszy. Robisz rzeczy o których nawet nie śniłaś. Ryzykujesz. Policja już nie raz deptała wam po piętach, jednak za każdym razem udało wam się uciec. Ile jeszcze razy uda ci się ich uniknąć ? Co jeśli w końcu cię złapią ? Wiesz, że to złe, ale nie możesz przestać. Boisz się, że przeszłość wróci. Słysząc śmiechy, otrząsnęłaś się z zamyślenia w które chwilowo popadłaś. Popatrzyłaś na ‘ osiłka’ ze sztucznym uśmiechem.
- Zamknij się Greg, nie mam ochoty na twoje debilizmy.
- Ooo, nasza gwiazdka się rozkręca, braciszek kazał ci tak mówić ?
-Uuu, rozległ się przytłumiony odgłos gapiów, którzy tylko czekali na dalszy obrót sprawy.
Zacisnęłaś pięści tak mocno, że aż krew ci od nich opłynęła. Nienawidziłaś gdy tak cię nazywano. Nienawidziłaś być traktowana inaczej tylko dlatego, bo twój brat był sławny. Rozpoznawalność czy sława, ty tego nie chciałaś. Skrzywiłaś się ze złości po czym sztywnym krokiem ruszyłaś w kierunku Grega, któremu ironiczny uśmieszek nie schodził z twarzy. Miałaś zamiar go porządnie walnąć, oczywiście furia w której się znajdowałaś nie dawała ci myśleć trzeźwo.
- Hej, oboje przestańcie się wygłupiać – Usłyszałaś znudzony głos swojego chłopaka, z którym się jeszcze nie widziałaś.
Jednak ty go nie posłuchałaś, szłaś dalej w zaparte.
-( T.I) Daj spokój, co niby zrobisz ? – Mike złapał cię za rękaw, nie pozwalając dalej iść.
-Wytrę uśmieszek z buzi, temu głupkowi – Powiedziałaś podsinionym tonem, tak by Greg cię usłyszał.
Jego jedyną reakcją na te słowa był głośny śmiech. Mike też ledwo się od tego powstrzymywał.
- Daj spokój, lepiej napij się piwa – rzucił poprawiając na swoich czarnych włosach, swoją równie czarną skate czapkę.
- No miło wiedzieć Mike, że się stęskniłeś – rzuciłaś ironicznie.
- Jak by to nie było oczywiste – Chłopak udał oburzonego, po czym pocałował cię.
- Ejjjj ludzie przestańcie, zrzygam się – Dobiegł was czyjś okrzyk.

Wolnym krokiem ruszyłaś w stronę wysokiego muru, na którym jeszcze nikt nie siedział. Wszystkich było was około dziesięciu. Niektórzy zaczęli tańczyć w rytmie rapu dochodzącego z czyjejś komórki, część całowała się, lub obmacywała w najciemniejszych kontach. Inni znów popijali coś z butelek, co zdecydowanie nie było sokiem, a jedna osoba z fascynacją i oddaniem zaciągała się                                  ‘ papierosem’ Westchnęłaś tylko nie wiedząc na czym zawiesić oko. Sama czasami zastanawiasz się po co tu przychodzisz. Jednak odpowiedz jest prosta. Strach przed przeszłością, która powróci, jeśli zostawisz tych ludzi. Znasz się dobrze ze wszystkimi tutaj. Oni jako jedynie chociaż trochę cię rozumieją. Nie można nazwać ich prawdziwymi przyjaciółmi, ale przynajmniej się nie czepiają .Kiedyś próbowałaś się zaprzyjaźnić z dzieciakami z dobrego domu, które nie muszą się niczym przejmować i mają wszystko, jednak szybko odkryłaś że to zwyczajni snobi. Chociaż tobie też nic nie brakuje, najlepiej czujesz się w towarzystwie tych o to ludzi.
-Hej ludzie, pora na skosztowanie tego cudeńka ! – Krzykną twój chłopak, pokazując wszystkim małe zawiniątko.
- Co to ? Zdziwiłaś się.
-Nasze wybawienie – Odpowiedział z dalszą dumą w głosie, uśmiechając się do ciebie.
Wszyscy jak na zawołanie zaczęli gwizdać i klaskać.
-Koleś jesteś najlepszy – Odezwał się z aprobatą Greg.
Ty tylko przewróciłaś oczami. Nienawidziłaś tego gościa. Był najwredniejszym chłopakiem z waszej grupy. On też za tobą nie przepadał. Ciągle powtarza, ze tu nie pasujesz i że twoje miejsce jest willi, w której mogła byś się lansować sławą swojego brata.
-Narkotyki  ? – Zapytałaś nie będąc zbyt zaskoczona faktem, że Mike znów coś przyniósł.
Chłopak podszedł do ciebie obejmując cię ramieniem.
-Jedziesz pierwsza ? - Zapytał z zachęcającym uśmiechem.
-Dziś nie mogę, moi starzy wyjechali i zostawili mi na głowie braciszka. W domu jest jeszcze gorszy rygor.
Oczywiście nie obeszło się bez chichotów, Greg jak najbardziej tego nie ukrywał, śmiał się ile fabryka dała.
-Następnym razem – Obiecałaś, nie bardzo zastanawiając się nad tymi słowami.
Byłaś w stanie powiedzieć wszystko byle tylko Greg się przymkną. Nie byłaś osobą która jest uzależniona od narkotyków. Zawsze próbowałaś ich unikać najbardziej jak tylko się dało, ale czasami nie wypadało odmówić. Zresztą nie zawsze ćpaliście. Zazwyczaj wystarczyła do zabawy  dobra flaszka wódki i głośna muzyka. A jak nie to, to robiliście cie inne rzeczy, które doładowywały cię adrenaliną. Nie minęło długo, a już prawie wszyscy zaciągnęli się białym proszkiem. Na początku było miarę znośnie, ale pózniej większość z braku sił leżała na ziemi, inni wydzierali się na cały głos, śpiewając jakieś wulgarne piosenki, a pozostali robili Bóg wie co, schowani za krzakami ze swoimi dziewczynami. Twój chłopak też nie był lepszy. Co chwila podchodził do jakieś nawalonej laski i zaczął do nich zarywać. Czułaś jak by ktoś łamał ci serce, zaczęłaś się nawet zastanawiać czy gdyby ciebie tam nie było, to czy nie przespał by się z jedną z nich. Kochasz go przecież tak bardzo, nawet jeśli on nie kocha ciebie z taką samą mocą. Nie przeżyła byś tego gdyby cię zostawił. Zaczęła dochodzić już trzecia godzina. Szczerze mówiąc nudziłaś się, kiedy pozostali mieli świetną zabawę pod wpływem magicznych proszków. Raz nawet pożałować, że sama tego nie wciągnęłaś. W końcu zaskoczyłaś z murku podchodząc do ledwo trzeźwego Mikea.
- Zmywam się do domu – powiedziałaś, potrząsając jego ramieniem.
Chłopak spojrzał na ciebie zamroczonym wzrokiem. Zaczęłaś się zastanawiać czy w ogóle wie kim jesteś. Niespodziewanie złapał cię za ramiona przygniatając do ściany. Zaczął rozsuwać twoją bluzę, z takim zawzięciem, że aż się wystraszyłaś. Próbowałaś go od siebie odepchnąć, Tm samym rozpoczynając szamotaninę.
-Nie, Mike Nie ! – Wrzasnęłaś wciąż wyrywając mu się.
-Daj spokój będzie fajnie – Chłopak zaśmiał nadal kontynuując ściąganie twojej bluzy.
Po chwili poczułaś jego dłonie, które wsadził pod bluzkę, na swoich biodrach. Od razu cię zmroziło, przez jakiś czas nie mogłaś się poruszać. Bałaś się. Najzwyczajniej w świecie trzęsłaś się ze strachu. W okuł nie było nikogo, kto mógł by ci pomóc. Krzyk ? Po co ? I tak każdy jest zbyt naćpany żeby zauważyć, że coś jest nie tak. Z jeszcze większą siłą odepchnęłaś go od siebie, co w końcu dało efekt. Jednak jemu się to nie spodobało. Od razu zauważyłaś złość i irytację na twarzy chłopaka.
- Dziwka, pewnie wolisz robi to z kimś innym ! – Krzykną nie panując nad emocjami.
Pokręciłaś z przerażeniem głową.
- Pewnie z jednym z tych pedałów, z którymi śpiewa twój braciszek.
W mgnieniu oka był już przy tobie dając ci w twarz. Z nosa i ust poleciała ci strużka krwi a policzek zaczął piec z bólu. Od razu pojawiły ci się łzy w oczach. Nie czkając aż będzie za późno uciekłaś stamtąd, z donośnym płaczem. Biegłaś ile sił w nogach. Bałaś się, że zacznie cie gonić i znów zrobi ci krzywdę. Kilka razy podczas biegu upadłaś rozdzierając przy tym spodnie. Na szczęście nie poniosłaś większych szkód. Światła, latarni pomagały ci dotrzeć do domu. Z ulgą stanęłaś na ganku, chwytając za klamkę. Jednak drzwi były zakmnięte. Jeszcze kilka razy próbowałaś dostać się do środka, lecz wszystko było na marne. Cała w łzach rozpłakałaś się jeszcze bardziej. Super teraz będziesz musiała dzwonić dzwonkiem do domu, znając życie otworzy Liam i wścieknie się jak zobaczy cię w taki stanie. Jednak już po chwili usłyszałaś specyficzny dźwięk odblokowywanych drzwi. Skuliłaś się w sobie, oczekując kolejny atak, tym razem słowny. Jednak nic takiego się nie stało. W progu stał Louis. Chłopak momentalnie zrobił oczy wielkości spodków i rozdziawił usta ze zdziwienia. Nawet przy nim nie mogłaś opanować płaczu.  Momentalnie spuściłaś głowę i weszłaś do domu, spazmatycznie łapiąc powietrze. W domu było nadzwyczaj cicho. Domyślałaś się że wszyscy już śpią w swoich pokojach. Miałaś już pobiec na górę, gdy przypomniałaś sobie o zszokowanym chłopaku. Odwróciłaś się do niego, patrząc prosto w wystraszone oczy.
-Nie możesz im powiedzieć – szepnęłaś błagalnie, ocierając twarz z krwi.

2 komentarze:

  1. Świetnie się zaczyna. Czekam na następny. kocham twoje imaginy .

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nominowana prze ze mnie Liebster Award Więcej informacji u mnie na blogu : http://opowiadaniezmoichsnow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń