Byłaś z Harrym już przez rok. Na początku było wspaniale i
kolorowo jak w każdym związku. Jednak puzniej wszystko zaczęło wygasać. Nadal
się kochaliście lecz zabrakło tego czegoś co sprawiało że na początku byliście
tacy szczęśliwi. Oboje mieliście własne obowiązki. Ty miałaś szkołę, on skupiał
się na swojej karierze. I choć mieszkaliście razem rzadko się widywaliście. Kochałaś
Harrego nad życie. Jednak czujesz że on przy tobie usycha. Czujesz że nie jest
przy tobie szczęśliwy i że musisz dać mu odejść. Wiedziałaś jednak ze to ty
musisz zakończyć ten związek. Harry nigdy by ci tego nie powiedział. Znałaś go.
Choć może cie nie kochał, nie skrzywdził by cię. Na płacz zabrakło ci już łez.
Przepłakałaś cały wczorajszy dzień, podejmują decyzję. Bolała cię ona nie
miłosiernie. Harry miał wrócić dopiero wieczorem. Miałaś jeszcze kilka godzin.
Bez namysłu zaczęłaś wyciągać swoje rzeczy z szaf, w większości były to ciuchy,
po czym zaczęłaś wsadzać w walizki. Łzy nadal nie leciały. Czułaś się jak byś
była stworzona z lodu. Nie czułaś smutku. Jednak wiedziałaś że ten stan za
niedługo minie i znów będziesz słabym płaczącym człowieczkiem. Po godzinie
byłaś już gotowa. Zaparzyłaś sobie herbatę, przykrywając się jednym z koccy które leżały w salonie. Zaczęłaś
sobie układać w głowie co powiesz Harremu. Wyobrażałaś sobie jak przebiegnie
wasza rozmowa. Jak zareaguje. Byłaś pewna że chłopak poczuje ulgę. Rozejdziecie
się w zgodzie i on już zawsze będzie traktował cię jak przyjaciółkę. Jedynie ty
nigdy nie przestaniesz darzyć go tak silnymi uczuciami. Jednak czasami gdy
kogoś kochamy nie możemy być samolubni, i musimy dać im odejść dla ich dobra. Z
zamyślenia wyrwał cię dźwięk otwieranych drwi. Do domu wszedł Harry. Uśmiechną
się na twój widok bez słowa mocno cię przytulając.
- Co to ? Zdziwił się patrząc na walizki, które stały na
środku salonu.
- Harry ja… Zawahałaś się, nie wiedząc jak zacząć, pomimo
tego co ćwiczyłaś by mu powiedzieć.
- Wydaje mi się, że będzie lepiej jak się rozstaniemy, wydusiłaś
w końcu z siebie spuszczając wzrok.- Chcesz ode mnie odejść ? Szepną, widocznie to do niego nie dochodziło.
- Tak będzie, lepiej szepnęłaś po czym schyliłaś się by sięgnąć po walizki.
- Skoro tego pragniesz, odpowiedział chłopak wypłukanym głosem z emocji.
To chyba zabolało najmocniej. To ze nawet nie próbował cię
powstrzymać. Mówił takim tonem jak by nic go nie obchodziło. Jak by nic się nie
stało. Jak by nigdy cię nie kochał. Jak byś była dla niego niczym. On nigdy nie
kochał ciebie tak jak ty jego usłyszałaś cichy złośliwy głosik w swojej głowie,
który wiedziałaś że ma rację.
Pocałowałaś go w policzek, On nawet nie mrugną.Stał i gapił się gdzieś w przestrzeń.
Wyszłaś zamykając za sobą drzwi tym samym zostawiając za
sobą, najważniejszą osobę w swoim życiu, która dawała ci siłę by żyć. Teraz
tych sił nie miałaś. Na dworze padał deszcz. Ale ciebie to nie obchodziło. Była
taka ulewa że już po chwili byłaś cała przemoczona. Płakałaś ale nikt tego nie
zauważał. Deszcz był dobrym kamuflażem w dodatku było już ciemno. Ciągnęłaś za
sobą walizki, aż w końcu znalazłaś nie wielki hotel, gdzie wynajęłaś pokój.
Spędziłaś w nim następny tydzień katusz. Byłaś wykończona. Wiedziałaś że
kochasz Harrego ale nie że aż tak. Cały czas zwijałaś się z tęsknoty na zmianę
płacząc. Nigdy takiego czegoś wcześniej nie czułaś. To nie była pustka. Bo
wtedy ci nie zależy. A tobie zależało i to bardzo. Cierpiałaś bo jego tu nie
było. Krzyczałaś żeby przyszedł do ciebie ale nikt cię nie słyszał, byłaś sama ze
swoim cierpieniem. To cię zabijało. Nie potrafiłaś dłużej tak żyć. Cała
zapłakana ubrałaś się, nawet nie przykładając uwagę w co, po czym wybiegłaś z
hotelu. Kierowałaś się do domu Harrego. Zwykle tak wcześnie rano bywał w domu.
Jednak gdy miałaś już przejść na drugą stronę gdzie znajdowała się jego
posesja, zawahałaś się. Zaczęłaś się wracać lecz po chwili doszło do ciebie ze
to nie ma sensu. Cokolwiek teraz zrobisz już za puzno. Popełniłaś błąd i teraz
za to płacisz. Jednak nie potrafiłaś żyć bez niego. Czym szybciej wybiegłaś na
ulicę która nigdy nie była zbyt ruchliwa. Jednak to ty wybrałaś by wybiec w
złym momencie. Byłaś w pełni świadoma swojej decyzji. Tego pragnęłaś. Leżałaś
bezwładnie na ziemi. Czułaś że pod tobą zbiera się coś mokrego. To była krew
która wypływa z rany na brzuchu. Potwornie cie bolało. Całe ciało miałaś
potłuczone i obolałe. Samochód który cię potrącił odjechał z piskiem opon.
(T.I )! Usłyszałaś krzyk z drugiej strony ulicy, gdzie nie
dotarłaś.Po nie długiej chwili był już przy tobie. Delikatnie gładził po włosach. Znalazłaś ostatki sił by otworzyć oczy. Bo wiedziałaś że to twoje ostatnie chwile. Wiedziałaś także kto przy tobie jest. Ujrzałaś jego piękną twarz lecz teraz pełną bólu i łez.
-Karetka za chwilę tu będzie, za chwilę ci pomogą, szepną
łapiąc cię za dłoń swoją trzęsącą cię.
-Obawiam się że już za puzno, szepnęłaś po czym posłałaś
ledwo widoczny pocieszający uśmiech.
- Nie, nie ! Zaprzeczył cały czas płacząc.
- Nie opuszczaj mnie, tak bardzo cię kocham ! Niemal krzykną
potrząsając tobą.
- Nie musisz kłamać, szepnęłaś patrząc wprost w jego piękne
załzawione oczy, po czym ścisnęłaś jego dłoń mocniej.
Chłopak popatrzył na ciebie jak by nie wiedział o co chodzi.
-Wiem że ty mnie nie kochasz, ale proszę cie, wytrzymaj
jeszcze trochę, wyjąkał.
-W dzień który mnie opuściłaś był moim najgorszym, ale musiałem
dać ci odejść byś była szczęśliwa, szepną.Byłaś wykończona. Z nie dowierzeniem ostatkami sił wsłuchiwałaś się w jego słowa. W oddali słyszałaś syrenę nadjeżdżającej karetki. Chciałaś zaprzeczyć i powiedzieć Harremu że to nie prawda lecz zabrakło ci czasu by to wyznać. Było ci trudno umierać wiedząc że masz na świecie osobę która kochała cię równie mocno jak ty ją. A teraz straciłaś to przez swoją głupotę. Ostatni raz spojrzałaś na Harrego który krzyczał w kierunku lekarzy, po czym twoje powieki opadły. Umarłaś nigdy nie mówiąc Harremu prawdy. Zabrakło na to czasu. Harry był tak zajęty wołaniem lekarzy że nawet nie zauważył jak twój uścisk na jego dłoni zelżał a ty odeszłaś.
-O Boże, o nie ! Zaczą krzyczeć patrząc na twoje martwe
ciało.
Popadał w coraz większą panikę. Zaczą potrząsać twoim ciałem
lecz ciebie już tam nie było.
-Nie, błagam cię jesteś wszystkim czym mam, krzykną
zrozpaczony.
Lekarze siłą odciągnęli go od twojego rannego ciała. Po czym
dali mu ogromne dawki leków uspakajających.