Odkąd poznałaś zespół swojego brata jesteście nie rozłączni.
Z każdym z chłopaków łączy cię osobna, nie powtarzalna wieź. Więzi, które
wydają się być nie zniszczalne, bez znaczenia jak dużo upłynie czasu. To Harry
jest tym gościem od dobrej flaszki. To z nim po raz pierwszy się upiłaś. Zayn to twój osobisty stylista i doradca od
udanych randek. Niall to chłopak zastępujący psychologa. Choćbyś byś była w największym dole na świecie, On cię
z niego wyciągnie. Liam to starszy brat, który na nowo wyciąga cię z kłopotów i
jest jak lekarstwo na wszystkie twoje błędy. No i zostaje jeszcze Louis. To
właśnie z nim masz najlepsze odpały. Z nim nigdy nie masz prawa się nudzić. Nie
ma znaczenia to czy potem są konsekwencje. Nigdy nie żałujesz chwil spędzonych
z Nim. To chyba właśnie z Louisem masz najlepsze kontakty. Często rozumiecie
się bez słów. Jednak to tylko przyjaciel z czego się bardzo cieszysz. Dobrze
wiesz, że wiązki wszystko niszczą. Nie ma tego luzu i wolności, którą dzielisz
przyjaciółmi. A strata takich chwil, jakie spędzasz z Nim była by ogromna. Nie
chcesz by Louis stał się wspomnieniem.
Niemal w podskokach przemierzałaś już mniej zadbane uliczki Londynu, które
znajdowały się na skrajach centrum tętniącego życiem. Jak błyskawica wpadłaś na
wielką posiadłość, po czym pokonałaś drogę do ciężkich mosiężnych drzwi radosnym biegiem. Z nadzieją pchnęłaś je.
Były otwarte.
- Hej chłopaki ! – Pisnęłaś.
- W kuchni ! – Odkrzyknęli chórkiem.
-No jasne, że w kuchni, pomyślałaś rozbawiona. Twój dobry
humor ani trochę nie ustępował. Wbiegłaś
do kuchni skąd już z daleko można było słychać śmiechy i męskie głosy. Zobaczyłaś uśmiechnięte twarze i szczęśliwy
uśmiech na twarzy Louis gdy dostrzegł
twoją osobę.
- Co tam ? – Zagadał Harry, zajmując się swoim jedzeniem.
- Zakończenie mojej nieudaczności ! – Zaśmiałaś się nie
mogąc już dużej utrzymać w sobie całej zgromadzonej radości.
-Panie Malik, dobra robota – przybiłaś z nim żółwika choć
chłopak nie wiedział o co chodzi.
- Tak a co takiego zrobiłem ?
- Jutro idę na randkę ! - Już nie muszę zmieniać statusu na FB na :
Forever Alone ! – Pisnęłaś z nadmiaru ekscytacji.
-Hej Louis wszystko ok. ? – Zapytałaś nie pewnie, widząc jak
chłopak o mało nie wypluł wody którą właśnie miał zamiar przełknąć.
Jego oczy zrobiły się czerwone od kaszlu. Nie wiedząc jak
się zachować poklepałaś go po plecach nie mając pojęcia jak ma to mu pomóc. Ale
na filmach zawsze tak robili.
- Dzięki Louis, jeśli to miała być forma powiedzenia ‘ Co ty ? Kto by z tobą chciał chodzić’ To wielkie dzięki za wsparcie – Udałaś
oburzoną.
- Nie skądże- Wykrztusił cicho chłopak.
-To o co chodzi ?- Zapytałaś, nadal zaciekawiona jego nie
typowym zachowaniem.
- Nic, gratulację – Niemal wycedził przez zęby, z zauważalną
nutką złości, po czym szybkim krokiem opuścił kuchnie.
W pierwszej chwili chciałaś za nim pójść, jednak coś kazało
ci zostać i lepiej zorientować się w sytuacji.
-Co go napadło ? – Spojrzałaś podejrzliwie na chłopaków,
jednak oni spuścili głowy skutecznie unikając twojego wzroku.
- Halo ?
- Nie możemy ci powiedzieć – Rzucił Niall.
- Niall ty idioto – Rzucił załamanym tonem Zayn.
- Ejj chłopaki w co wy się bawicie ?! W przedszkolu jesteście
?
-Chyba musimy jej powiedzieć – Tym razem to Harry zabrał
głos.
Liam jedynie kiwną głową.
-A więc słucham ? – Powiedziałaś lekko zniecierpliwiona.
N – No bo Louis …
H- Zachował się tak bo …
L- Sprawa jest taka, że …
Z – On tylko …
- Wysłowicie się w końcu ?! – Podniosłaś głos tracąc
cierpliwość gdyż żaden z nich nie umiał się wysłowić i dojść do sedna sprawy.
- Louis się w tobie zakochał – Rzucił szybko Zayn, kończąc
tym samym tortury pozostałym.
- Aha, bardzo zabawne.
Odpowiedz chłopaka nie wzbudziła w tobie żadnych uczuć. Może trochę złości, przed zatajaniem prawdy
co do zachowania Louisa.
-A tak na serio ? – Każdego z osobna omiotłaś
poważnym spojrzeniem. Jednak oni na nowo zaczęli udawać, że są zbyt
zajęci swoimi talerzami, by poświęcić uwagę tobie.
- To prawda ( T.I) – Liam jako jedyny, nie schował głowy w
piasek.
- Ale to nie możliwe, my jesteśmy przyjaciółmi ! –
Odpowiedziałaś bardziej przekonując tym samą siebie.
- Nie zauważyłaś ? – zapytał niepewnie blondyn.
-Niby czego ?
-Jak an ciebie patrzy, jak bardzo się cieszy na twój widok,
ciągle o tobie mówi – Zaczął wymieniać Malik.
Z nadmiernych wrażeń, przyklapłaś na krześle, gdzie
wcześniej siedział Louis. Trzęsącą się ręką nalałaś sobie wody z dużego
dzbanku, przy okazji rozlewając trochę na stół.
-Chyba jest w szoku – szepną Niall.
- Nie, jak dla mnie jest wciągu przetrawiania informacji –
Odszeptał Zayn.
- Nie, ona obmyśla dalszy plan – włączył się Harry.
- Ja nadal was słyszę – Zakomunikowałaś zachrypniętym
głosem.
H- Co dalej ?
Z – Pogadaj z nim.
L – Nie lepiej daj mu trochę czasu.
N – Zrób dla niego ciasto !
Wszystkie spojrzenie powędrowały na Nialla, który smacznie
pałaszował muf finkę.
-Stary jak to ma jej niby pomóc ? – Zapytał z powątpieniem
Harry.
Blondyn wzruszył tylko ramionami.
-Przez żołądek do serca.
- Hmm może to nie głupie – Zamyślił się Styles.
Ty jedynie złapałaś się za głowę.
- Zwariowaliście. Lepiej pomyślcie co dalej.
- Cały czas to robimy ! –Oburzył się Horan.
- Super – zmierzwiłaś bezradnie rozpuszczone włosy.
-To ja bardzo dziękuję wam za pomoc, ale lepiej poradzę
sobie sama. Pogadam z nim wieczorem, a teraz sama sobie muszę kilka spraw
poukładać – Wyznałaś, wolnym krokiem opuszczając jadalnio kuchnię.
-Ejj (T.I) nie dąsaj się – dobiegł cię okrzyk, który zapewne
należał do Harrego.
-Nie dąsam się !
-Próbowaliśmy ci pomóc !
-Doceniam ! – Odkrzyknęłaś.
Zatrzymałaś się na chwilę na schodach prowadzących na górę.
To tam był pokój Louisa. Pewnie najwłaściwszą rzeczą było by tam pójść i
wyjaśnić sobie wszystko, ale ty nie byłaś jeszcze na to gotowa. Czym prędzej
wyszłaś na zewnątrz, opuszczając ich dom z wielkim ogrodem, który robił spore
wrażenie. Sama nie mieszkałaś zbyt daleko. Spacer dobrze ci zrobi. Może Świeże
powietrze pomoże ci bardziej w racjonalnym myśleniu.
Odtąd możesz Sb puścić jakieś smutne kawałki aż do końca
opowiadania :) Moja propozycja to –
http://www.youtube.com/watch?v=LVsrP9OJ6PA
http://www.youtube.com/watch?v=de_b89e4nls
Zamknąłem się w pokoju, gdyż czułem, że nie dał bym rady tam
wytrzymać. Tak bardzo ucieszyłem się na widok roześmianej ( T.I). Dziewczyna
wyglądała na przeszczęśliwą, co i mnie wprawiło w dobry humor. Dopóki
oczywiście nie dowiedziałem się powodu jej szczęścia. Czasami miałem ochotę
walnąć Malika. To on zawsze zachęcał ją do randek. Ciągle tylko przesiadywali
razem przed lusterkiem i uczył ją różnych dziwnych rzeczy . Potem jeszcze
doradzał jak ma się ubrać i co mówić. Odkąd pamiętam ja i (T.I) jesteśmy
przyjaciółmi. Jednak dopiero nie dawno uświadomiłem sobie, że czuję do niej coś
więcej. Najgorsze jest to, że ona w ogóle tego nie zauważa. Nadal ma mnie
jedynie za przyjaciela. Jeszcze jakiś miesiąc temu w ogóle by mi to nie
przeszkadzało, jednak teraz to za mało. Każdego dnia to uczucie rośnie. Jednak
nie chcę psuć tego co jest. Wiem, że jej
strata bolała by nie wyobrażalnie.
**********************
*Następny dzień*
Wczorajszego dnia, a raczej wieczoru, nie odważyłaś się tam
ponownie wrócić. Stchórzyłaś i nic nie masz na swoją obronę. Na dzisiejszą
randkę oczywiście nie poszłaś. Nie byłaś wstanie. Zbyt zmęczona nie tyle
fizycznie co psychicznie, całonocnym dołowaniem się i odsypianiem tego w dzień.
Do tej pory tak naprawdę jeszcze to do ciebie nie doszło. Że niby Louis ?! Nie
to jakiś śmieszny żart, który w rzeczywistości okazał się katastrofą. Ponownie
nakryłaś głowę puchatą poduszką, głośno wypuszczając powietrze. Dochodziła już
prawie 16.00 a ty nadal nie miałaś najmniejszej ochoty podnieść się z wygodnego
łóżka i wychodzić z ciepłego domu. Jednak dobrze wież, że nie możesz tego tak zostawić. Ostatnio
denerwowałaś się tak bardzo gdy po największej imprezie swojego życia nie
wracałaś przez 2 dni do domu, a twoja chciała wzywać FBI. Na szczęście teraz
mieszkasz sama i już nie masz takich problemów.
******************
Niepewnym wręcz chwiejnym krokiem ruszyłaś przed siebie,
pokonując wąską ścieżkę obsypaną brązowym żwirem. Serce zaczęło ci walić
jeszcze szybciej i mocniej, gdyż spostrzegłaś, że przed tobą znajdują się te
same drzwi. Drzwi za którymi czekały cię, nie lekkie chwile. W końcu podnosząc
głowę, nie pewnie zapukałaś, cofając się o 3 kroki. Po jakiejś nie całej
minucie otworzył Liam.
-Louisa nie ma – Uprzedził cię za nim ty w ogóle zdążyłaś
otworzyć usta.
-Gdzie poszedł ?
- Nie mówił, wyszedł bez słowa.
Kiwnęłaś tylko głową, mając już zamiar odejść.
-(T.I) Nie jest z nim dobrze … Nie zwlekaj z tym – Wyznał
cicho chłopak.
Ponownie kiwnęłaś głową, nic nie mówiąc. Ze spuszczoną głową
odeszłaś zamykając za sobą wysoką bramę. Nie myślałaś długo, zanim w głowie
odtworzyło ci się możliwe miejsce, gdzie może znajdować się chłopak. To tam
zawsze przystajecie, wracając do domu. Taki kącik szczerych rozmów,
przeprowadzanych przez prawdziwych przyjaciół. Do uszu nabiegał cie złowrogi
szum wiatru, który poruszał bogatymi koronami drzew. Spojrzałaś niepewnie na
niebo na, którym kryła się ciemno granatowa powłoka z której, z każdą minutą
wydostawało się coraz więcej deszczu. Zarzuciłaś szary kaptura na głowę,
któremu nie trzeba było długo by materiał zaczął namakać. Zdyszana dwudziesto
minutowym biegu dotarłaś w końcu na miejsce.
Szarówka zamazywała dalszy obraz. Miejsce było nie zbyt ruchliwą ulicą,
która znajdywała się na moście. Pod, którym wolno płynęła lodowata woda, żyjąca
własnym życiem.
Podbiegłaś bliżej, rozglądając się na wszystkie strony.
Zimny deszcz smagał twoją twarz, jednak ty nie miałaś zamiaru poddać się tak
szybko.
-Louis ! Wrzasnęłaś, wyczekując odpowiedzi.
Jednak nic takiego się nie stało. Po chłopaku nie było ani
śladu.
Spanikowana podbiegłaś do bariery, która chroniła przed
otwartą przestrzenią.
-Louis ! – krzyknęłaś cienkim głosem, z jeszcze bardziej
walącym sercem.
Ze strachem wpatrywałaś się w szumiącą wodę, jednak nie było
żadnych oznak by chłopak skoczył. Jednak nie było także żadnych dowodów, że nie
skoczył. Łzy stanęły ci w oczach. Razem z deszczem zaczęły spływać w jedność.
Odwróciłaś się w nadziei, że go ujrzysz, stojącego tuż obok ciebie. Uśmiechnie
się na twój widok i zacznie śmiać z tego jakom jesteś panikarom. Jednak nic takiego się nie stało. Jedyne co
cie otaczało to pusta ulica i rozszalały wiatr niosący deszcz. Po długiej
chwili coś przykuło twoją uwagę. Gdzieś w nocnej czerni i ledwo palących się
świateł latarni, zauważyłaś dziwny wypukły kształt leżący na samym środku
ulicy. Zrobiłaś kilka kroków w jego kierunku. Kształt coraz bardziej
przypominał, ciało człowieka. Mężczyzny …
-Louis ? – szepnęłaś nie pewnie, bardziej do siebie.
Chłopak leżał bez trosko na drodze. Jego całą uwagę
pochłonęło gwieździste niebo. Sprawiał wrażenie całkiem odciętego od świata.
Jak by nic po za tym się nie liczyło. Jak by właśnie leżał w wygodnym łóżku z
słuchawkami na uszach i analizowała przeszły dzień.
- Louis ?! Czy ty zwariowałeś ?! Wstawaj ! – Wrzasnęłaś,
rozpalona do złości.
Jednak chłopak nie odpowiedział. Nie zwrócił na ciebie
najmniejszej uwagi. Jak by ciebie w ogóle tam nie było.
-Louis ! To jest ulica ! W każdej chwili może jechać
samochód !
Nie mogąc wytrzymać, podeszłaś do niego bliżej i
szarpnięciem złapałaś za rękaw luźnej bluzy.
-Louis błagam cię, rusz się ! – Zaczęłaś go szarpać i
próbować postawić na nogi, jednak on nie
miał zamiaru choćby się ruszyć.
Miałaś wrażenie, że szarpiesz się z manekinem, który
totalnie ma na ciebie wywalone.
- Połóż się – Powiedział cicho, gdyż ty o mało nie upadłaś
do tyłu, w końcu puszczając jego rękę.
- Co ?! Zgłupiałeś ?! Jeszcze mnie chcesz zabić ?! –
Krzyknęłaś obcierając mokrą twarz, rękawem który wcale nie był lepszy.
Chłopak oczywiście nie odpowiedział, ale także nie wykonał
choćby najmniejszego posunięcia. Wiedząc, że nic nie wskórasz, nie chętnie
wykonałaś jego prośbę. Z ciągnieniem ułożyłaś się tuż obok niego. Nawet nie
poczułaś wody na której leżałaś. Lód,
który o można było porówna temperaturę betonu, zdominował.
- Przez ciebie dostanę zapalenia płuc – poskarżyłaś się,
równie zadzierając głowę w górę, będąc ciekawa w co takiego chłopak się
wpatruje.
Chłopak zachichotał cicho, nadal nie odrywając oczu z
nocnego nieba.
-Myślę, że powinniśmy już iść, co jeśli nadjedzie samochód ?
-Zginiemy – odpowiedział niemal od razu, bez namiętnym
głosem.
- Louis przerażasz mnie – szepnęłaś, czując jak serce na
nowo o mało ci nie wyskakuje.
-Chciałam z tobą porozmawiać- powiedziałaś nie pewnie, lekko
trzęsącym się głosem z nerwów.
-Powiedzieli ci – stwierdził, tonem, który nie zawierał choć
by najmniejszej emocji.
- Tak – odszeptałaś, nie będąc pewna czy chłopak dosłyszał.
- To bez znaczenia. Wygłupiłem się.
Jego ton lekko zadrżał, co znacznie cię uspokoiło.
Przynajmniej wiesz, że nie jest naćpany i jeszcze coś czuje.
Niebo było czyste, pomimo deszczu, który znacznie zaćmiewał
ten obraz. Jeszcze chyba w życiu nie widziałaś tylu gwiazd w jednej chwili.
Jeszcze ten księżyc dodający w pełni
czegoś szlachetnego. Delikatnym ruchem złapałaś zimną dłoń chłopaka. On
również odwzajemnił twój uścisk. Odwróciłaś głowę w jego kierunku. Okazało się,
że on również patrzy wprost na ciebie. Wasze oczy się spotkały. Nie musieliście
nic mówić. Od razu ujrzałaś w nich łzy, które zapewne nie były kroplami
deszczu. Jeszcze ten ogromny smutek łamiący twoje serce. Ból przyjaciela był
twoim bólem. Jednak co mogłaś zrobić, gdyż to z twojego powodu on cierpi.
- Louis … przepraszam – tylko na takie słowa było cię stać.
Było tak jak by w jednej minucie odebrało ci mowę. Zawsze
wygadanej dziewczynie i gotowej na wszystko.
-Nie obwiniaj się – szepną, nadal nie odrywając od ciebie
oczu.
Jego druga dłoń, powędrowała na twój równie zimny policzek.
Nawet nie zauważyłaś kiedy łzy bez opamiętania tobą zawładnęły.
- Nie płacz, będzie dobrze – Powiedział cicho, zbliżając
powoli swoją głowę do twojej. W końcu wasze usta spotkały się na kilka pięknych
sekund. Nie byłaś wstanie mu odmówić. Może nawet nie chciałaś ? Pocałunek był
subtelny i krótki. Jednak najlepszy jaki kiedykolwiek dostałaś.
- Louis … ja cię tak bardzo przepraszam … ale… ale ja cię
nie ….
- Wiem - Odpowiedział
przerywając ci, tak jak by te słowa za bardzo bolały, by miało prawo być
dokończone.
-To dlaczego mnie pocałowałeś ? – Zapytałaś, lekko
rozbawionym tonem.
- Przepraszam … musiałem – wyznał, na nowo odwracając wzrok,
by zatopić go w nocnym niebie.
Niczym zahipnotyzowana, nadal tam leżałaś. Zimno czy deszcz,
nie miały żadnego znaczenia. Już od tak dawna nie czułaś się w taki sposób… Nie
wytłumaczalny sposób. Dobrze ? Wspaniale ? Fantastyczne ? Każde z tych słów nie
miało, na tyle siły, by można, by nimi to opisać. Nie odrywałaś od niego
wzroku. Nie mogłaś. Jakaś magiczna siła trzymała cię tam i mówiła byś nie
odchodziła. Szeptała, że to tam właśnie jest twoje miejsce. Przy nim … Na zawsze … Jednak wszystko prysło jak mydlana
bańka, gdy tylko usłyszałaś coraz głośniejszy warkot, zbliżającego się ślinka.
Otworzyłaś szerzej oczy, uświadamiając sobie, że to jakiś pojazd jedzie prosto
na was. Jeśli się nie ruszycie, nie będzie za wesoło.
- Louis, coś tu jedzie ! – Szturchnęłaś chłopaka, który
wydawał się nic nie słyszeć.
Chłopak spojrzał na ciebie zdziwiony.
-Chodź, zmywamy się stąd ! – Ścisnęłaś go mocniej za dłoń.
Oboje wstaliście, nie rozłączając dłoni, ani na sekundę. Dopiero
gdy wstaliście, zauważyliście, jak blisko was jest pojazd, który nie miał
zamiaru choćby zwolnić. Oboje chcieliście uciec na dwie różne strony, w ten sam
sposób wasze dłonie uwolniły się z silnego uścisku. Nie mając czasu, oboje się
rozdzieliliście. Tobie akurat przypadła strona gdzie nadal ciągnęła się bariera
mostu.
- Louis ?! – krzyknęłaś, nigdzie nie widząc chłopaka.
Jednak on zniknął w gęstwinach lasu, który leżał po drugiej
stronie.
- Nie wygłupiaj się ! Wracaj ! – Krzyknęłaś lecz było to na
marne. Po chłopaku nie było śladu.
Nie marnując czasu, przebiegłaś na drugą stronę, gdzie
jeszcze kilkanaście sekund temu, go widziałaś.
-Louis,! Wracaj ! – Krzyknęłaś przemierzając, gęsty las, co
chwila dostając gałęzią lub liśćmi w twarz.
-Louis !
Po wyczerpującym biegu, w końcu upadłaś z barku sił. Oczywiście
z twoim szczęście musiałaś trafić na gałąź, która rozdarła ci nogawkę jeansów.
Szczęściem w nieszczęściu było tym, że nie
poniosłaś większych szkód. Z nadzieję rozglądnęłaś się jeszcze raz.
Jednak wszystko co zauważyłaś, to wielkie drzewa, porośnięte gęstymi krzakami.
Wyczerpana i poddana, stwierdziłaś, że nie możesz zrobić nic więcej. Jeśli
Louis nie wróci, będziesz musiała zgłosić to na policję. A jeśli jemu się coś
stanie … To będzie tylko i wyłącznie twoja wina. Ze łzami z którymi się
podniosłaś, doszłaś do domu z płaczem. Pociągnęłaś za klamkę. Drzwi były
zamknięte. Bez opamiętania zaczęłaś w nie walić. Płacz nadal nie ustępował.
-( T.I) Ratuj ! Louis chce z domu uciekać ! - Takimi słowami
zostałaś powitana, przez rozstargniętego Harrego.
Westchnęłaś z ulgą, na wieść iż chłopak bezpiecznie wrócił.
- Boże co ci się stało ?! – Niemal krzykną.
Długa historia – westchnęłaś, wykończona dzisiejszymi
wydarzeniami.
Jedyne na co miałaś ochotę, to położyć się, nawet na
podłodze i już nigdy nie wstawać. Nogi same się pod tobą uginały ze zmęczenia.
-Stary, zwariowałeś ?! Gdzie niby jedziesz ?! – Dobiegł cię
krzyk Zayna.
Z nie zrozumienie popatrzyłaś na Harrego, który nadal nie
przestawał wlepiać w ciebie zdziwionego spojrzenia.
-Idz do niego – Powiedział tylko, z nadzieją czekając na
twój kolejny ruch.
Nie potrzebowałaś więcej wyjaśnień. Najszybciej jak
potrafiłaś wbiegłaś na górę. Krzyki dochodziły z pokoju Louisa. Nie czekając
szarpnęłaś za drzwi. Twoim oczom ukazali się wszyscy oprócz Harrego, który
musiał zostać na dole. Louis pakował się spokojnie, wrzucając ciuchy do
walizki, która leżała na łóżku. Wszystkie rozmowy urwały się na twój widok.
Jedynie Louis, nie przerywał swoich poczynań.
- Wyjdźcie – Poprosiłaś, przenosząc wzrok na bezradnych
chłopaków.
Wszyscy bez najmniejszych sprzeciwień opuścili pokój
zamykając za sobą drzwi.
- Louis ? – Zaczęłaś niepewnie.
In jednak totalnie cie olał, nie przeszkadzając sobie.
- Szukałam cię.
- Nie potrzebnie – odpowiedział, bezbarwnym tonem.
-Co ty kurwa mówisz !? – Wrzasnęłaś na całe gardło.
-Szukałam cię tam, biegając w kółko jak idiotka ! Jestem
mokra i uflogana w błocie, a ty mi mówisz, że nie potrzebnie ?! – Oburzyłaś
się, prawie czując jak gorąca para bucha z twojego ciała.
-Nie musiałaś się fatygować – Odpowiedział, tym samym nie
czułym tonem, zasuwając walizkę z taką siłą, że o mało nie urwał suwaka.
Już miał wychodzić, ale ty mu na to nie pozwoliłaś.
Najmocniej jak potrafiłaś złapałaś go za nadgarstek. Chłopak zatrzymał się na
chwilę, by spojrzeć na ciebie spojrzeniem, które tak skutecznie skrywało
wszelkie uczucia.
- Porozmawiajmy – Poprosiłaś, głosem na tyle spokojnym na
jaki było cię stać.
Chłopak uniósł przez chwilę oczy ku niebu, jednak odpuścił i
odłożył walizkę na panelową podłogę.
- Ja tu nie mogę zostać (T.I) – Wyznał cichym tonem.
- To przeze mnie prawda ? -
Zapytałaś, choć dobrze znałaś odpowiedz.
Chłopak oczywiście zaprzeczył kręcąc głowę. Lecz ty dobrze
wiedziałaś, że robi to tylko na wzgląd dobrego wychowanie.
-Louis zostań ! To ja wyjadę ! Jeśli tylko sobie tego
zażyczysz, to nigdy mnie nie zobaczysz! Zniknę z twojego życia ! - Zaczęłaś mówić z przejęciem, patrząc wprost
na niego. On jednak unikał twojego wzroku
-Nie (T.I) ! Przestań ! – Przerwał ci, po raz pierwszy tak
głośny tonem.
-A więc nie rozumiem – szepnęłaś płaczliwym tonem.
Chłopak w jednej chwili zjawił się przy tobie. Objął twoją
twarz, tym samym patrząco po raz pierwszy od dłuższego czasu, prosto w oczy.
-Kocham cię (T.I) … - Wypowiedział niemal szeptem.
-I jestem świadomy, że to uczucie jest nie odwzajemnione…
Dlatego muszę odejść. – Wyznał, niemal z cierpieniem.
-Nie rób tego, potrzebuje cię – szepnęłaś, z kolejną łzą
która wbrew woli, wydostała się z twojego oka.
Chłopak nic nie odpowiedział. Nie był w stanie.
-Louis to, że cię nie kocham, nie oznacza przecież, że nie
jesteś najważniejszą osobą w moim życiu ! – Nadal próbowałaś go przekonać, choć
gdzieś w głębi sobie czułaś przegraną.
- (T.I ) Ty nie rozumiesz ! Patrzenie na ciebie sprawia mi
ból ! Każda pojedyncza rzecz będzie przypominać mi o tobie ! Mam tego dość
,muszę zapomnieć !
-Zapomnieć o mnie ? – Zapytałaś piskliwym głosem, pełnym nie
dowierzenia i bólu.
-Przepraszam … Może kiedyś zrozumiesz – Chłopak spojrzał na
ciebie z miną męczennika, jak gdyby jego własne słowa raniły go równie mocno
jak ciebie.
-To zostań chociaż do jutra,
nie ma sensu tłuc się w nocy – poprosiłaś.
W tej chwili jedyne na co
miałaś ochotę to najzwyczajniej w świecie podejść do Niego i przytulić.
Jeszcze raz poczuć jego bliskość i zapach tych nie spotykanych perfum. Spędzić
jeszcze dodatkowych kilka chwil z przyjacielem, którego lada chwila miałaś
stracić. Jednak duma ci na to nie pozwalała. Nie po tym co ci powiedział. Nie
po tym jak bardzo chce o tobie zapomnieć.
-Żegnaj przyjacielu – szepnęłaś opuszczając pokój, a co
najważniejsze jego.
Razem z towarzyszącym płaczem zbiegłaś na dół, gdzie czekali
na ciebie zaciekawieni chłopacy. Oczywiście na twój widok żaden z nich nie był
w stanie wykrzesać z siebie słowa.
- Zostanie – Rzuciłaś tylko, po czym wybiegłaś z domu, nie
chcąc być przez nikogo zatrzymaną.
**************************
*Rok później*
Oczywiście tamtej nocy to nie Louis wyjechał. Nie mogłaś na
to pozwolić. Biorąc wszystkie winny i konsekwencję na siebie to ty spakowałaś
walizki i wyjechałaś, zostawiając Londyn za sobą. Nie żałujesz tej decyzji.
Dzięki temu Louis, mógł zostać z przyjaciółmi a twoja osoba nie musiała dłużej
go nękać. Od tamtego czasu minęły równiutkie 12 miesięcy. Można powiedzieć, że
dziś jest mini rocznica tego wydarzenia. Od tamtej pory wiele razy próbowałaś
sobie ułożyć życie na nowo. Przestałaś liczyć wszystkie nie udane randki, które
nie niosły ze sobą większych zmian. Zostałaś sama jak palec. Oczywiście
żałujesz tego, że wtedy na ulicy nie posłuchałaś intuicji, która tak mądrze
kazała ci z nim zostać. Gdybyś mogła cofnąć czas, zrobiła byś wszystko by
znaleźć się jeszcze raz na tej samej lodowatej ulicy i odpowiedzieć mu tym samym.
‘ Kocham cię ‘ Obwiniasz się za to, że dopiero po tak długim czasie uświadomiłaś
sobie, że to On jest osobą z którą
chcesz spędzić resztę życia i kochać bez warunkowo. Od trzech miesięcy
obiecujesz sobie, że tam wrócisz. W ten sam dzień kiedy się rozstaliście. Jeśli
jeszcze jest szansa, naprawisz wszystko za wszelką cenę. Bo życie bez niego,
wydaje się bez celowe. Dziś jest słoneczny dzień. Coś unikatowego jak na Wielką
Brytanię. Stoisz pod drzwiami, poprawiając czarną torebkę na swoim ramieniu.
Podnosisz rękę by zapukać, lecz po chwili wahania opuszczasz ją. Strach jest
taki sam jak wtedy, przed rozmową z nim. Czy w ogóle cię pozna ? Biorąc głęboki
oddech, zapukałaś energicznie, w te same drzwi, które jeszcze rok temu waliłaś
z płaczem i strachem o przyjaciela.
-Otworzył Harry, zupełnie tak jak wtedy.
-A pani to ? – Chłopak bez większego zainteresowania,
wyczekiwał odpowiedzi.
Zachichotałaś, nie odpowiadając. Chciałaś by chłopak sam
sobie przypomniał.
- (T.I) ? – Krzykną przejęty, robiąc oczy wielkości spodków.
Nie wiadomo kiedy wpadłaś w ramiona chłopaka, który nie miał
zamiaru cię puścić.
-Ejj bo mnie udusisz ! – Zaśmiałaś się.
Chłopak niemal natychmiast cię puścił, jednak nadal nie spuszczał
z ciebie wzroku.
- Ty urosłaś ?! Zdziwił się, z szerokim uśmiechem który nie
opuszczał jego twarzy.
-Możliwe, gdy wyjechałam miałam nie całe 17 lat.
- Jest Louis ? – Zapytałaś cichym i niepewnym głosem.
Z twarzy chłopaka od
razu zgasł uśmiech, a pojawił się lekki smutek i współczucie.
-(T.I) Chyba musimy porozmawiać – stwierdził obejmując cię
ramieniem i zaprowadzając do pustego salonu.
- Coś się stało ? – Zaniepokoiłaś się, nie będąc w stanie do
końca odczytać odczuć z twarzy chłopaka.
-Nie do końca … - Zawahał się.
- Mów ! –Pospieszyłaś go,
nie będąc w stanie wytrzymać tej niepewności.
- Louis bierze ślub za dwa tygodnie – W końcu wyrzucił z
siebie.
I znów to łamane
uczucie. Z jednej strony ulga, a z drugiej złamane serce. Zupełnie jak by
rozprysło się na tysiąc kawałeczków. I ta świadomość, że nigdy nikt nie sklei
go w sposób, w jaki było do teraz.
- Ja .. Ja przyjechałam tu, bo chciałam wszystko naprawić …
Nie … Nie wiedziałam … - Wydukałaś ledwo łapiąc oddech.
Chłopak spojrzał na ciebie ze współczuciem, nie wiedząc co
powiedzieć.
- Jest z nią szczęśliwy ?
- Chyba tak. Wydaje się miła – Powiedział, nie do końca
pewnym głosem.
-Ja już pójdę – Powiedziałaś, w nadal nie opuszczającym cię
szoku.
W jednej chwili się zerwałaś, by być już przy wyjściowych
drzwiach.
- Nie poczekasz na Liama, Zayna i Nialla ?- Zapytał z
nadzieją.
-Nie… przepraszam. Ale pozdrów ich ode mnie.
Styles kiwną głową, posyłając ci pocieszający uśmiech. Ty
również spróbowałaś go odwzajemnić, ale ani trochę ci to nie wychodziło.
- (T.I) ? – Dobiegł cię znajomy głos, dochodzący ze szczytu schodów.
Odwróciłaś się gwałtownie, a twoim oczom ukazało się powód
twojego przyjazdu. Chłopak stał na szczycie schodów, przyglądając ci się z
zaciekawieniem. Serce, z którego zostały jedynie rozbite kawałki, na nowo
zaczęło walić jak oszalałe. Jego widok tak bardzo cie ucieszył.
- To ja zostawię was samych – Powiedział cicho Harry, po
czym zarzucając na siebie kurtkę, wyszedł na zewnątrz.
W domu zapanowała chwilowa cisza. To Louis odważył się na
pierwszy kro. Szybkim krokiem zszedł z długich schodów, by znaleźć się tuż obok
ciebie. Przez chwilę mierzyliście się zachłannym wzrokiem chcąc zauważyć każdą
najmniejszą zmianę, która zaszła wciągu tego roku.
-Tak tęskniłem – Wyznał chłopak, mocno się do ciebie
przytulając.
Zaskoczona jego zachowaniem, odwzajemniłaś uścisk równie
chciwie. Nie mając ochoty już nigdy puścić.
-Zmieniłaś się – zauważył z uśmiechem, który ani na chwilę
nie schodził mu z tak samo, a może nawet bardziej przystojnej twarzy.
Ahh te oczy. Jak zawsze ten sam blask, szczęśliwego
dowcipnisia. Chłopaka z którym spędziłaś tak wiele czasu jako przyjaciółka.
Dopóki on się w tobie zakochał i wszystko się zakończyło. Byłaś powodem jego
cierpienia. Ale teraz to wszystko znikło. Poszło w nie pamięć. Chłopak wręcz
promieniał szczęściem i życiem. Nie było sensu, wyjaśniać prawdziwego celu
twojego przyjazdu tutaj. Nie mogłaś na nowo rozdrapywać starych ran. Jeżeli on
będzie szczęśliwy to ty też… Może …
- Słyszałam o tobie i … - Zawahałaś się, gdyż właśnie
uświadomiłaś sobie, że nie znasz imienia jego wybranki.
-Eleanor – Dokończył za ciebie, ani trochę nie obrażony
twoją nie wiedzą.
-Gratulację – Powiedziałaś, z szczerym uśmiechem.
-Dziękuję.
- (T.I) Bo ja nigdy ci nie podziękowałem, ani nie
przeprosiłem za to co …
-Daj spokój, nie wracajmy do tamtych czasów – Przerwałaś mu,
na nowo chcąc nie chcąc odtwarzając w głowie te okropne chwile.
Louis nic nie mówiąc pokręcił głową po czym spuścił wzrok.
-Wstyd mi … Zachowałem się jak jakiś rozkapryszony bachor …
To przeze mnie wyjechałaś- Wyznał z zauważalnym wstydem i pokorą.
-Nie Louis. To mi wstyd … Za to, że nie doceniłam tak
idealnego i nie powtarzalnego chłopaka jak ty – Odpowiedziałaś nie stabilnym
tonem, który w każdej chwili mógł się złamać od nadmiaru emocji.
- Co masz na myśli ? – Zdziwił się, wpatrując się w ciebie w
tak nie odpowiednim momencie, gdyż ty za wszelką cenę próbowałaś ukryć łzy.
Ty jednak nie odpowiedziałaś. Zamiast tego złapałaś chłopaka
mocno się do niego tuląc. On równie mocno cię uścisną.
-Ojjj nic Louis. Jedyne czego pragnę to, to byś był
szczęśliwy – szepnęłaś.
-Jestem. Wiem, że Eleanor to ta jedyna. – Wyznał z
zadowoleniem chłopak, nawet nie wiedząc jak bardzo ranią cie jego słowa.
- A ty (T.I) ? Jesteś szczęśliwa prawda ? – Zapytał z
troską.
-Oczywiście- Skłamałaś, całkowicie dając upust swoim łzom,
które nie chciały już się w tobie ukrywać.
Objęłaś chłopaka jeszcze mocniej, wiedząc, że już nigdy nie
będzie ci dane być z nim tak blisko. Straciłaś swoją szansę rok temu. Nie
mogłaś oczekiwać cudów. Przecież zawsze nie wykorzystane okazje się mszczą.
Rozkoszowałaś się tą chwilą dopóki nie wypuścił cię z ramion.