niedziela, 23 września 2012

Co stało się z na zawsze ? Część 4 ( Ostatnia )


Hej. Na początku chciała bym powiedzieć że, tak jak widzicie to ostatnia część tego imagina i prawdopodobnie ostatni wpis na tym blogu :( Gdy wróciłam do tego bloga, kilka dni temu miałam co do niego inne zamiary. Jednak przed ostatni wpis skomentowała tylko jedna osoba :/ Nie ma sensu dalej tu cokolwiek dodawać skoro nikt tego nie czyta. Nie wiem czy moda na czytanie imaginów już minęła, czy to moje są tak kiepskie. Tylko dlaczego odkąd dodałam nowy wpis na bloga było ponad 300 wejść a tylko jeden komentarz ?  Dodaję ostatnią część, bo nie lubię zostawiać nie dokończonych spraw. Jeśli ktokolwiek to przeczyta  to dziękuję i proszę o SZCZERY  komentarz. Co dalej z blogiem ? Wielki znak zapytania. Wszystko zależy od was.
Podczas czytania włącz sb to  http://www.youtube.com/watch?v=de_b89e4nls
A potem to      http://www.youtube.com/watch?v=5anLPw0Efmo

 
2 Miesiące pózniej.
Znów siedzicie w tym samym miejscu, zapatrzeni w białe kłębki chmur. Teraz to wasze miejsce. Las i jedno miejsce w którym tyle się zdarzyło. Jesienny wiatr roznosił dosłownie wszędzie zapach świeżej  trawy. Siedzicie pod ogromnym drzewem, pod tym samym pod którym kiedyś wylałaś tak wiele łez i zmartwień. Ale teraz jest w porządku, już jest dobrze. Nauczyłaś się żyć chwilą teraźniejszą, nie patrząc co będzie jutro. Nauczyłaś się wykorzystywać każdą chwilę jak najlepiej, jakby miała być twoją ostatnią. Bo w życiu liczą się tylko chwile. Minęło już sporo czasu odkąd znów się zeszliście. Nawet teraz siedzisz do niego przytulona. On wyzwala w tobie dobro. Pomaga ci trzymać się na nogach i pokazuje że świat może być jeszcze piękniejszy. Robisz z nim rzeczy które nie przyszły by ci nawet do głowy. Zwiedzasz z nim miejsca o których nawet nie marzyłaś. Spędzasz chwilę które są bezcenne. Przy nim czujesz się lepiej, jak by to przy nim było twoje miejsce na ziemi. Szkoda że tak nie może być wiecznie, a czas płynie tak szybko. Dzisiejszy dzień znów był piękny i niezapomniany. Ile takich dni ci jeszcze zostało ? Ile dane ci jeszcze z nim być ? Ile jeszcze razy będziesz mogła pocałować jego słodkie usta i spojrzeć w szczere błękitne oczy ? Czas mija, każda część twojego ciała jest tego świadoma. Wiesz że  jeszcze niedługo wam zostało. Pogodziłaś się z tym. Niall oczywiście nadal walczy. Ciągle ciąga cię do jakiejś kliniki i faszeruje lekami, ale rezultaty są praktycznie zerowe.  Żadne pieniądze i szczere chęci nie są w stanie ci pomóc. Byś przeżyła musiał by się stać w cud. Widzisz że Niall jest coraz bardziej bezradny, ale nie daje tego po sobie poznać. Przy tobie gra entuzjastę, ale ty wiesz jaka jest prawda. On też zaczął powoli godzić się z twoją chorobą i z tym że umrzesz, choć  za nic się do tego nie przyzna. Wtuliłaś się w niego mocniej chcąc odgonić nie przyjemne myśli. W końcu wydarzyło się coś niezwykłego. Z nieba zaczęły lecieć malutkie płatki śniegu. Subtelnie latały razem z powiem wiatru. Oboje z Niallem uśmiechnęliście się.
-Uwielbiam pierwszy śnieg – szepnęłaś cicho.
Blondyn przytulił cię do siebie mocniej. Oboje nie mogliście oderwać wzroku od delikatnych płatków.
-Zimno się robi, chcesz się przejść ? – spytał.
-Jasne – odpowiedziałaś, powoli wstając.
Oboje złapaliście się za ręce, po czym wolnym krokiem ruszyliście przed siebie wśród spadającego śniegu, który robił się coraz gęstszy.
-Kocham cię – szepną, obejmując cię ramieniem.
-Ja ciebie też – odpowiedziałaś, zatrzymując się na chwilę by pocałować chłopaka.
- Niall … ja … - Zaczęłaś niepewnie.
-Tak ?
-My jeszcze o tym nie rozwialiśmy.
-O czym ? – zapytał niepewnie podejrzewając co chcesz mu powiedzieć.
-Minęło już dużo czasu, wiesz że ja za niedługo odejdę – szepnęłaś cicho, wypatrując jego reakcja.
Jego twarz zastygła a oczy od razu skierowały się gdzieś w bok, skutecznie omijając twój wzrok.
-Nie – odpowiedział twardo, nadal nie patrząc na ciebie.
-Niall … Przecież wiesz – złapałaś go za zimną dłoń.
-Nie chcę tego dla ciebie – szepną cicho.
-Niall spójrz na mnie – powiedziałaś , próbując zwrócić jego wzrok na siebie.
Gdy w końcu się udało, uśmiechnęłaś się do niego delikatnie.
-Wiem, że nie chcesz. Ale taka jest kolej życia, człowiek się rodzi i umiera.
-Ale nie ty, masz tylko 17 lat ! - Powiedział zagubiony.
- Niall będzie w porządku, zobaczysz ułoży się, musi się ułożyć – szepnęłaś gładząc go po policzku.
W jego oczach ujrzałaś łzy, co spowodowało że i w twoich one się zjawiły. Od razu przyległaś do niego w uścisku.
- Nie wiem co bez ciebie zrobię, nie zostawiaj mnie, błagam cię – Wyjąkał drżącym głosem.
-Ćććć, zobaczysz że będzie dobrze, zaufaj mi – szepnęłaś.
-Ufasz mi prawda ? -Zapytałaś, tym samym wymuszając na nim by był silny.
-Nikomu innemu, jak tobie (T.I) – szepną, tuląc cię jeszcze mocniej.
-Zobaczysz, że ból szybko minie, tęsknota zniknie i ułożysz sobie życie na nowo, co życzę ci z całego serca. Zasługujesz na to by być najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Przepraszam cię, że zniszczyłam ci życie i że, tak mało starań włożyłam w to żeby trzymać cię od tego z daleka …
-(T.I) o czym ty mówisz ! Przestań ! Oburzony chłopak na nowo przytuli cię mocno.
- To ty jesteś tą jedyną, jak możesz tak mówić ! To ciebie tak naprawdę pokochałem i już zawsze tak zostanie !
- Ale Niall, ja chcę dla ciebie normalnego życia ! Nie chcę żebyś wiecznie cierpiał po mojej śmierci ! Masz żyć jak każdy normalny chłopak ! Masz imprezować, bawić się, mieć dziewczynę która na ciebie zasługuje !
- Ale to zawsze będziesz tylko ty – szepną chłopak po czym pocałował cię namiętnie by zapobiec twoim następnym słowom.
-Zawsze i na zawsze tylko ty i ja ( T.I) – Szepną cicho patrząc ci prosto w oczy.
-A teraz bez gadania choć kupimy ciepłą kawę i idziemy do domu – zakomędorował chłopak po czym wzą cię na nowo za rękę i ruszyliście w stronę miasta.
Od razu zaczęliście żartować i śmieć się, jakby nigdy nic. Jakbyście właśnie nie przeprowadzili pożegnalnej rozmowy, godząc się z twoją śmiercią. Ale to właśnie kochałaś w Niallu. Że potrafił odciągnąć cię od rzeczywistości tak skutecznie. Śnieg dalej nie przestawał padać. Jak małe dzieci biegaliście otwierając usta by go skosztować. W końcu znaleźliście małą kawiarnię. Niall poszedł zamówić napoje a ty zaczekałaś na zewnątrz. Na widok zdziwionych ludzi, nagłą zmianą pogody i rozbawionych dzieci, uśmiechnęłaś się szeroko. Twoją uwagę przykuła piękna wystawa pewnej kwiaciarni. Wolnym krokiem ruszyłaś w jej kierunku. Jednak zaczęło dziać się coś dziwnego. Zaczęło kręcić ci się w głowie i poczułaś się niesamowicie słaba. Nie mogąc dłużej utrzymać się na nogach upadłaś. Potem słyszałaś tylko niewyraźne krzyki, a przed oczami zapadła ci ciemność.

Z perspektywy Nialla
Gdy tylko wyszedłem z kawiarni, zauważyłem że na ulicach dzieje się coś dziwnego. Jakiś nie wielki tłum zbierał się koło jakiejś leżącej postaci, a w oddali słyszałem odgłosy nadjeżdżającej karetki. Poczułem jak pot oblewa mi plecy. Spanikowany rozejrzałem się do okoła, nigdzie nie było (T.I) Dwa papierowe kubki pełne kawy automatycznie upadły na chodnik. Najszybciej jak potrafiłem podbiegłem do leżącej dziewczyny, wciąż mając nadzieję że to nie ona. Przepychałem się przez narastający tłum.  Ludzie z niezadowoleniem obrzucali mnie irytującymi spojrzeniami. Jednak gdy ją zobaczyłem wszystkie nadzieje i wątpliwości zniknęły. To była ona. Leżała cała blada i krucha, wyglądała jak by nie miała w sobie życia. Jednak uspokoił mnie fakt że oddychała. Od razu upadłem na kolana, gładząc jej miękkie włosy. W net zjawiła się karetka, od razu ją zabrali a ja niewiadomo jak znalazłem się sam na środku ulicy. Wszystko działo się tak szybko, że nie wiedziałem co dzieje się ze mną samym. Jednak szybko na nowo uruchomiłem mózg i wsiadłem do swojego auta, pędząc jak wariat do szpitala. Nie mogłem myśleć o nikim innym jak o niej.  Jej rodzice już tam byli. Matka siedziała zapłakana i wtulona w ojca, a ja stałem na środku korytarza nie wiedząc co robić, nie wiedząc do kogo się zwrócić. W końcu mój spokój miną, zawrzał ogień. Zacisnąłem pięści.
-Gdzie ona jest ! -wrzasnąłem tym samym zatrzymując jakiegoś przechodzącego lekarza.
Mężczyzna spojrzał na mnie, jak by brakowało mi trzeciej klepki.
-Proszę się uspokoić,  o kim pan mówi ? – Facet był spokojny co jeszcze bardziej mnie prowokowało.
-Niall spokojnie – Usłyszałem znajomy głos.
To jej zapłakana matka wołała do mnie – jednak ja nie zwracałem na to uwagi.
-Ach to pan jest zapewne chłopakiem ( T.I)
-Tak ! Gdzie ona jest ! Co jej robicie ! – Krzyczałem, dając upust swoim emocjom.
-Ostrzegam po raz ostatni, niech pan zachowa spokój albo wyprowadzi pana ochrona.
Zacisnąłem na chwilę powieki w celu opanowania się, rzeczywiście przesadziłem. Ale co miałem zrobić ? Płaszczyć się przed nim ?
-Robimy co w naszej mocy, by przywrócić jej stan do normalności, jednak choroba jest zawansowana, nie mogę panu nic obiecać.  -Powiedział po czym odszedł z tym samym spokojem, jak by nic go to nie obchodziło czy ona umrze czy nie.
-Człowieku to lekarz, oni nie czują – Szepną mi cichy głosik  głowie.
Nie chcąc stać jak pień na środku korytarza, powlokłem się do ściany gdzie opadłem bez silnie na krzesło, chowając twarz w dłoniach. Nie miałem siły myśleć, nie miałem siły na nic. Czy to ostatni raz kiedy ją widziałem pod kawiarnią ? Czy to ostatni dzień który spędziliśmy razem ? Czy to ostatni raz pocałowałem ją w lesie ? Czy jeszcze ją zobaczę, uśmiechnięta i rozmarzoną ? Czy dawna dziewczyna jeszcze wróci ? Mijały godziny i nikt nie raczył zdradzić co dzieje się z moją (T.I) Jej rodzice też tracili cierpliwość lecz zmęczeni wygrywało. W końcu podszedł do nich lekarz. Inny niż z tym co rozmawiałem wcześniej. Od razu podniosłem się na krześle próbują usłyszeć to co mówi.  Jednak jego przygnębiony ton nie świadczył o niczym dobrym.
- Przykro nam ale (T.I) Nie jest w stanie tego przeżyć, robiliśmy wszystko co w naszej mocy ale, nie zostało jej już długo. Jeśli chcą się państwo pożegnać to najwyższa chwila – powiedział ze współczuciem po czym odszedł, zostawiając załamanych ludzi.
Bez namysłu popędziłem szpitalnym korytarzem by znaleźć jej pokój. Nie szukałem długo. Była nie przytomna. Leżała tam taka krucha, lecz rumieńce na jej drobnych policzkach zostały. Dotknąłem je opuszkami palców.
- Kocham cię – wydusiłem ledwie zrozumiale przez płacz.
-Co stało się z na zawsze ? Przecież mieliśmy być zawsze razem, tylko ty i ja.
-Dlaczego mnie zostawiasz ? – Znów jęknąłem, zaciskając powieki.
- Tak bardzo cię kocham …  życie bez ciebie jest niczym. We wszystkich najpiękniejszych chwilach w moim życiu byłaś ty. Wypełniłaś i wypełniasz całe moje życie. Jesteś moim serce bez którego nie mogę żyć  – Nadal szeptałem trzymając jej drobną dłoń w swojej.
-Za niedługo znów się spotkamy, obiecuję – szepnąłem ostatnie słowa po czym zerwałem się z miejsca i pobiegłem,  nie odwracając się za siebie.
Chciałem mieć to już za sobą, chciałem być znów z nią. Chciałem być znów szczęśliwy , a tylko ona sprawiała że taki byłem. To ona była moim życie, nikt ani nic mi jej nie zastąpi. Znów znalazłem się w lesie. Przebiegałem właśnie koło naszego miejsca i drzewa. Jednak nie tam chciałem zostać. To miejsce bez niej jest niczym. Biegłem  dalej aż do utraty tchu, ale w końcu znalazłem się tam gdzie chciałem. Nad urwiskiem. Tam gdzie ziemia się rozpada i kończy. Tam gdzie moje życie ma się skończyć. Patrząc w dół aż kręciło się w głowie.  To tu było pisane mi umrzeć.  To w tym miejscu spędzę swoje ostatnie minuty jako żywy człowiek.  Na dole urwiska było niewielkie za pół zmrożone jeziorko. Upadek był śmiertelny. Oto mi właśnie chodziło. Przymknąłem na chwilę oczy, przypominając ją sobie po raz ostatni. Wyobraziłem sobie że znów jesteśmy razem,  że biegniemy gdzieś razem roześmiani, że mogę ją dotknąć i pocałować, że nic się nie liczy oprócz nas. Jedyna rzecz jaką pragnę to spotkać ją, gdzieś tam gdzie wszystko dla niektórych się kończy, a dla niektórych zaczyna. Jednak nikt nie wie co jest po drugiej stronie. Czy ludzie się tam spotykają ? Ja musze zaryzykować. Wydaje się to lepszą opcją niż istnienie bez niej do końca życia.  Rozłożyłem ręce i bez wahania skoczyłem, mając nadzieję że będzie mi dane spędzi z nią resztę wieczności.

 
Budzę się ? Ale jak to możliwe, przecież miałam umrzeć. Pierwsze co zobaczyłam to uśmiechającą się do mnie mamę.
-Dziecko ty żyjesz ! Lekarze mówią że to cud ! Wyzdrowiałaś !
Ze snu całkowicie wybudził cię donośny krzyk mamy.
-Co,  ale jak to ? - Zdziwiłaś się, robiąc oczy wielkości spodków.
-Wyzdrowiałaś, nie masz już białaczki ! - Znów krzyknęła mama.
-Ale jak to możliwe ?! - Ty również radośnie podniosłaś głos.
-Mówią że to cud – odpowiedziała już spokojniej mama, z uśmiechem od ucha do ucha.
-O Boże to wspaniale !- Pisnęłaś, nadal nie mogąc otrząsnąć się z szoku.
-Poczekaj, gdzie moja komórka ?! Muszę zadzwonić do Nialla i mu powiedzieć !
-(T.I) Poczekaj …  -zaczęła nie pewnie mama.
-To ty poczekaj mamo ! –Krzyknęłaś, nadal wesołym tonem już wybierając numer swojego chłopaka.
Jednak on nie odbierał, po pięciu sygnałach odezwała się sekretarka, bez namysłu zaczęłaś wesoło wykrzykiwać do komórki : - Niall słuchaj nie uwierzysz ! Ja wyzdrowiałam ! Jestem totalnie zdrowa ! Błagam odzwoń do mnie jak najszybciej możesz albo najlepiej przyjedz tu !  -Pisnęłaś po czym rozłączyłaś się.
-A tobie co tak mina zrzedła ? Zapytałaś, wciąż radosnym tonem mamę.
-Kochanie no bo Niall …
-Niall co ? Twój humor ani trochę się nie zmienił, gdyż nie miałaś pojęcia co właśnie mama chce ci powiedzieć.
-Tydzień temu, gdy przywieźli cię do szpitala, powiedzieli że nie masz żadnych szans na przeżycie. Niall gdy tylko to usłyszał uciekł ze szpitala i …
Twoje serce na chwilę się zatrzymało, ciało obiegły ciarki. W twoim mózgu narodziło się tysiąc okropnych scenariuszy, ale nie ten najgorszy, który właśnie miałaś usłyszeć.
-I co ? - Zapytałaś słabym głosem.
Mama spuściła wzrok, ścierając łzy i kręcąc głową.
-I co, mamo ?! - Zażądałaś odpowiedzi.
-Niall popełnił samobójstwo, zabił się – powiedziała na jednym wydechu.
-Co ? - sapnęłaś zszokowana.
Opadłaś ciężko na poduszkę, czułaś że oddycha ci się coraz ciężej. Stan od razu ci się pogorszył. Czułaś jak by ktoś wziął twoje serce i rozbił na drobny mak. Nic do ciebie nie docierało. Czułaś się coraz gorzej.  Do akcji musiała wkroczyć pielęgniarka, która wstrzyknęła  ci leki uspakajające. Po chwili popadłaś w sen, gdzie nie musiałaś się niczym przejmować.

 
Miesiąc pózniej

Miną miesiąc  odkąd ciebie już nie ma. Miesiąc który nie był życiem lecz najgorszym koszmarem. Dopiero po tak długim czasie odważyłam się napisać ten list i przyjść tu.  
Wszyscy bacznie mnie obserwują, myślą że się zabiję lub zrobię inną głupotę …  Litują się nade mną …  Nie chce tego.

 To najgorszy etap mojego życia. Nie było nawet tak źle w dzień kiedy dowiedziałem się o swojej chorobie. Pogodziłam się ze śmiercią, tymczasem życie ciebie mi odebrało …
Tak bardzo chciała bym żebyś tu był. Byś jeszcze raz mnie przytulił i powiedział że mnie kochasz.

Wszyscy  do o koła przeze mnie cierpią. Ty najwięcej dla mnie poświęciłeś…  Przepraszam że odebrałeś sobie  życie z mojego powodu i  że, tak wiele przeze mnie wycierpiałeś.
Już wiem że miłość do ból. Ciebie jedynego kochałam i kochać będę. Dziękuję że byłeś przy mnie cały czas gdy cię potrzebowałam i nie odeszłaś gdy nalegałam. Ty jedyny wiedziałeś jak bardzo potrzebuję kogoś bliskiego.

Szkoda, że nie poczekałeś jeszcze chwili ...  Kto wie może teraz siedzielibyśmy razem oglądając jakąś tandetną komedie romantyczną i nie doszło by do tragedii.
Nie wiem jak mam bez ciebie żyć. Czy w ogóle mogę nazwać to życiem ? Ciągła rozpacz, i pustka po tobie, której wypełnić nikt nie potrafi i nigdy nie będzie potrafił nikt.  Mówią że to cud że żyję i wyzdrowiałam, ale na co mi taki cud skoro ciebie tu nie ma … Jednak czy mogę pozwolić sobie na to by być z tobą ? Czy to nie będzie zbyt samolubne, gdy pozbawię się życia ? Czy mogę zadać kolejny ból moim bliskim ? Wiem co czuje się po stracie bliskiej osoby … Nie mogę zadać następnego ciosu tym których kocham i kochają mnie…

Przepraszam że każe ci na siebie czekać, ale już sama nie wiem co robić. Kiedyś znów będziemy razem, ale jeszcze nie teraz …
Twoja ( T.I )

Kilka drobnych łez spadło na białą kartkę papieru, którą właśnie skończyłaś czytać, roztrzęsionym od płaczu głosem. Drobnymi ruchami wyjęłaś z kieszeni zapalniczkę, podpalając róg papieru. Już po chwili papier pochłoną pył, który  wraz z powiewem wiatru uniósł się ku górze. Z gorzkimi łzami, odeszłaś od jego grobu, nie odwracając się za siebie.

6 komentarzy:

  1. zajebisty *__*
    popłakałam się normalnie !
    masz talent :D:D

    OdpowiedzUsuń
  2. płaczę a nie powinnam ale spoko ... czekam na kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Płacze . Jest ni straszniee przykro . Uwielbiam Nailla. Dobrze że to tylko zwykły imagin. Proszę napisz coś jeszcze tylko cos z szczęśliwym zakonczeniem

    OdpowiedzUsuń
  4. ale jestem beksą poryczałam sie jak małee dziecko ten imagin jest boski ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeezu twoje imaginy są wspaniałe. ! Normalnie poczułam się jakby to była prawda *.* Masz boski talent do pisania:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jenny......poryczalam sie tak ze normalnie ni moge sie opanowac ;(

    OdpowiedzUsuń