poniedziałek, 8 lipca 2013

Second Face


Mam do was małą prośbę. Ci którzy nie komentują to proszę was o wpisanie coś w komentarz. Może być to nawet kropka. Chcę po prostu zobaczyć ile z was to czyta :)


Imagin jest dla mojej przyjaciółki Sandry :D Dlaczego ? Ponieważ to ona mnie zainspirowała  do napisania go, choć sama o tym nie wie … Hmmm dopóki tego nie przeczyta haha :D Wy niknęło to z jednej z naszych licznych rozmów o głównym bohaterze tego imagina XD  No cóż mam nadzieję, że pomimo treści nie jest on aż tak hmm … ekstremalny i tandetny ? 

A o to jej blog z wspaniałym opowiadaniem. Uwierzcie mi, że nie pożałujecie czytania go.
http://notpretendinganything.blogspot.co.uk/

Do słuchania w trakcie :
http://www.youtube.com/watch?v=gjgkxjfYHsE



 Bo ty zawsze będziesz jak piątka w totka ... Nigdy nie będziesz szóstką ...


Nie musiałaś długo szukać obiektu, w którym po raz pierwszy chciałaś tak desperacko zapisać smutne wydarzenia i przemyślenia odnośnie ich. Był to niebieski puchaty zeszyt z napisem Love You. Co za ironia pomyślałaś z gorzkim uśmiechem. Ostrożnie otworzyłaś zeszyt, tak jak by w każdej chwili mógł się rozlecieć i przemienić w pył. Powoli zaczęłaś notować co serce kazało.

01/06/13
Harry,
Przecież to ty mi go dałeś. Przez bardzo długi czas nie wiedziałam na co mogę go przeznaczyć. Pisanie pamiętnika ? Wtedy wydawało mi się to banalne i dziecinne, ale wtedy… było inaczej… chyba. A może to ja miałam na oczach różowe okulary, które to ty sam zdjąłeś mi z nosa. Bo przecież nikt inny nie umiał. Dla mnie zawsze byłeś ideałem. Miłością bez skazy, która miała trwać całe życie. Nikogo nie słuchałam … i co ? Do czego mnie to doprowadziło ? Myślę, że pełnej odpowiedzi na to pytanie nie znam sama. Jeszcze długa droga przede mną. Z czasem to ten notatnik będzie odpowiedzią. Chcę żebyś wiedział, że to nie jest zwykły pamiętnik. Bo pamiętnik jest rzeczą bardzo osobistą, o której nikt nie może się dowiedzieć. A to piszę dla ciebie. Nie wiem co znajdzie się na dalszych kartkach. Nie wiem gdzie zaniesie nas życie. Nie wiem nawet po co to piszę, ale mam dziwne przeczucie, że nie będę tego żałować.

02/06/13
Pewnie zastanawiasz się co mnie skłoniło do pisania takich zwierzeń ? To może zacznę od początku ?  -Pierwsze zauroczenie to może i jest pełne uniesień, przygód, miłości i wszystkiego co najlepsze. Ale pamiętaj (T.I), to bardzo szybko mija i to bez powrotnie. Później jedyne co pozostaje to znudzenie się sobą, zauważanie coraz większych wad, awantury i łzy- Bez ustannie powtarzała mi moja najlepsza przyjaciółka, która była zagorzałą singielką. Wiesz co ? Nigdy tak naprawdę nie brałam tego na serio. Przecież kochałam cię tak mocno. Jak nigdy nikogo. Byłam pewna, że z twojej strony jest tak samo. A ona miała rację. Przynajmniej po części. Bo to zdecydowanie ty nas zniszczyłeś. Trudno się z tym nie zgodzić, prawda ? Wiesz ? Tęsknie. Cholernie tęsknie za czasami, kiedy było dobrze. Kiedy mówiłeś dobranoc.  Kiedy całowałeś mnie do nieprzytomności. Kiedy razem robiliśmy najbardziej szalone i niebezpieczne rzeczy, o których inni mogą tylko pomarzyć. Ale przede wszystkim za czasami ,kiedy mnie kochałeś i kiedy byłam tą jedyną na świecie… A może wcale tak nie było ? Do dziś zastanawiam się, czy była to tylko gra z twojej strony. Może jakiś chory zakład, w którym musiałeś uwieść tą głupią idiotkę, którą byłam ja, a pózniej było cie mi po prostu żal. Tego nie wiem i nigdy się nie dowiem. Do dziś pamiętam jak wszyscy nam zazdrościli, mówiąc, że taka miłość zdarza się raz na milion, a oni oddali by wszystko by przeżyć takie uczucie jakie dzieliliśmy my. Wtedy uwielbiałam słuchać takich słów, ale już nie. Bo nikt nie wiem jak bardzo mijają się z prawdą. I wiesz w czym mnie to utwierdziło ? Ludzie to okropni obserwatorzy. Widzą jedynie to co chcą widzieć.
Już po pół roku ta zwana ‘’miłość’’ zaczęła wygasać. Przynajmniej z twojej strony. Zaczęły się sprzeczki, ty przestałeś wracać do domu tak jak codziennie, widywałam cię jedynie późnymi wieczorami. Ty oczywiście udawałeś zmęczonego i od razu kładłeś się spać. Rano specjalnie wstawałeś o wiele wcześniej, tak aby uniknąć jakich kol wiek kontaktów ze mną. Pewnego dnia miałam tego dosyć. Czekałam na ciebie do północy. I w końcu doczekałam się. Nawet nie wiesz jakie było moje zaskoczenie, że tym razem nie byłeś pijany. Podobno nagrywałeś nowy kawałek z zespołem. Ale ja już ci nie wierzyłam. Zaufanie przegrałeś sobie u mnie już dawno temu. Spytałam cię wprost.       -Czego, ode mnie chcesz i oczekujesz? Nie odpowiedziałeś. Stałeś i gapiłeś się przez moje ramię w daleki punkt.
- W takim razie odchodzę- W końcu odezwałam się, zniecierpliwiona twoim brakiem odpowiedzi.
- Nie poczekaj, przepraszam – Twoja odpowiedz była niemal natychmiastowa.
-Przepraszam, wkrótce wszystko się zmieni, jutro zjemy razem kolację – Uśmiechnąłeś się do mnie, po czym na pięcie odwróciłeś się, szybkim krokiem ruszając do sypialni.
Wow. Raczej nie tego się spodziewałam. Zastrzeliłeś mnie tym. Myślałam, że porozmawiamy… Opowiesz mi o tym co cię dręczy … Razem stawimy temu czoła, tak jak kiedyś. Pamiętasz jeszcze ? Twoje problemy były moimi problemami, a moje twoimi. Ale nie … Ty najzwyczajniej w świecie mnie olałeś, pozbawiając wszelkich nadziei, że będzie tak jak kiedyś.
Przez połowę następnego dnia, szykowałam wszystko jak głupia. Chciałam żeby nasza pierwsza kolacja, już nawet nie wiem od jak długiego czasu, była przyzwoita. Zupa, drugie danie, sałatka no i oczywiście jeszcze jakiś deser. Postawiłam na twój ulubiony. Gdy wszystko było już gotowe, zapaliłam świeczki, wino postawiłam na środku stołu, a sama usiadła na pierwszym krześle z brzegu czekając na ciebie. W głowie, już układałam scenariusz dzisiejszej obiado kolacji. Układałam słowa w prawidłowej kolejności. Zastanawiałam się jak jeszcze mogę do ciebie dotrzeć. Jak zmusić do zwierzeń. Nic sensownego nie przyszło mi na myśl. W końcu przestałam. Postawiłam na los. Niech stanie się tak jak ma się stać. Wtedy jeszcze nawet nie zdawałam sobie sprawy jaki ten ‘’ los ‘’ zgotuje mi przygody.Przejmowałam się czy jedzenie będzie ci smakować. Przecież w naszym domu to zawsze ty byłeś szefem kuchni. To właśnie ty nauczyłeś mnie gotować. Ale wstyd co ? Ja ledwie umiałam ugotować makaron, który i  tak kończył na kuchence przez wykipienie, albo był przegotowany. Spóźniałeś się już godzinę. Denerwowałam się. Po kolejnej godzinie, świeczki już się wypaliły a połowa butelki wina, została już wypita. Zgadnij przez kogo ? Na pewno nie przez ciebie. Nie pojawiłeś się na naszej kolacji. A przecież obiecałeś. Nawet nie wiesz jaka byłam wtedy na ciebie zła. Wszystko wylądowało w koszu. Miałam już iść położyć się spać, ale usłyszałam donośny dźwięk nadjeżdżającego auta. No tak teraz królewicz, sobie przypomniał- pomyślałam zirytowana. Wyszłam na taras, by się upewnić czy to na pewno ty. Uwierz mi gdybym wiedziała, co wtedy tam zobaczę, wcale nie była bym taka skora to podglądania cię. To co zobaczyłam przerosło wszelkie moje domysły odnośnie ciebie. Tak bardzo chciałam wypatrzeć w tobie kogoś innego, ale niestety … Oczy mnie nie myliły. To nawet było twoje auto, ale to nie ty je prowadziłeś.Za kierownicą siedziała wysoka blondynka. Oboje wysiedliście z auta. Od razu rzuciła ci się na szyję. Spodziewałam się, że ją odepchniesz, że to jest tylko jakaś napalona dziewczyna, nic nie znacząca. Ale tak nie było. Sam przyciągnąłeś ją do siebie jeszcze bliżej, gorąco całując. Jeej … Przecież to mnie całujesz, a właściwie całowałeś tak samo. Wtedy byłam już pewna, co takiego powoduje twoje dziwne zachowanie. Miałeś inną … takie moje małe zastępstwo. Nie wiem jakim cudem ustałam wtedy na nogach. Nie mogłam na to dłużej patrzeć. Boże … Brak mi słów. Jak ty mogłeś ? I to jeszcze pod naszym domem. Na chwiejnych nogach pobiegłam do naszej sypialni. Z najwyższe półki zwaliłam jedną z walizek. Wrzucałam do niej  co mi w ręce wpadło. Po kolei. Po zapełnieniu jej, cała zgrzana musiałam stoczyć walkę z zasunięciem jej. Łzy płynęły mi po policzkach cały czas. Już sięgałam po klamkę, ale ty mnie uprzedziłeś. Widziałam wyraźny szok na twojej twarzy. Nie pozwoliłeś mi wyjść.
-(T.I) Co ci …
-Ni udawaj ! – Wydarłam się na ciebie, nie dając ci dokończyć. – Widziałam was ! Widziałam wszystko! Rozumiesz ?! Wszystko !
Na to ty tylko westchnąłeś, zamykając za sobą drzwi. Spojrzałeś na mnie z politowaniem, jak by nic się nie stało. Ty nawet nie próbowałeś zaprzeczyć. Wtedy chyba wszystko było by lepsze od tego.
-(T.I) Słuchaj … - Zacząłeś zmęczonym tonem. – To było nic, zupełnie nic nie znaczący epizod, ok ?
- Ok. ? Ja ci kurwa dam ok ! – Płacz miną mi w tym samym czasie. Zupełnie jak by ręką odjął, bo na jego miejsce wkroczyła furia. Czy ty wiesz jak ja się wtedy czułam ? Czy przynajmniej poświęciłeś minutę na to by się nad tym zastanowić ?Jeśli nie to ja ci powiem. Czułam się jak zero. Kompletne zero. Zero, które chciało cię rozszarpać. Odepchnęłam cię, jedyne czego chciałam to wydostać się z tego miejsca. Wpadłeś na wieszak, który runą z hukiem na podłogę. Nawet nie wiesz, jak żałowałam, że ty nie poleciałeś razem z nim. Utrzymałeś równowagę na zgiętych kolanach. Tak jak i ja nie traciłeś czasu. Poszedłeś za mną. Mocno złapałeś mnie za nadgarstek. Omal nie pisnęłam z bólu, ale nie mogłam pozwolić sobie na słabość. Nie przy tobie. Niemal wciągnąłeś mnie do domu siłą.
-Kim ci się wydaje, że jesteś !? Tak nie traktuje się gwiazdy ! – Wrzasnąłeś na mnie. Ale ja się nie bałam. Stałam tuż przed tobą, patrząc ci prosto w oczy. Ani razu nie mrugnęłam.
Twoje zdziwienie, było bezcenne, kiedy ja wybuchnę łam gorzkim śmiechem, słysząc twoje słowa.  Nie wiem czy wtedy wiedziałeś, ale to był wymuszony śmiech. Chociaż w taki sposób chciałam ci się odgryźć, za to co mi zrobiłeś i co przed chwilą powiedziałeś.
- Tak nie traktuje się gwiazdy – Przedrzeźniałam cię jeszcze przez chwilę, co chwila udając kolejne porcje śmiechu.
Nie odezwałeś się ani razu. Co ? Pewnie oczekiwałeś, że będę trzęsła się ze strachu i nie odważę się wtrącić ani słowa.
- A teraz wychodzę – Ucięłam, stanowczo kończąc całą tą szopkę.
Ale ty nie dałeś mi odejść. Nie udało ci się mnie powstrzymać siłą, musiałeś wypróbować swojej nowej techniki. Innymi słowy granie na moich uczuciach.
- (T.I) Daj spokój … Przecież ty nawet nie masz dokąd pójść. Masz tylko mnie … Już zapomniałaś ? Rodzice odeszli, siostra ma cię gdzieś, robi karierę na innym kontynencie, a przyjaciele jak i przyszli tak i poszli … Masz tylko mnie – Powtórzyłeś spokojnym głosem, nadal mnie mamiąc. Niby takie zwykłe słowa, złożone z samej prawdy, ale nawet nie zdawałeś sobie sprawy, że był to istny nóż wbity w sam środek mojego serca. A może jednak zdawałeś sobie sprawę i zrobiłeś to specjalnie ? Do tej pory jeszcze nie wiem jak daleko możesz się posunąć… czy możesz być jeszcze bardziej okrutny ? Jestem pewna, że wyjdzie to w czasie. Wracając do tamtej nocy, osiągnąłeś swój cel. Zsunęłam się po ścianie z coraz głośniejszym płaczem, tak jak bym w mojej klatce piersiowej naprawdę tkwił nóż, a krew lała się w postaci moich łez. A pamiętasz swoje następne słowa ?
- To gdzie ta kolacja ? – Zapytałeś, zniecierpliwiony, nie zwracając najmniejszej uwagi w jakim jestem stanie.
Nie mogłam uwierzyć. Byłam pewna, że słuch mnie myli. Czy ja naprawdę przez cały ten czas mieszkałam z tak nieczułym dupkiem ? Byłam w szoku. Przetarłam z niedowierzaniem oczy. Ty tylko patrzyłeś na mnie z tym swoim ironicznym uśmieszkiem, wyczekując odpowiedzi. Założę się, że ten moment pamiętasz na stówę. Sam później przecież to sprzątałeś. Wstałam, kierując się do kuchni. Podążyłeś za mną. Z całej siły kopnęłam biały kosz w twoim kierunku, do którego jeszcze nie tak dawno temu wrzuciłam całą naszą kolację. Kosz się przewrócił, a klapa z niego spadła. Zawartość jedzenia wylądowała na panelach, a butelka z winem potoczyła się aż pod twoje nogi, tym samym wylewając z siebie swoją zawartość. Kuchnia wyglądała jak istny chlew. Ale i tym razem twoja mina była bez cenna. Na pewno spodziewałeś się cieplutkiego obiadku na stole i mnie dolewającej ci wina.
-Smacznego – rzuciłam z nienawiścią, wymajając cię.
Ale nie dotarłam do sypialni. Zatrzymałam się w połowie schodów, najzwyczajniej upadając. Podciągnęłam pod brodę kolana i zaczęłam ryczeć. Jak chyba nigdy. Tyle negatywnych wrażeń jak na jeden dzień … Co ja mówię ! Jak na przeszłe kilkanaście minut ! Przerosło mnie. Usiadłeś obok mnie. Zastanawiałam się po co. Chcesz zadać mi kolejny cios ? Znów udowodnić, że jestem sama jak palec na tym dużym świecie ? Że wszyscy mają mnie w dupie, a ty jesteś taki wspaniałomyślny i jesteś przy mnie ? Długo się wahałeś. W końcu objąłeś mnie. Pozwoliłam ci na to.

6/7/13
Pewnego dnia zapytałam cię czy kiedykolwiek masz zamiar z tym skończyć. Oczywiście miałam namyśli twoje zdrady i pijaństwo. Nie odpowiedziałeś. Zupełnie jak by pytania nie było. Zamiast odpowiedzi, usiadłeś obok mnie na sofie i objąłeś mnie. Zawsze tak robiłeś. Twój mały sposób na unikanie trudnych pytań.
-To ciebie kocham- szepnąłeś mi na ucho.
Na szyi mogłam poczuć twój ciepły oddech. Przeszedł mnie dreszcz. Przyjemny dreszcz. Już tak długo mi tego nie mówiłeś. Zamknęłam na chwilę powieki, pod którymi zaczęły gromadzić się łzy. Ty ściągałeś ze mnie ubrania, a ja wiesz o czym wtedy myślałam ? O tym jak mówiłeś mi to kiedyś. Przed oczami od razu staną mi obraz nas wygrzewających się na plaży. W pewnej chwili coś przysłoniło mi słońce. To byłeś ty. Zdjąłeś mi z nosa przeciw słoneczne okulary i rzuciłeś gdzieś daleko za siebie. Wtedy też szepnąłeś mi na ucho ciche ‘’ kocham cię ‘’ po czym obdarowałeś mnie gorącym pocałunkiem. Jak to tylko ty jedyny na świecie potrafiłeś. Ale wtedy było to szczere … To znaczy tak mi się wydaje. Bo wiesz … ? Ostatnio z trudem mi przychodzi odróżnić prawdę os fikcji. W szczególności jeśli mowa o tobie.
Zgrzany opadłeś na łóżko obok mnie.
-Od kiedy przestałam ci wystarczać ? – Zapytałam spokojnym tonem, patrząc wprost na pastelowy sufit.
Jak zwykle nie odpowiedziałeś. Zamiast tego wstałeś, wkładając na siebie jeszcze nie dawno temu zdjęte  ciuchy, po czym wszyłeś. No tak. Zrobiłeś na co miałeś ochotę i sobie poszedłeś. Ostatnio bardzo typowe jak na ciebie.
Dziś moje pytanie dnia to : Czy kiedykolwiek dawny Harry wróci ?Chłopak, który umiał kochać, dbać, i troszczyć się o innych.
12/6/13
Boże ! Ja już tutaj nie wytrzymam ! Zabierzcie mnie stąd ! Błagam ! Chyba sam musisz stwierdzić, że to co wydarzyło się wczorajszego ranka, było grubą przesadą. Jeśli data nic ci nie mówi, to pozwól, że ci opowiem. Obudziłam się rano, tuż obok ciebie. WOW panie Styles, wczorajsza balanga coś się musiała przeciągnąć ? Pomyślałam z ironią. Ubrałam się w szlafrok. Zeszłam na dół, a tam jak zwykle leżało kilka listów i nowa gazeta wrzucona przez listonosza. Podniosłam wszystko. Mój wzrok zatrzymał się na nagłówku i zdjęciu z pierwszej strony. Byłeś na nim ty … ty i jakaś ruda piękność. Obściskiwaliście się. A wiesz co głosił nagłówek ? ‘’Następczyni (T.I) ?!’’  A wiesz jak brzmiała pierwsza linijka wypisana grubszym drukiem ? ‘’Nasz drogi gwiazdor ma gust ! ‘’Czułam się jak by ktoś dał mi z porządnego liścia. Z liścia, którego miałam ochotę ci oddać z podwojoną siłą. Tego już za wiele, pomyślałam, w niemal furii biegnąc z powrotem do naszej sypialni. Okazało się, że już wstałeś i właśnie miałeś zamiar wyjść. Wepchnęłam cię z powrotem do sypialni, zatrzaskując za sobą drzwi.
-Nie pozwolę ci tak publicznie mnie poniżać ! Rozumiesz ?! – Wrzasnęłam, z całej siły rzucając w ciebie gazetą.
Bez problemu ją złapałeś. Ze zdziwieniem, rzuciłeś na nią okiem.
-Gówno mnie obchodzi co ty robisz poza domem, ale skoro cały świat ma o tym wiedzieć, a ja jestem w to wciągnięta, to ja się tak nie bawie ! Rozumiesz ?! Mam tego serdecznie kurwa dość ! Wypierdalam stąd !
Przysięgam, jeszcze nigdy tak na nikogo się nie wydarłam. Sama byłam zdziwiona, że mój głos potrafi być tak silny i głośny. Ból gardła mam do dziś.
Potem zrobiłam to na co tak bardzo miałam ochotę wtedy w korytarzu. Bez ceremonialnie podeszłam do ciebie dając siarczysty policzek. Awww musiało boleć. Głowa odleciała ci aż w tył, a na policzku wciąż miałeś czerwony ślad po mojej dłoni. Twoje duże zielone oczy, w które zawsze tak kochałam patrzyć, były pewne zdziwienia i złości Nie byłeś mi dłużny. Pchnąłeś mnie, a ja od razu upadłam na podłogę. To pierwszy raz kiedy użyliśmy wobec siebie ręko czynów. Tak bardzo bałam się wtedy przy tobie płakać.
Potem zrobiłam to samo co wtedy w nocy. Z szafy znów zaczęły wylatywać moje ciuchy wprost do walizki.
-(T.I) Przestań-  Powtarzałeś na okrągło jak jakiś maniak.
Ciekawe czy pamiętasz co nastąpiło później. Wziąłeś mnie w swoje objęcia. Wyrywałam się z całych sił, ale ty byłeś silniejszy i miałeś tego świadomość.  Gdy tylko się trochę uspokoiłam znów doprowadziłeś mnie do łez. Przyszła pora na kolejne pranie mózgu. Mówienie mi jak to jestem zdana na ciebie i jak bardzo cię potrzebuję. Wiesz co ? Zadziałało. Zresztą po co ja ci to mówię. Sam doskonale to wiesz. Doskonale wiesz jak mną inteligentnie manipulować i jak wbić szpilki w moje słabe punkty. Jesteś w tym mistrzem.
-Przepraszam … To już się więcej nie powtórzy – szepnąłeś na odchodne po czym jak gdyby nigdy nic wyszedłeś.

12/7/13
Miną miesiąc od mojego ostatniego wpisu. Czy coś się zmieniło ? Owszem … na gorsze. Czasami wydaje mi się, że już nie wytrzymam. Pęknę i zabiorą mnie gdzieś. W jakieś specjalne miejsce. Miejsce dla nienormalnych. Pęknę i już nigdy nikt nie będzie mnie umiał poskładać. Bo to zostanie… zostanie już na zawsze w mojej głowie, choć nie wiem jak bardzo chciała bym zapomnieć. Twoje fanki nie dają mi spokoju. Odkąd pojawił się ten zasrany artykuł w ich małym światku wybuchła bomba atomowa. Ale wiesz co jest najlepsze ? Pomimo, że to była twoja wina i pomimo, że to ty mnie zdradziłeś, dla nich to była moja wina. To mnie oskarżały o najgorsze. To mnie wyzywały od najgorszych. To mnie niszczyły. Nie ciebie. Dla nich byłeś poszkodowany. Podobno to ja sama wepchnęłam cię w ramiona tej dziewczynie. Podobno to ja byłam zła dla ciebie, a ty miałeś mnie dość. Ciekawych rzeczy mogę się o sobie dowiedzieć. A co do nas, to chyba sam wiesz, że każdego dnia jest coraz gorzej. Dochodzi do coraz większych bójek. Za każdym razem coraz zacieklej i boleśniej. Za każdym razem w stronę drugiej osoby latają mocne słowa przekleństw i obrazy. Pamiętasz ile natłukliśmy szkła celując w siebie ? Ciągle marnujemy czas na wyzywanie się od najgorszych.Za każdym razem po pokoju latają walizki, ale wtedy ty znów wkraczasz do akcji. Mamisz mnie. Tak jak zawsze. Ale skoro masz te wszystkie panny, to po co ja cie jestem potrzebna ? Po co mnie tu więzisz ? Ahhh no tak … Przecież przed resztą  świata musisz zachować pozory normalności. Musisz udawać, że masz jedną dziewczynę, którą bardzo kochasz, a dziewczyny na jedną noc to nie twoja rzecz. A wiesz co jest najgorsze ?  Pewnie mało cię to obchodzi ale i tak ci powiem. Jak przyprowadzasz jedną z tych swoich panienek i po pijaku zabawiasz się z nią w pokoju obok. Robisz to tak głośno żebym słyszała. A co ja w tym  czasie robie ? Siędzę w kącie i płacze. Płacze tak głośno, że na pewno słyszysz. Popijając jeden z twoich na pewno drogich i wytrawnych alkoholi, chce to wszystko zagłuszyć, ale nigdy się nie udaje. To wtedy mam największą ochotę cię zabić … ciebie albo siebie. Nie wracasz już 2 dni. Boje się o ciebie. Ale znając życie, znów gdzieś zabalowałeś. A ja … ja siedzę w tym wielkim pustym domu. To jakaś pieprzona willa. No tak przecież dałeś za to 3 miliony… Przepraszam, że jestem taką niewdzięcznicą. Powinnam przecież czuć się uprzywilejowana. A teraz … Teraz siedzę na skraju basenu, czekając na ciebie. Mam ochotę przechylić się, wpaść i zaciągnąć się wodą. Szkoda, że nie mam odwagi.

6/10/13
Najgorsze dopiero nadeszło. Nadal nie mogę się z tego otrząsnąć. Wczoraj dowiedziałam się, że jestem w drugim miesiącu ciąży. Spodziewałam się, że chociaż tym razem zachowasz się jak należy i mi pomożesz. Ale pomyliłam się, to właśnie wtedy tak naprawdę przekonałam się, jak okrutny potrafisz być. Ale to chyba była ostateczna granica prawda? Gdy tylko wróciłeś powiedziałam ci o tym. Spodziewałam się wszelkich reakcji. Radości, zdziwienia, zagubienia … ale nie tego co wtedy przeżyłam.
-Co? Co ty do mnie mówisz ?- Zapytałeś z niedowierzaniem, ani na chwilę nie przestając świdrować mnie wzrokiem.
-Jestem w ciąży – Powtórzyłam, spuszczając głowę.
Twoje spojrzenie bolało. Cięło niczym nóż, całe moje ciało.
-No ale chyba nie zemną ?! – Po raz pierwszy podniosłeś wtedy głos.
-No a z kim ?! Myślisz, że ja się puszczam tak jak ty ?!
-A kto cie tam wie ?! Siedzisz w domu sama całymi dniami, to co ja mam myśleć ?!
-Jak możesz być tak podły ?!
-O nie moja droga ! Podła to jesteś ty, wymyślając sobie taki nonsens !
Szczerze mówiąc, nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę… Że ty naprawdę to wypowiadasz, a raczej wykrzykujesz te wszystkie słowa moim kierunku. Gdybyś to ty był dziewczyną, to chyba zgodzisz się, że to zdecydowanie ja mogła bym cię oskarżać o te wszystkie rzeczy. Ale ty mnie ?! Mnie, dziewczynę codziennie czekającą na ciebie i łudzącą się, że kiedyś przestaniesz robić te wszystkie świństwa.
-Ty gnoju ! – Krzyknęłam, łamiącym się tonem. Nie miałam już siły z tobą walczyć.
-Dosyć tego ! Nawet jak jesteś sobie w tej urojonej ciąży to na pewno nie zemną ! Jesteś, nic nie wartą kłamczuchą i pamiętaj nie wrobisz mnie w to dziecko ! A teraz wynoś się stąd ! Nie chce cię znać ! – Nie  przestawałeś, wrzeszczeć ani na moment. A później co zrobił dzielny tatuś ? Zbiegłeś ze schodów, wychodząc na zewnątrz. Walnąłeś drzwiami tak mocno, że szyby stłukły się w drobny mak.
A ja …? Upadłam wtedy na ziemię. Jak zwykle byłam tak słaba, że musiałam się rozryczeć. Nienawidziłam siebie za to. Nie nawiedziłam swojego płaczu. Wtedy jak nigdy chciałam się zabić. Skończyć z tym wszystkim na zawsze. Czy ja naprawdę wtedy tak wiele od ciebie oczekiwałam …? Jedyne czego wtedy pragnęłam, to, to byś pomógł mi podjąć decyzje, odnośnie dziecka. A ty co ? Wyparłeś się wszystkiego, zostawiając mnie z tym ogromnym ciężarem.

20/10/13
Bije się z myślami. Cały czas bije się z tymi okrutnymi myślami, które co chwilę przychodzą mi do głowy. Nie wiem co mam zrobić z dzieckiem. Raz jestem pewna, że usunę ciążę, za drugim razem, wmawiam sobie, że przecież nie mogę tego zrobić… Nie stać mnie na takie okrucieństwo. Może jednak dam radę go wychować ? Będę w tym wszystkim sama ale jednak dam radę ? A może urodzę,  a potem oddam je ludziom, którzy sami nie mogą mieć dzieci ?Nie mam pojęcia co mam zrobić. …Jeszcze teraz, gdy ciebie już przy mnie nie ma. Zrobiłam wtedy tak jak mi kazałeś. Ty na pewno miał byś jakieś magiczne rozwiązanie. Wyniosłam się. Ze swoich samodzielnie zarobionych oszczędności, udało mi się wynająć nie wielkie mieszkanie. Teraz znów muszę znaleźć pracę. Wtedy to przez ciebie ją straciłam. Pisałam … Niedługie opowiadania z dreszczykiem emocji do jednej z młodzieżowych gazet. Kurcze … wtedy miałam tam nawet stronę całą dla siebie. Ponieważ tak dobrze mi szło, pozwolono mi zająć się także grafiką tej jednej strony. Uwielbiałam to robić. Pisać i projektować, ale ty mnie tego pozbawiłeś. Wykańczałeś mnie psychicznie… Wtedy odechciewało mi się wszystkiego… Nie miałam siły na nic. Zresztą teraz jest tak samo … Ale teraz jestem zdana na siebie. Muszę sobie dać radę. A przecież, pamiętam jak sam nie mogłeś oderwać się od czytania moich wymysłów. Byłeś w zachwycie. Powtarzałeś, że mam prawdziwy talent i nigdy nie wolno mi z tego rezygnować. A co do ciebie … byłeś tutaj wczoraj. Nie wiem jaki cudem ale znalazłeś mnie.
–Czego tu szukasz ? –Rzuciłam zimnym tonem na powitanie.
-Przepraszam, poniosło mnie wtedy – Odpowiedziałeś jedynie, ani razu nie patrząc mi w oczy. Czyżbyś się bał ? Nie miałeś już tej odwagi, którą miałeś zawsze ?
Z kieszeni bluzy wyciągnąłeś grubą kopertę. Bez słowa mi ją dałeś. Co w niej było ? Sam doskonale pamiętasz. Jedynym słowem kupa kasy.
-Co to ma być ? - Zapytałam, zniecierpliwiona, na początku nawet nie domyślając się o co może chodzić.
-Pieniądze na … no wiesz… - Nie umiałeś dokończyć. Tak jak by zupełnie chodziło o coś zakazanego. Jak o jakąś rzecz … O której tak po prostu można zapomnieć i się pozbyć.
-Czyli jednak się przyznajesz ?! – Niemal, krzyknęłam, po raz pierwszy od jakiegoś czasu odczuwając nie wielką satysfakcję.
-Między nami to i może tak, ale nic poza tym … Właśnie dlatego ci płacę.
-Chcesz mi tym zatkać usta tak ? -Zapytałam z niedowierzaniem.
 Czyżbyś był naprawdę takim nie odpowiedzialnym dupkiem wierzącym, że te twoje pieniądze wszystko ci kupią ? Nie do wiary.
Nie odpowiedziałeś, zamiast tego odwróciłeś wzrok.
-Nie martw się, nie ośmieszyła bym tego dziecka przed całym światem, że ma takiego tatusia jak ty ! – Krzyknęłam tak, że echo rozniosło się po całej klatce schodowej.
-Co ?! To ty masz zamiar go urodzić ?! – Tym razem to podniosłeś wzrok. Ohh gdybyś tylko mógł zobaczyć wtedy swoją minę. Pełną niedowierzenia, złości i przede wszystkim strachu. Bałeś się.. Bałeś się, że pociągnę cię do odpowiedzialności. Dobrze wiedziałeś, że ja nigdy nie leciałam ani na twoje ani na niczyje inne pieniądze.
-No wybacz, ale to już na pewno nie twoja, sprawa co zrobię ! - Krzyknęłam na pożegnanie. Rzuciłam w ciebie tą twoją kopertą, z której kilka banknotów wylaciało, po czym zatrzasnęłam ci drzwi tuż pod nosem.

20/12/13
Tęsknie wiesz ?Nigdy się nie spodziewałam, że jeszcze to napiszę. Tęsknie za tobą jak cholera. Od tamtego razu, nie spotkałam cię ani razu. Już tu nie wróciłeś. A ja przecież nie mogłam pójść do ciebie. Już i tak zostałam dość poniżona przez ciebie. To już czwarty miesiąc, a ja nadal nie wiem co mam zrobić. Na usunięcie, jak się nie mylę jest już za późno. Jedyne co mi zostało to donosić tą ciążę. Zaczyna mi już widać brzuch … Czuje się okropnie. Gruba , brzydka i nikomu nie potrzebna. Teraz już zdecydowanie nie mam choćby najmniejszej szansy dorównać, tym modelką, z którymi się spotykasz. Ehh… tak jak bym kiedykolwiek miała. Nie wiem nawet co u ciebie słychać. Na Internecie piszą codziennie coś innego, ale oboje dobrze wiemy, że w tym jest zaledwie jedna trzecia prawdy. Ciekawe czy masz  już kogoś ? To znaczy takiego na stałe. A jak tak to też ją tak traktujesz ? A może odnalazłeś w niej swój ideał i jesteś wierny tylko jej ? Wiesz zaledwie piętro niżej mieszka młode małżeństwo z dzieckiem. Nie wiele starsze od nas. Nie wiem dlaczego, ale zawsze gdy siedzę, na ławce w parku, to spotykam też ich. I wiesz co ? Strasznie przypominają mi nas … nas za czasów kiedy było dobrze. Ciągle w mojej głowie pojawia się pytanie : Dlaczego my tak nie mogliśmy skończyć ? Czemu nie możemy skończyć razem i kochać naszego dziecka ?  Co takiego zrobiłam, że tak bardzo się ode mnie odsunąłeś ? Co takiego zrobiłam, że wybrałeś wszystkie te inne dziewczyny, a mnie zostawiłeś ? Bo jakoś nie mogę uwierzyć, że byłeś taki od początku.

20/12/13
Wczoraj na twitterze pojawiło się twoje nowe zdjęcie. Sam je dodałeś. A co na nim było ? Jak zwykle ty z jakąś dziewczyną, całujący się. A kim była dziewczyna ? Niegdyś moją najlepszą przyjaciółką… zagorzałą singielką … Sama przecież tłumaczyła, jak mam postępować bym nie została skrzywdzona … A teraz samami to zrobiła. Choć nie byliśmy już razem, ja i tak cierpiałam. Może nawet bardziej niż wtedy gdy mnie zdradzałeś, a ja byłam z tobą. A wiesz czemu ? Bo wtedy i tak wiedziałam, że przecież wrócisz do mnie… a teraz … Naprawdę nie mam już nikogo. W końcu złapały mnie potworne bóle. To dziecko … Coś było nie tak. Pogotowie zabrało mnie natychmiast do szpitala. Okazało się, że niewiele brakowało, a straciła bym jego lub ją. Bałam się wtedy…potwornie się bałam … jak nigdy … To wtedy po raz pierwszy zaczęło mi zależeć. Chociaż nie rozumiałam tego … Skąd nagle taki wstrząs ? Skąd to oświecenie ? Przecież do tej pory sama rozważałam zabieg usuwający. Ale w tej chwili … Gdy tak bardzo bolało a ja bałam się go stracić… Już wiedziałam, że nie mogę się poddać. To dziecko musi się urodzić. Może nie będę mogła się nim zająć, ale ono zasługiwało by żyć. Niczemu nie jest winne. Po dwóch dniach przyszli mnie odwiedzić nasi przyjaciele. Louis, Liam, Niall i Zayn. Byli wszyscy oprócz ciebie. Przepraszali, że wcześniej nie przyszli. Dopiero dziś się dowiedzieli, że wylądowałam w szpitalu. Ciekawe czy ty też wiesz ? Przyszedł byś gdybyś wiedział ? Tak bardzo chciałam mieć wtedy ciebie przy sobie. Nasi przyjaciele byli w szoku, że jestem w ciąży. O niczym nie wiedzieli. Nie martw się. O niczym im nie powiedziałam. Wiedzieli tylko tyle, że zerwaliśmy no i oczywiście o ciąży. Nie mogli uwierzyć w to, że ciebie nie ma przy mnie. Od razu wiedzieli, że to twoje dziecko. Nie musieli nawet pytać.
-Nie martw się (T.I) My już dopilnujemy, żeby Harry się tu zjawił – Zapewnił mnie Liam, który ani na chwilę, nie puszczał mojej dłoni.
-Zgadza się – Dodał Zayn.
Na każdej z ich twarzy, mogłam zauważyć złość i rozczarowanie tobą. Swoim najlepszym przyjacielem. Widocznie oni jeszcze nie znali cię z tej strony.
-Nie chce go tu – Skłamałam słabym tonem.
-To jego dziecko ! Ni powinien cię zostawiać !- Oburzył się Louis.
-Skąd wiesz, że jego ? – Zapytałam.
-Znamy cię (T.I) –Odpowiedział pewnie Niall.
I właśnie to mogę nazwać prawdziwą przyjaznią.  Ufali mi. Nie ważne co, oni zawsze umieli spojrzeć na sprawę trzeźwo i sprawiedliwie ocenić.

24/12/13
Wstrzyknęli mi kolejną dawkę leków uspakajających … To chyba właśnie dlatego jestem jeszcze w stanie pisać. Dziś stało się to … Dzień w którym otrzymujesz normalnie wymarzone  prezenty i wszyscy życzliwe składają ci życzenia, ja … straciłam pewną osobę. Stała się straszna rzecz… Kolejny raz złapał mnie straszny ból. Pomimo tego, że byłam w szpitalu, nie można było mi pomóc. Dziecko urodziło się martwe. No to co ? – Pewnie pomyślisz. Przecież, oboje go nie chcieliśmy. Los poszedł nam na rękę i sam zadecydował o życiu maleństwa. Ale ja jednak czuję ból … ból i tą ogromną pustą dziurę, która pozostała po stracie jego lub jej. Nie chciałam pytać o płeć … Nic by to przecież nie zmieniło. W monecie kiedy ja zdecydowałam się na urodzenie go … Los mi tak po prostu go zabrał. Nasi przyjaciele, dotrzymali złożonej mi obietnicy. Przyprowadzili cię tu. Byłam zdziwiona. Przecież dziś 24 grudnia. Na pewno miałeś jechać do rodziny i wspólnie z nią świętować ten specjalny dzień. Patrzyłam na was wszystkich ze spokojem. Chłopacy opuścili pokój. Zostaliśmy tylko ty i ja. Nie odezwałam się ani słowem. Wolałam patrzyć na twoje zmartwienie, które co chwile pojawiało się na twojej twarzy. Wiesz … ? Było to dosyć przyjemne. Już dawno nie widziałam w tobie tak ludzkich uczuć.
- (T.I) Postanowiłem wszystko naprawić – Zacząłeś, ani na chwilę nie spuszczając ze mnie wzroku.
Jednak ja ci w tym nie pomogłam. Moja twarz nie wyrażałam choćby najmniejszej emocji. To na pewno była zasługa tych leków.
-Jeśli tylko mi wybaczysz … Jeśli tylko mi na to pozwolisz … To obiecuję, że sprawię wszystko  co w mojej mocy aby było tak jak dawniej … Zajmę się tobą i naszym dzieckiem. Będziemy normalną rodziną tak jak zawsze planowaliśmy pamiętasz ? Będę cię kochał tak jak na to zasługujesz. I tym razem będziesz to tylko ty. Obiecuję ci to (T.I)
Wiesz ? Myślałam, że już nigdy nie skończysz mnie torturować tymi słowami … Gdybyś tylko wiedział … Boże. Może chociaż w tej chwili nie złamał byś mi serca. Przynajmniej tym razem było to nieświadome.
-Idz już – Szepnęłam, zachrypniętym głosem. Zbyt zmęczona na cokolwiek innego.
Twoja twarz posmutniała jeszcze bardziej. Nie pojawiło się na niej zdziwienie, tak jak się spodziewałam. Czyżby naprawdę ci zależało ? Czy naprawdę na nowo budzi się w tobie ten dawny chłopak ?
- Pozwól mi na to … daj mi tą ostatnią szansę. Przecież to nasze dziecko …
- Dziecka nie ma … Rozumiesz ? Nie ma – Przerwałam, ci nie mogąc już dłużej słuchać twoich zapewnień.
Szok. Tyle zdołałam wyczytać z twoje twarzy. Nie byłeś zdolny odezwać się przez kolejne pięć minut. Stałeś tam tylko, gapiąc się na mnie z otwartymi ustami.
Ale jak to… ? I kiedy …? – Szepnąłeś oniemiały.               
-Dziś rano – Odszeptałam, odruchowo łapiąc się za brzuch. Ale tam już nic nie było. Kompletna pustka.
Twoje piękne zielone oczy zaszkliły się. Boże … Czy ja naprawdę widzę w nich łzy… ? Nie możliwe. Przecież, w ostatnim czasie ty nie miałeś najmniejszych uczuć … Poza tym ty nie chciałeś tego dziecka. Co sprawiło taką nagłą reakcję ?
Jezuuu … (T.I) ja nie miałem pojęcia … przepraszam – Zacząłeś dukać, szybciej łapiąc powietrze.
-Wyjdź już stąd Harry, chce być sama – Odpowiedziałam ci stanowczo.
-Nie mogę teraz zostawić cię samej – Stawiałeś opór.
-Wyjdź ! – Krzyknęłam, wkładając w to tyle siły na ile było mnie stać.
Stałeś tam jeszcze przez chwilę. Patrzyłeś na mnie przez łzy. Wahałeś się, czy usiąść, na krześle tuż obok, mojego łóżka, czy jednak wyjść. W końcu spełniłeś moją prośbę. Odwróciłeś, się jeszcze raz by na mnie spojrzeć tymi szklanymi oczami, od których moje serce na nowo zaczęło bić mocniej. Jak bym widziała i spotkała na nowo … po raz pierwszy. Do końca czekałam aż odejdziesz. Chciałam rozpocząć pisanie. Moją już ostatnią notatkę, z życia z tobą. A teraz… Teraz nadszedł czas na pożegnanie.

Harry,
Ja odchodzę. Już dłużej tak nie umiem i nawet nie chcę. Na dalsze przygody nie mam już siły. Odchodzę ponieważ, ja już nie mam do czego, ani kogo wracać. Do ciebie ? To nie tak, że ja ci nie wierzę. Widziałam twój wyraz twarzy gdy obiecywałeś … Gdy obiecywałeś, że będzie dobrze. Po prostu tak jak dawniej. A później ten ból gdy dowiedziałeś się o dziecku. Twoje słowa były szczere. Ale chyba sam dobrze wiesz, że po tym co razem przeszliśmy, już nigdy nie będzie tak jak dawniej. A ja tylko o takim życiu marzę. Szczerze mówiąc myślałam, że uda mi się zapisać dużo więcej epizodów z naszego życia. Widocznie jestem za słaba… Za słaba aby żyć. Chcę żebyś wiedział, że nie żywię do ciebie urazy. Przecież wina zawsze leży pośrodku. Widocznie sama w jakimś  miejscu popełniłam nieodwracalny błąd, który tak bardzo nas poróżnił i oddalił od siebie. Mam nadzieję, że się zmienisz i już nigdy więcej  nie będziesz tak traktował żadnej innej dziewczyny. Bo to zostaje w psychice już na zawsze i towarzyszy na każdym kroku. Twoja dzisiejsza wizyta udowodniła, że jest jeszcze gdzieś w tobie dawny chłopak, który w pewnym momencie życia się pogubił … Bo chyba tak mogę to nazwać prawda ? Proszę cię, pójdź na jakąś terapię … Porozmawiaj kiedyś z kimś mądrym… Zmień się. Wierze, że komuś uda się przywrócić chłopaka w którym się zakochałam. Pamiętaj, że pomimo wszystko nie przestałam cię kochać … Ciekawe czy ty też choć trochę darzysz mnie jeszcze jakimś ciepłym uczuciem. Bo przecież był czas kiedy było naprawdę dobrze, prawda ?
Żegnaj.
(T.I)

Odłożyłaś notes na swoją poduszkę. Tak aby później mógł zauważyć, a potem odebrać  go bez problemu. Zamknęłaś oczy, gdyż właśnie miałaś zamiar wyciągnąć igłę, która stale przelewała w ciebie jakiś odżywczy płyn. Uhh udało się. Wolnym krokiem ruszyłaś w stronę łazienki, która była połączona razem z twoim pokojem. Nie mogłaś zastanawiać się nad ty co robisz. To tylko by cię rozproszyło  i nie dało wykonać przemyślanego zadania. Spojrzałaś w niewielkie lustro, które wisiało na wysokości twojej głowy. Co tam zobaczyłaś ? Przygnębioną, szarą twarz  z wielkimi fioletowymi sińcami pod oczami. Nic nie wartą dziewczynę, która ani trochę nie pasowała do tego świata. Uderzyłaś w  nie pięścią. Poczułaś ból, gdyż małe kawałeczki szkła rozcięły twoją skórę. Nie przejmowałaś się. Za chwilę miało nastąpić coś o wiele gorszego

.
Jak jakiś głupi wchodziłem co chwilę i wychodziłem ze szpitala. Chyba jeszcze nigdy nie miałem takiego dylematu. Wrócić tam czy nie ? I znów trzy kroki w przód a później w tył. Kurwa mać ! Co ja mam zrobić ?
- Wracaj do niej. Jak nie teraz to już nigdy – Doradził Liam, który cały czas obserwował moją walkę z samym sobą.
Nie musiał już nic więcej mówić. Wystrzeliłem z miejsca jak z procy. Niemal biegłem krętymi korytarzami, co chwila kogoś potrącając. Nie żeby specjalnie, po prostu to dziwne uczucie nie dawało mi spokoju. Coś kazało mi się pospieszyć. Być teraz przy niej. To właśnie teraz jak nigdy potrzebowała kogoś. Zwolniłem tępa, gdyż mój wzrok napotkał dziwną scenę. Lekarze i pielęgniarki co chwila wbiegali i wybiegali z jednych z pokoi. Mój Boże … To był pokój (T.I) … Co tam się mogło stać ?! Serce podeszło mi do gardła, by potem bić jak oszalałe. W końcu na nowo odważyłem się ruszyć dalej. Nigdy bym się nie spodziewał, że zastanę tam tak straszną scenę. Nie leżała już na łóżku, tak jak wcześniej. Jej już w ogóle nie było w pokoju.
-Zgon – To było ostatnie słowo które usłyszałem. Potem już nic nie było wstanie do mnie dotrzeć.
Obróciłem się na pięcie. Wzrok mnie mylił … Musiał. Bo to przecież nie tak … Nic się nie zgadzało. Przecież ty nie mogła byś … Nie zrobiła byś tego … Wszyscy tylko nie ty... Leżała tam, na tych zimnych szarych płytkach. Leżała we krwi … Własnej krwi z świeżo rozciętego nadgarstka, który w tej chwili było obandażowany już i tak przemokniętym bandażem. I jeszcze tyle szkła do około jej drobnego ciała. Rozbite lusterko jak mniemam. To właśnie nim to zrobiła. Nie wiedziałem jak długo jeszcze uda mi się ustać na nogach. Nie wiedziałem jak jeszcze mogę funkcjonować. Ostatni pochylający się nad nią lekarz wstał. Wstał i również jak pozostali zaczął coś notować. Już jej nie pomagali. Nawet nie próbowali. Tylko czemu ?! Podszedłem bliżej. Już tylko krok dzielił mnie od jej bladego ciała. Na policzku wciąż błyszczała jej samotna łza. Upadłem na kolana tuż przy niej. Jedna z dłoni od razu powędrowała mi do ust. Taki jakiś dziwny ludzki odruch gdy jesteśmy w szoku. Wszystko wydawało się dziać w dziwnie wolnym tępię aż w końcu nadszedł przełom i mogłem usłyszeć własne wrzaski
-Pomóżcie jej ! Co tak stoicie ?! Zróbcie coś !
-Przykro nam ale nastąpił zgon … Nie powinno tu pana być – Odezwał się jeden z nich. Ludzi którzy nawet nie kwapili się pomóc (T.I) … Mojej (T.I).
- (T.I) Obudź się ! Otwórz oczy ! No dalej ! – W dalszym ciągu można było słyszeć mój własny rozpaczliwy krzyk. Nie przestawałem nią potrząsać. Głupi liczyłem, że to coś da. Przywróci jej życie.
-Przecież wiem, że dasz radę ! Wierzę w ciebie ! No obudź się do cholery ! – Mój płacz był coraz głośniejszy, a rozpacz coraz bardziej pochłaniała całe moje ciało.
-Proszę pana ! Proszę się opanować ! Nie powinno już tu pana być – Ktoś próbował mnie od niej odciągnąć. Ale ja się nie dałem. Wywinąłem się mu.
Nie opuszczałem jej ani na moment.
- (T.I) No dalej ! Nie rób mi tego ! No błagam … Nie zostawiaj mnie ! – Stale błagałem, ani na chwilę jej nie puszczając.
Płaczu nadal nie mogłem opanować ani na chwilę. Ale wiecie co ? Ja wierzyłem. Ja cały czas wierzyłem, że ona mnie słyszy i w końcu jakoś zareaguje. Obudzi się. Wróci do mnie i przede wszystkim wybaczy mi to wszystko.
- (T.I) Ja ci obiecuję, że się zmienię … Będziemy jeszcze rodziną ! Będziemy mieć dzieci ! Tylko wróć ! Będzie tak jak dawniej ! Tylko wróć … błagam wróć !
Coraz bardziej opadałem z sił. Moje łzy mieszały się z jej krwią. Nie otworzyła oczu ani razu. Nie potrafiłem zrozumieć tak okrutnej gry z jej strony.
 -Przecież dobrze wiem, że ty tylko udajesz … Tak naprawdę śpisz, a to cała scena to tylko takie przedstawienie. Na pewno robisz to po to bym przejrzał na oczy… I służenie, ale teraz już koniec ! Musisz się obudzić ! Ja już wiem ! Ja już zrozumiałem błędy  (T.I)… błagam wróć – szeptałem bez chwili wytchnienia.
W końcu poczułem niewielkie ukłucie. To jeden z lekarzy coś mi wstrzyknął. Cokolwiek by ze mną zrobili i tak nigdy nie zapomnę co tu zobaczyłem i przeżyłem. Upadłem w końcu na ziemię. Teraz i ja leżałem na tych samych płytkach. Byłem tuż obok niej. Tak blisko … Resztkami sił podniosłem głowę na tyle, by móc ją pocałować w zimny policzek. Tym samym starłem  jej ostatnią łzę. Jeszcze nie wiedziałem, że to wtedy widzę ją po raz ostatni.
-Bo to tylko taka gra prawda ? Ty żyjesz ? – Pomyślałem usypiając.

Pół roku później.

W takim razie jak się czujesz czytając jej zapiski ? – Spokojnym tonem zadała pytanie, tak bardzo  podobne do poprzednich.
Szczerze mówiąc miałem już dość tego znęcania się nade mną. Mogli by mi dać już święty spokój. No ale przecież (T.I) tego chciała. Chciała żeby mi pomogli. Podobno potrzebowałem tej terapii.
-Normalnie, jakoś to do mnie nie przemawia – Odpowiedziałem szybko z ironicznym uśmieszkiem na twarzy.
Dziewczyna z niezadowolenie coś zapisała w granatowym notesie. Ciągle to robiła. Ciekawe czy w ogóle mnie słucha. Nowo upieczona pani psycholog. Ahhh za te widoki, można się przemęczyć. Ani na chwilę nie spuszczałem wzroku z jej długich opalonych nóg. Jak taka laska o wyglądzie modelki mogła wybrać takie nudziarstwo za zawód ? Ludzie są jednak dziwni.
- Czy kiedykolwiek ją kochałeś ? - Kolejne pytanie, które pomimo woli gdzieś w ukrytej przed całym światem głębi bolało.
-Ahh czy to ważne ? Przede mną siedzi ekstra laska, a ty każesz mi wspominać byłą dziewczynę, która jest nie żywa …
Jej zdziwione spojrzenie od razu padło na mnie. Zarumieniła się, a w jej oczach pojawiły się niewielkie iskierki. Jest już moja.
                                                                               ***********
-No kochana, jesteś boska, w tych sprawach, ale czas już na mnie – Puściłem jej krótki uśmiech, szybko wkładając na siebie ubrania.
Popatrzyła na mnie zdziwiona swoimi ciemnymi oczami. Wyglądała naprawdę uroczo z tymi rozczochranymi blond włosami. Ani na chwilę nie spuszczała ze mnie wzroku.
-Już idziesz ? – Zapytała rozczarowana.
- No niestety kwiatuszku, ale fanki czekają … - Odpowiedziałem.  Teraz to ja nie spuszczałem z niej wzroku. Tak jak myślałem. Na jej twarzy niemal natychmiast zagościła nutka złości. Ohh jak ja uwielbiam denerwować takie piękne damy.
-Zadzwonię do ciebie – Odezwała się, również wstając.
-Po co ?
-No wiesz … Myślałam, że się jeszcze spotkamy i bardziej poznamy … czy …
-Nie czekaj, czekaj, czekaj – Zaśmiałem się sięgając już po klamkę.
-Kochana, jutro to ja już będę miał inną. Nigdy nie robię tego z tą samą dwa razy – Puściłem jej oko po czym z uśmiechem wyszedłem zostawiając oniemiałą panią psycholog.
-Ale przecież mówiłeś, że się zmienisz ! - Usłyszałem jej zrozpaczony krzyk.
-  Chciałem… Ale dla niej. Tylko dla niej. I tak już zostanie.

5 komentarzy:

  1. dziękuję ♥ to jest piękne. kocham Cię xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg harry to dupek <3<3 kocham twoje imaginy

    OdpowiedzUsuń
  3. bosz*-* to jest piękne <3 popłakałam się...kocham twojego bloga :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne ryczę po prostu świetny.. proszę cię pisz dalej, Xxx

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwszy raz czytam takiego imagina i ryczę po prostu ryczę

    OdpowiedzUsuń